Artykuły

Chcę grać na emocjach

Po brawurowym spektaklu "Elvis", okrzyknięto go polskim ELvisem Presleyem. Gra role amantów i macho w znakomitych musicalach. Jest sławny, dziewczyny za nim szaleją. Z Michałem Milowiczem rozmawia Robert Patoleta.

- Wymieniając twoje nazwisko powinienem dodać aktor czy piosenkarz?

- Staram się sprostać oczekiwaniom widzów jako aktor i słuchaczy jako wokalista. Czy mi się to udaje, ocenić mogą widzowie w teatrze, telewizji lub na koncertach. W serialu "Sąsiedzi" gram postać Cezarego Cwał-Wiśniewskiego i jednocześnie śpiewam własne piosenki. Po prostu jedną moją pasją jest aktorstwo, a drugą - śpiewanie. Nie chciałbym tego oddzielać.

- Podobno do musicalu "Metro" dostałeś się prosto z ogłoszenia.

- Z ogłoszenia, owszem, ale nie tak prosto. Moi rodzice dowiedzieli się z telewizji, że Janusz Józefowicz i Janusz Stokłosa szukają kandydatów do musicalu. Pojechałem na pierwszy casting, a potem starałem się być na wszystkich kolejnych. Żeby znaleźć się w obsadzie musicalu, trzeba było ostro o to walczyć przez kilka miesięcy. W rezultacie spośród kilkunastu tysięcy kandydatów wybrano zaledwie 35 osób.

- Ale Janusz Józefowicz nie wytypował cię wtedy jeszcze we wstępnych eliminacjach do "Metra".

- Faktycznie, nie było mnie na pierwszej liście. Trenowałem wtedy kick-boxing. Byłem facetem dużej postury i mój taniec wyglądał trochę za ciężko. Janusz pozwolił mi uczęszczać na zajęcia przygotowujące do występów w "Metrze" w charakterze wolnego słuchacza. Po dwóch miesiącach ostrych ćwiczeń schudłem siedem kilogramów i mocno rozciągnąłem ciało. Wtedy komisja złożona z Janusza Józefowicza, Janusza Stokłosy i producenta musicalu Wiktora Kubiaka wytypowała mnie do grona uczestników. Józefowicz powiedział o nas: - Te osoby rozumieją mój sposób myślenia. To był przełomowy moment w moim życiu.

- Po zdjęciu "Metra" z afisza postanowiłeś występować w repertuarze Elvisa Presleya. Czy to nie było pójście na łatwiznę?

- Na łatwiznę? Pokaż mi, kto śpiewa dobrze Elvisa w tym kraju? Uważam, że to było duże wyzwanie. Niełatwo jest kultywować tradycję Presleya. Na mój spektakl przyjeżdżali Amerykanie, którzy mówili, że duch Elvisa unosi się nad sceną i gratulowali mi. Myślę, że zrobiłem kawał dobrej roboty. Wcześniej byłem tylko tancerzem i drobnym wokalistą w "Metrze". Spektakl "Elvis" to mój kolejny ważny krok ku przygodzie z aktorstwem i piosenką.

- Długo zwlekałeś z wydaniem własnej płyty, a kiedy już wyszła, została zmiażdżona przez krytyków, a ściślej biorąc przez Kubę Wojewódzkiego.

- Nie przejmuję się tym kompletnie, Zresztą była to jedyna taka recenzja. Robię to, co mi w duszy gra. Sprzedaję płyty, ludzie bawią się przy nich i tańczą na moich koncertach. To nie takie łatwe, żeby zaistnieć jako piosenkarz, Poza tym trudno mi się skupić jedynie na koncertowaniu i na płycie, bo chcę się też wciąż rozwijać aktorsko.

- Ostatnio występowałeś w musicalu "Grease". Po tej roli chyba na dobre zakwalifikowano cię do szufladki z napisem "amant"?

- Bohater którego gram w "Grease", to raczej cool facet, który jest rozedrgany wewnętrznie. Ma kumpli, wobec których próbuje być lojalny, a jednocześnie zakochał się i nie chce okazać uczuć. Trochę w nim z łobuza, trochę z romantyka. To nie jest typowa rola amanta. Wierzę, że zagram jeszcze całkowicie odmienne postaci. Czekam na te bardziej dramatyczne, poważniejsze. Mam dość grania lowelasów i synów gangsterów. Chcę bardziej pograć na emocjach. Może dzięki obecnym rolom teatralnym będę mógł zmienić swoje aktorskie oblicze. Na razie skupiony jestem na spektaklu "Biznes" reżyserowanym przez Jerzego Bończaka w Teatrze Komedia.

- Czy to właśnie taka rola, w której grasz na emocjach?

- Gram w niej Niemca, który przyjeżdża ze swoim kumplem Szwedem do Anglii ubić interes z tamtejszymi biznesmenami. Kreowana przeze mnie postać to młody zamożny facet, który lubi się bawić. Ale jest w nim też odrobina romantyzmu, kiedy podśpiewuje arie operowe. Chociaż w dość ekscentryczny sposób!

- Twój bohater z serialu "Sąsiedzi" przechodzi przemianę od zarozumiałego yuppie po sympatycznego właściciela nocnego klubu. Ta zmiana była z góry założona przez twórców serialu, czy miałeś na nią wpływ?

- Takie było założenie. Ludzie zmieniają się, dlatego zmieniła się moja rola w tym serialu. Teraz mój bohater ma coś ze mnie - stał się bardziej rockowy i przestał nosić krawaty. Przeszedł też przemianę. Z groteskowego faceta stał się realistą,

- Na brak popularności nie możesz narzekać. Zawróciła ci w głowie?

- Przyznam szczerze, że przez 12 lat mojej pracy scenicznej kompletnie o tym nie myślałem. Zajęty byłem zupełnie czymś innym - rozwojem i pracą, Mam tych samych znajomych co przed laty, może dlatego, że pozostałem szczery. Nie cierpię głupoty, chamstwa i nieszczerości i sztucznych masek. Stawiam na naturalność.

- Zapewne nie możesz opędzić się od kobiet. Komuś znanemu łatwiej poznać interesującą dziewczynę?

- To zależy od osobowości i od tego, jakim jest się człowiekiem. Ja zawsze byłem "zwierzęciem towarzyskim". Wszędzie było mnie pełno. Kobiety poznawałem na imprezach i przyjęciach. Przez ten czas zmieniło się tylko tyle, że teraz trochę inaczej na mnie patrzą. Nawet te, które znam od lat. Generalnie zawsze miałem dobre relacje z kobietami,

- W wywiadach opowiadasz o swoim domu z basenem i ogrodem, który pielęgnuje ogrodnik. O tym, że często odwiedzasz modne lokale. Czy to sposób kreowania się na światowca?

- Dziennikarze pytają mnie, jak sobie radzę finansowo, Odpowiadam, że basen to na razie tylko moje marzenie. Owszem, mam dom i ogród, o który dba ogrodnik, ale przecież ciężko pracuję, żeby móc to wszystko utrzymać. Mam taką swoją oazę, ale nie chcę się tym szczycić czy chwalić.

- Komu zawdzięczasz najwięcej?

- Na pewno rodzicom, którzy stworzyli warunki do tego, abym mógł się rozwijać. Powinienem oddać hołd Januszowi Józefowiczowi i Januszowi Stokłosie, bo wiele się od nich nauczyłem. Resztę zawdzięczam swojemu zapałowi i uporowi. Ale do tego wszystkiego, co mam w tej chwili, doszedłem własną ciężką pracą. Mogę spokojnie spojrzeć w lustro, uśmiechnąć się do siebie i powiedzieć: - Idź dalej przed siebie, bo to jest dobry kierunek.

- Do dzisiaj nie jesteś aktorem dyplomowanym. Odnoszę wrażenie, że mocno cię to uwiera.

- Od czasu "Metra" przeszedłem niezłą szkołę u kilkunastu reżyserów i aktorów, z których uwag korzystam. Teraz przygotowuję się do eksternistycznego egzaminu z aktorstwa. Nie wiem, czy żeby być dobrym aktorem, trzeba mieć dyplom. Na pewno potrzebny jest pewien rodzaj wrażliwości, odrobina talentu i ciężka praca. Reżyserzy obsadzają mnie w kolejnych rolach, więc widać wierzą, że mogę dobrze zagrać.

- Zastanawiasz się, co będziesz robił za 10 lat?

- Mam nadzieję, że będę miał wówczas wystarczająco dużo sił, aby robić to samo co teraz, tylko jeszcze lepiej.

Zadebiutował w Teatrze Dramatycznym u Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosy w musicalu "Metro". Potem grał m. in. w spektaklach "Do grającej szafy grosik wrzuć 2", "Elvis", "Grease". Wystąpił także w filmach "Młode wilki", "Sztos", "Chłopaki nie płaczą", "Poranek kojota". W serialu "Sąsiedzi" odtwarza postać śpiewającego właściciela nocnego klubu. Obecnie w sztuce "Biznes" gra romantycznego przedsiębiorcę. Ostatnio wydał płytę "Teraz wiesz". Znakomity odwórca piosenek Elvisa Presleya.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji