Artykuły

Trafne, wątpliwe otwarcie

"(A)pollonia" w reż. Krzysztofa Warlikowskiego z Nowego Teatru w Warszawie na XV Konfrontacjach teatralnych. Pisze Andrzej Z. Kowalczyk w Polsce Kurierze Lubelskim.

O Krzysztofie Warlikowskim -choć cieszy się chyba dobrym zdrowiem (i oby jak najdłużej) - wypada pisać jak o zmarłym: dobrze albo wcale. Zostało bowiem raz na zawsze ogłoszone: "Warlikowski wielkim twórcą jest", a o wielkościach można tylko na klęczkach albo na baczność. Problem w tym jednak, że taka pozycja - choć bezpieczna - nie jest wygodna; nie sprzyja ani oglądowi, ani refleksji. Spróbujmy więc na siedząco, co nie jest przenośnią, lecz zapisem stanu faktycznego, jako że po "(A)pollonii" nie przyłączyłem się do tradycyjnej (obowiązkowej?) w Lublinie standing ovation.

Zaprezentowany na otwarcie Konfrontacji Teatralnych spektakl Warlikowskiego podejmuje temat ofiary i ofiarowania. A czyni to opowiadając historie trzech kobiet: Ifigenii - poświęconej przez ojca, Alkestis - oddającej życie za męża oraz Apolonii Machczyńskiej, która zginęła, bo podczas wojny ukrywała Żydów. Temat zasługuje na szacunek i uwagę; realizacja jednak może budzić wątpliwości. Przede wszystkim taką, czy zestawienie antycznych mitów z jak najbardziej realną grozą holokaustu jest uzasadnione. Czy jednak nie są to dwa zupełnie różne poziomy, wobec których ten spektakl jest kładką nader chwiejną? W żadnym wypadku nie odmawiam znaczenia tragediom Ajschylosa i Eurypidesa; powiem więcej - uważam, że za ich pomocą można wiele powiedzieć o współczesności, ale chyba nie w sposób, jaki wybrał twórca "(A)polonii". Przemielenie tych dzieł z dodatkiem Littella, uzupełnienie tego rockową kapelą, nadużywaną techniką wideo oraz m.in. wywodem o ludzko-delfinim życiu płciowym sprawiło, iż nie ostała się ani antyczna tragedia, ani godząca we współczesność metafora. A przecież można fascynująco pokazać jedno i drugie - wystarczy przypomnieć lubelską "Antygonę" Chodakowskiej i Mądzika. Dlatego moja reakcja po pierwszej części spektaklu była najgorsza z możliwych - chłód i obojętność. Wieczór uratowała mi część druga - historia Apolonii Machczyńskiej, Sprawiedliwej Wśród Narodów Świata. O holokauście powiedziano wiele, ale rzadko są to wypowiedzi tak przejmujące i odważne, że aż - użyję tego zdewaluowanego nieco słowa - bolesne. Mogliśmy zobaczyć, że Warlikowski wielkim twórcą istotnie bywa. A fenomenalne role Mai Ostaszewskiej i Marka Kality zapamiętam na bardzo długo.

Mimo tych zastrzeżeń, które tu zasygnalizowałem, uważam, że wybór "(A)polonii" na otwarcie konfrontacji jest bardzo trafny. Wprawdzie nie oczekuję, by spektakl wywołał ożywione dyskusje, spodziewam się raczej zbiorowego peanu, ale na pewno będzie to punkt odniesienia dla pozostałych festiwalowych prezentacji. Zobaczymy, jak wypadną przy nim inne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji