Artykuły

Marzenia o europejskiej stolicy utonęły w ŁESK-ach

Myślę, że to afery wokół łódzkich festiwali, nieustanne przepychanki polityczne i marka Łodzi jako miasta, w którym wszyscy zajęci są walką, zaważyły na decyzji komisji - po środowym werdykcie ESK 2016 pisze Jędrzej Słodkowski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Z jedenastu polskich kandydatów komisja ekspertów do kolejnego etapu o Europejską Stolicę Kultury zakwalifikowała Gdańsk, Lublin, Katowice, Wrocław i Warszawę. Dlaczego faworyt niespodziewanie wypadł za burtę?

Kiedy w Operze Narodowej ogłoszono wynik, przedstawiciele Łódź Art Center (to oni odpowiadali za łódzki projekt) zalali się łzami i wybiegli z teatru. Nie mieli zresztą po co zostawać. Członkowie komisji nie przedstawili uzasadnienia. Nikt poza 13 ekspertami i ministrem kultury Bogdanem Zdrojewskim nie wie, dlaczego do kolejnego etapu wybrano akurat te miasta. Nie znamy aplikacji większości miast, więc trudno porównywać ze sobą poszczególnych kandydatów.

Pozostaje nam wróżenie z fusów i nielicznych poszlak. Minister Zdrojewski pełni rolę porte-parole jury. Po ogłoszeniu powiedział mi: "Mamy miasta, w których są poważne konflikty. Mamy miasta, w których były referenda o odwołanie prezydenta. Mamy miasta, w których nastąpiły tąpnięcia i szarpnięcia wynikające z różnego rodzaju sporów. To oczywiście mogło mieć wpływ na wybór jury". Znacie takie miasto? Ja tak. To Łódź.

Myślę, że to afery wokół łódzkich festiwali, nieustanne przepychanki polityczne i marka Łodzi jako miasta, w którym wszyscy zajęci są walką, zaważyły na decyzji komisji. Decydenci muszą mieć pewność, że koń, na którego postawią, dobiegnie do mety. Koń o imieniu Łódź pewnie mógłby przeobrazić się w Pegaza. Ale biorąc pod uwagę rozchwianie miasta - mógłby też zamienić się w "Naszą Szkapę".

Komisja doskonale wiedziała o sytuacji politycznej Łodzi. Austriacki przewodniczący zwracał się do Tomasza Sadzyńskiego, akcentując słowa "pełniący funkcję prezydenta" ("acting major"). Wydaje się, że dla jurorów najważniejszy nie był rewolucyjny program, ale stabilność, przewidywalność i gwarancja tego, że nie damy plamy w Europie.

Niespodziewany awans Warszawy i Wrocławia do finału wzmógł falę spekulacji co do politycznego charakteru decyzji. Zdrojewski poszerzył krótką listę, by znalazło się tam miejsce dla tych miast. Minister mieszka we Wrocławiu, a Platforma potrzebuje sukcesów w Warszawie.

Ta hipoteza ma wiele słabych punktów: Wrocław to też prezydent Dutkiewicz skłócony z PO, a w Łodzi PO także potrzebuje sukcesu. Bezsprzeczne wątpliwości budzi fakt, że wybrana przez Zdrojewskiego część komisji składa się z jego podwładnych.

Łódź Europejską Stolicy Kultury nie będzie. Byliśmy faworytem, a przez dwa lata niekwestionowanym liderem w tym wyścigu. Smak porażki jest tym bardziej gorzki. Dobrze, że Łódź Art Center wczoraj po południu upubliczniło aplikację (www.lodz2016.com). To należy się tym 62 proc. łodzian, którzy wierzyli, że tytuł zdobędziemy. Teraz czas na to, by zastanowić się, co z naszej strony poszło nie tak. Bo najłatwiej za porażkę obarczać innych. A potem - wybrać elementy strategii, które należy realizować mimo porażki. Wyrzucenie jej do kosza byłoby zmarnowaniem czteroletnich wysiłków, które sprawiły, że Łódź zaczęto kojarzyć z kulturą, a nie tylko aferami kryminalnymi i brudem w centrum.

Ugrzęźniecie w sporach oznaczać będzie dla nas utratę dystansu do finalistów. Nie gaśmy ognia benzyną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji