Artykuły

Awangarda czy ariergarda

POKUSA: "być twórcą awangardowym", jest bardzo silna. To zupełnie zrozumiałe i bardzo ludzkie. Być zawsze na czele, na samiutkim przodzie, któż by nie chciał. Niestety, sztuka to nie wyścigi. Ocena: którzy na przedzie, a którzy są w tyle, jest dużo trudniejsza niż mogłoby się to wydawać. Poszedłem do Centrum Sztuki Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza - teatru, który pod tak złożonym, jak z barokowej powieści tytułem skrywa ambicje awangardowe.

Trafiłem dobrze. Wystawiono przedstawienie, charakterystyczne dla tych tendencji, pod tytułem równie obfitym jak nazwa teatru. Heiner Mueller: "Gnijący brzeg, Materiały do Medei, Krajobraz z Argonautami".

Czytam w programie nazwiska aktorów: "Ewelina Lec - vocal". To brzmi już absolutnie awangardowo, jak w programie występów zespołu rockowego. Napisanie po polsku "śpiew" byłoby trywialnością. W czasie przedstawienia doszedłem do wniosku, że to, co robi Ewelina Lec, najtrafniej byłoby nazwać zwyczajnym terminem muzycznym "wokaliza". Lecz angielskie słowo "yocal" brzmi bardziej "nowocześnie". Niecierpliwie wypatrywałem więc dalszych znamion prawdziwej awangardowości.

Heiner Mueller, rocznik 1929, z NRD, nie jest pisarzem w Polsce nie znanym. Drukowano go niejednokrotnie. Ot, choćby w "Antologii dramatu NRD" zamieszczono jego dwie sztuki "Filoktet" i "Rzeźnia". Temat antyczny i niemiecko-rozrachunkowy.

Mueller niejednokrotnie był już na czele i z tyłu zarazem. Od drugiej połowy lat pięćdziesiątych do początku lat siedemdziesiątych był np. na czele złożonym z literatury produkcyjnej, pisząc takie sztuki, jak "Korektura", "Przodownik", "Budowa", "Cement". Potem, w 1974 r. przyszła kolej na sztuki obrachunkowe z historia własnego kraju. "Rzeźnia" właśnie do nich należy. Jest to rodzaj dramatu poetyckiego, autor operuje skrótami, doprowadzając do sytuacji krańcowych. Można powiedzieć, że Mueller z tematyką obrachunkową był już bardzo spóźniony. Sztuka, wystawiona w Centrum Sztuki Studio, mówi o jeszcze innym spóźnieniu - powstała w roku 1982. Spóźnieniu tym razem nie w kategoriach "co", lecz "jak". W zakresie języka dramaturgicznego. Mueller spóźnia się, ponieważ chce być pisarzem nowoczesnym, awangardowym.

Dwie części sztuki- - "Gnijący brzeg" i "Krajobraz z Argonautami" to próba wpisania się w poetykę bardzo dobrze nam znaną od lat: skrótu poetyckiego, zaskakującej, odległej od przedmiotu porównywanego metafory, zakłócenia logicznego sensu na korzyść gry skojarzeń. A przy tym chłód, redukcja uczuci, zaprzeczenie wszelkim wartościom.

Mueller jest pilnym uczniem. Usiłuje podrabiać tę poetykę. Czasem mu się nawet udaje. Gdzieniegdzie ciekawe zestawienie poetyckie, gdzie indziej do bezsensu zgrabnie wstawiony jakiś sens, mający sprawiać wrażenie, że chodzi o coś naprawdę i to w dodatku głębszego. Ale widać, że to nie jest głos z poetyckiej głębi, lecz naśladownictwa, dosyć mozolne.

W dodatku w tym trzyczęściowym zestawie istnieje wewnętrzna sprzeczność. Część druga, "Materiały do Medei", kłóci się z dwiema pozostałymi. Autor operuje, w niej zupełnie odmiennym językiem. Wraca po prostu do swojego starego sposobu pisania. Rezygnuje ze skomplikowanej gry skojarzeń, mówi wprost. Stosuje patos, co wielce kłóci się z poetyką i wartościami wnoszonymi przez pierwszą i trzecią część.

Nic zresztą dziwnego. Jest to wymóg tematu antycznego. Mueller opisuje przecież sprawę Medei. Przy tym zaś nie można uniknąć patosu. Więc znowu wpisywanie się w temat antyczny, co nawet niektórzy krytycy enerdowscy mieli mu za złe. Mueller - trzeba dodać - przerabia nawet Szekspira.

Czerpanie obfite z antyku nie jest jednak specyfiką tylko Muellera. To bardzo częste zjawisko w twórczości pisarzy wschodnioniemieckich. Można powiedzieć, że to jeden ze znaczących sposobów istnienia na rynku wydawniczym.

Niestety, reżyser Henryk Baranowski przyjął tekst Muellera bez poczucia dystansu, z "całym dobrodziejstwem inwentarza". Może to i zużyte określenie, ale tym razem pasuje jak ulał. Sam tekst jest dosyć krótki - 9 stron formatu "Literatury na świecie", wypełnionych bardzo małym drukiem. Reżyser musiał więc ten materiał wzbogacić resztą tworzyw teatralnych.

Tu muszę wyznać, że praca teatru podoba mi się o wiele bardziej niż robota Muellera. Znać, że Baranowski ma za sobą, tak charakterystyczną dla polskiego teatru, szkołę dramatu kreacyjnego, poetyckiego, której jednym ze szczytów jest twórczość Różewicza. I wpływu tego dramaturga, jego sposobu budowania sytuacyjnych metafor teatralnych można się dopatrywać w wyobraźni reżyserskiej Baranowskiego. Oczywiście zdarza się i tandeta, tam gdzie teatr idzie zbyt bezkrytycznie tropem Muellera, np. taki infantylizm: Baranowski wymyśla kilka scen, w czasie których Tadeusz Włudarski, odwrócony skromnie tyłem do publiczności, udaje siusianie do butelek. Przy pierwszej półlitrówce budzi to pewne zaskoczenie - czyżby siusiał naprawdę? Przy drugiej czy siódmej podniecenie opada. W dodatku ciecz jest koloru nadmanganianu potasu. Te butelki z niby-moczem zostają potem ustawione przy czystych białych serwetkach jako napitek do posiłku. No co, nie awangardowe to, wstrząsowe i metaforyczne?

Ale nie przesadzajmy, każdemu może się zdarzyć jakieś nieszczęście; ot, wypadek przy pracy. Resztę sytuacji Baranowski zbudował wielce zgrabnie. Potrafił też utrzymać jednolitą stylistykę w pracy aktorskiej, stojącej na bardzo wysokim poziomie. Przedstawienie usiłowała ratować też muzyka Jerzego Satanowskiego, a szczególnie owa snobistycznie i źle nazwana wokaliza. Trudna wielce, ale świetnie wykonana przez Ewelinę Lec. Anna Milewska i Elżbieta Kijowska nawet w tych niezbyt sprzyjających okolicznościach znalazły okruchy dla siebie, aby stworzyć kreacje czy choćby mini-kreacje.

Szkoda tyle pracy włożonej przez teatr - reżysera, aktorów - dla tak marnego wyniku. I mówi się, że tekst we współczesnym, naprawdę nowoczesnym teatrze nie ma zbyt wielkiego znaczenia...

Przygoda z Heinerem Muellerem jest bardzo pouczająca. Uważajmy. Jeżeli zbyt namolnie będziemy starali się znaleźć w awangardzie, możemy w efekcie stanąć wśród sił ariergardy. Jeżeli zbyt usilnie będziemy pragnąć orderów prekursorskich, grozi nam niebezpieczeństwo niezbyt zaszczytnych epigońskich szlifów. Dlatego na wszelki wypadek bądźmy po prostu sobą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji