Artykuły

Życiowy poradnik dla par

"Intymność" w reż. Iwony Kempy w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Po obejrzeniu "Intymności" czułam się tak, jakbym przez godzinę z kawałkiem zapoznawała się pod przymusem z życiowymi poradami w kolorowym piśmie. Niekoniecznie po to trzeba iść do teatru.

Jay (Sławomir Maciejewski) chce porzucić Suzan (Dominika Bednarczyk), długoletnią partnerkę i matkę swoich dzieci (dwóch synów). Jeden z jego przyjaciół, Asif (Marcin Kuźmiński), ma żonę i jest z tego zadowolony. Drugi, Wiktor (Grzegorz Mielczarek), rozstał się z żoną. Jest jeszcze Yan (Błażej Wójcik), też singiel z odzysku. I terapeutka (Marta Waldera), którą odwiedzają strapieni problemami bohaterowie.

Wszyscy przez cały czas trwają na scenie, jasno oświetlonej, w pokoju z białymi krzesłami, materacem i lodówką. Żadnych realizmów i nastrojów - ma być z dystansem, zabawnie, półprywatnie, a przez to ostro i bezwzględnie wobec bohaterów. Ustawione w koło krzesła sugerują, że może wszyscy przyszli na terapię, a widzowie są jej świadkami.

Wysłuchujemy więc zwierzeń o zdradzie, niemożności, braku bliskości, obcości. Zwierzenia te nie są sentymentalne, ale - jak się wydaje - mają obnażać bohaterów. Taka forma wymaga precyzji, której tutaj brakuje. A niepsychologiczne aktorstwo nie powinno sprowadzać się do gadania z dystansem i nawiązywania kontaktu z publicznością. Tymczasem zalewani jesteśmy potokiem słów, banalnych spostrzeżeń i autoanaliz, które osadzone w konkretnych sytuacjach być może straciłyby charakter gazetowych porad dla samotnych bądź uwikłanych w nieszczęśliwe związki.

Aktorzy skupiają się na wytwarzaniu dystansu. Grzegorz Mielczarek, wyglądający jak przerośnięty chłopczyk (w spodenkach do kolan), udaje, że gra na gitarze i usiłuje - bez powodzenia - śpiewać bluesowo. Błażej Wójcik wyrzuca z siebie słowa. Sławomir Maciejewski w głównej męskiej roli prezentuje całe swoje zasoby aktorskich sposobów - ileż min nam pokazał... tyle że niezbyt wiadomo, w jakiej sprawie. Być może chodziło o to, że Jay jest mizernym komediantem, ale udowadnianie tego założenia chaotycznym i nieciekawym aktorstwem nie wydaje się dobrym posunięciem.

To problem całego spektaklu; wszyscy bohaterowie są marnymi komediantami, osobami infantylnymi i niepotrafiącymi odnaleźć się ani w świecie, ani w relacjach z innymi. Jay mówi, że jego pokolenie już umiera, a przecież dopiero co zaczęło się aklimatyzować. Gdyby udało się reżyserce i aktorom ten temat wydobyć i przekonująco pokazać, spektakl byłby lepszy. Ale niczego się tu nie wydobywa - oglądamy grupę niezbyt ciekawych osób, niezbyt przekonująco zagranych, zmagających się (również niezbyt przekonująco) z niezbyt interesującymi problemami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji