Artykuły

Z ręką w cudzych rozporkach

Napisanie " Oczyszczonych "' zajęło Sarah Kane ponad trzy lata. Był to rodzaj autoterapii kobiety ciężko chorej, dotkniętej głęboką depresją zakończoną samobójstwem. Fascynacja jej sztuką przypomina babranie się w wymiotach. Trzeba to lubić.

Mała, brzydka Grace (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik) po śmierci brata Grahama (Redbad Klynstra), z którym łączyła ją kazirodcza miłość, trafia do zamkniętego zakładu szarlatana Tinkera (Mariusz Bonaszewski). Mimo że dzieją się tu rzeczy straszne, chce zostać, by przez zmianę płci zbliżyć się do ukochanego brata. Spotka tu parę homoseksualistów, Carla (Thomas Schweiberer) i Roda (Jacek Poniedziałek), na których Tinker przeprowadza okrutne eksperymenty. Odcina im ręce, nogi, języki, bije do nieprzytomności, faszeruje narkotykami. Zaspokojenie odnajduje dopiero w peep-show, gdzie onanizuje się bez wytchnienia pobudzony tańcem podstarzałej tancerki (Stanisława Celińska). Tinker w końcu transplantuje Grace członka, odciętego Carlowi, z którego pozostaje żałosny kadłubek.

"Oczyszczeni" mają być apoteozą miłości, która przezwycięża fizyczne tortury i psychiczne upodlenie. Więcej! To metafora zdehumanizowanego XX wieku, w którym ludzkość zostaje odarta z człowieczeństwa i zastraszona. Tymczasem są, mimo korzystania z dobrych wzorców niemieckiego teatru brutalizmu, spektaklem nudnym, opartym na wątłym tekście, w irytujący sposób epatującym nagością, homoseksualną pornografią i bon motami w stylu: "Może jestem eh... ale na pewno nie jestem p...ą".

To, co stanowiło "oczyszczenie" dla zmagającej się z depresją i okaleczoną psychiką Sarah Kane, zbyt poważnie traktowane przez teatralnych twórców staje się artystowskim bełkotem.

Wciąż mam przed oczami Małgorzatę Hajewską-Krzysztofik w roli Konradowej w spektaklu "Kalkwerk" Krystiana Lupy. Słyszę jej skrzekliwy, zbolały głos w chwili uniesienia. Pamiętam upudrowaną twarz, umęczoną sylwetkę przykutą do wózka. Nie zapomina się aktorom mądrych, wielkich ról. Nie zapomina się Mariuszowi Bonaszewskiemu choćby roli Płatonowa.

Tymczasem patrząc na Hajewską-Krzysztofik w "Oczyszczonych", nagą przed lustrem z doczepionym, sterczącym penisem, patrząc na Bonaszewskiego z ręką w spodniach, na obnażone piersi Celińskiej, na jej ciało upokorzone czerwonym dessous, trudno oprzeć się myśli, że postać doktora Tinkera uosabia samego Warlikowskiego. Reżyser manipuluje : umysłami wrażliwych, pięknych niegdyś w swej pracy aktorów. Musi mieć władzę nad ich duszami i ciałami skoro przekonał ich, że trzęsąc tyłkiem przed onanizującym się partnerem dają wyraz bliskości z drugim człowiekiem, że aktorka naciągając majtki ściągnięte przed chwilą przez innego aktora mówi o miłości.

Warlikowski-Tinker przeprowadza na nich własne eksperymenty, amputując im to, co stanowiło siłę ich aktorstwa - prawdę, w którą wierzyliśmy. Upokarza ich w oczach widza i odziera z tajemnicy, której w nich szukaliśmy.

W ich poprzednim życiu, w tamtym, lepszym teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji