Artykuły

Monolog w otwartej przestrzeni

Publiczność posadził Maciej Prus na scenie, aktorów umieścił natomiast w przestrzeni całej widowni.

Od lóż i balkonów po puste pole gry pozbawionego foteli - parteru. I

kiedy kurtyna unosi się w górę, mamy przed sobą pogrążoną w absolutnych ciemnościach widownię oraz wysoko w górze usytuowanego w świetle reflektora Konrada - Pawła Ławrynowicza. Znajdujemy się teraz w klasztorze przerobionym na więzienie. Poszczególne loże i balkony to cele, a tam w dole ta najważniejsza z nich - cela Konrada. Miejsce Wielkiej Improwizacji i Widzenia księdza Piotra.

Otwierająca spektakl scena jest świetna. Ale, gdy zacznie się czas wielkich monologów, przekonamy się, że owe przeniesienie akcji na widownię, chociaż efektowne, nie jest przecież bezkarne. Głos padający z dołu traci swą siłę i czystość brzmienia. A gdy akcja rozgrywa się przy samej podłodze, dykcja nieraz aktorów zawodzi.

Przygotowany na 125-lecie Teatru Polskiego premierowy spektakl Macieja Prusa mickiewiczowskich "Dziadów drezdeńskich" dzieli się i rozpada na dwie tak różne części, jakby każda z nich przez kogoś innego była reżyserowana. Pierwsza część jest statyczna, to teatr słowa. W drugiej mamy natomiast świetny, budowany na ruchu, przestrzeni i aktorze teatr. I bardzo aktorski. Przede wszystkim w kontekście dwóch wybornych aktorsko ról: Rollinsowej - Haliny Łabonarskiej oraz Senatora - Witolda Dębickiego. I teraz dopiero, w Salonie Senatora, sprawdza się w pełni pomysł owej zamiany sceny w widownię i ucieczki ze sceny pudełkowej w otwartą przestrzeń teatru. Wiele wnoszą do niego też artyści Polskiego Teatru Tańca.

"Dziady" Macieja Prusa, są inne od tych, jakie przed trzynastu laty zaproponował . Poznaniowi Grzegorz Mrówczyński. Przede wszystkim są to tylko "Dziady drezdeńskie", ale różne są one w swej temperaturze i emocji. "Dziady" w inscenizacji Prusa są bardziej zracjonalizowane, mniej w nich żaru i patriotycznego uniesienia i emocji, więcej precyzji intelektualnej i chłodnego dystansu. Niemniej sprawny aktorsko i dykcyjnie Paweł Ławrynowicz nie porywa nas, nie ma tego żaru wewnętrznego i rozdygotania jaki wnosił do tej roli Mariusz Sabiniewicz. Więcej ma go chwilami ksiądz Piotr - Janusz Stolarski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji