Artykuły

"Katia Kabanova", czyli opera nie jest nudna!

"Katia Kabanova" w reż. Davida Aldena w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Michalina Guzikowska w Polsce Metropolii Warszawskiej.

Do niedawna Czechy kojarzyły mi się z knedliczkami, Vaclavem Havlem i Zlatym Bażantem. Jednak dzięki operze Leośa Janaóka (fabuła na podstawie "Burzy" A. Ostrowskiego) południowy sąsiad Polski nabrał w moich oczach zupełnie nowego koloru.

Spektakl w reżyserii światowej sławy twórcy Davida Aldena, wystawiany w Operze Narodowej, to fabularnie nieskomplikowany obraz perypetii nieszczęśliwych kochanków. Tytułowa bohaterka (Wioletta Chodowicz) trwa w nieszczęśliwym związku z Tichonem (Paweł Wunder), który z kolei nie może uwolnić się spod dominującego wypływu swojej matki, szorstkiej, wyniosłej kobiety. Kabanicha (Eva Urbanova) nie toleruje synowej, która zabrała jej ukochanego syna. Buntuje zahukanego, zupełnie jej podporządkowanego synka przeciwko "tej rozpustnicy". Nakazuje mu wyjechać, by przekonać się, czy Katia faktycznie kocha Tichona, czy też - korzystając z okazji - zdradzi go z innym.

Nieszczęśliwa kobieta z pomocą szwagierki wymyka się pod osłoną nocy z domu przepełnionego nienawiścią i pogardą, by paść w ramiona Borysa, którego kocha i który odwzajemnia jej płomienne uczucia z równą mocą. Kochankowie grzeszą pod osłoną nocy, co wywołuje w Katii bolesne wyrzuty sumienia. Narastająca temperatura wydarzeń prowadzi do pełnego pasji finału.

David Aldan stworzył niesamowite, pełne emocji dzieło, które pochłania widza. Skromna, a wręcz ascetyczna scenografia nie rozprasza, a jednocześnie tworzy wyjątkowy klimat przedstawienia. Świetnym rozwiązaniem okazało się zastosowanie świateł, które przełamują i jednocześnie łagodzą ostre kąty dekoracji, ale też wydarzeń na scenie. Nie mogło być jednak inaczej, skoro za reżyserię sceny zabrał się nie kto inny jak Charles Edwards. Niezwykle utalentowany, prezentował swoje zdolności na deskach największych oper świata, a jego styl nadał nowy blask m.in. "Makbetowi" Verdiego (Houston Grand Opera i Lyric Opera Chicago) czy "Weselu Figara" Mozarta (Genewa, Gran Theatre del Liceu Barcelona, Grand Theatre de Bordeaux, Theatre des Champs-Elysees, New Israeli Opera i Long Beach Opera).

Jednak czym byłaby opera bez śpiewaków, którzy swoimi niesamowitymi głosami wypełniają salę i docierają do serc i umysłów widzów? Zespół skompletowany do odegrania^ "Katii Kabanovej" świetnie odnajduje się w klimacie stworzonym przez Leośa Janaćka. Dynamiczna, pełna energii i uczuć muzyka wywołuje u publiczności dreszcze, a u śpiewaków scalenie z odgrywaną rolą. I tak Wioletta Chodowicz jako Katia bezsilnie miota się po scenie, starając się uciec od samej siebie. Emocje, które z niej biją, są niemal namacalnie prawdziwe.

Namiętność i smutek, ekstaza i rozpacz, które rzucają bohaterkę w wir niej samej, uderzają w oszołomionego widza. Siła bijąca z postaci sprawia, że Chodowicz panuje nad sceną, od której nie można oderwać wzroku.

Prawdziwą perełką jest jednak Eva Urbanova, czeska sopranistka wcielająca się w rolę Kabanichy. Występuje w zaledwie kilku scenach, ale sposób, w jaki gra, nie pozostawia wątpliwości co do charakteru jej postaci. Bo Urbanova nie tylko śpiewa, ale też gra. Porusza się niczym prawdziwa matrona, omiatając trenem swojej sukni wszystko, co dzieje się w jej domu. Fantastycznie mocny głos rozbrzmiewający w sali przyprawia o dreszcze. W porównaniu z nią Paweł Wunder nie musi się specjalnie wysilać, żeby maminsynek Tichon był w jego wykonaniu przekonywający.

Warto zwrócić uwagę na pozostałe postaci drugoplanowe, szczególnie na Warwarę (Elżbieta Wróblewska) i Kudriasza (Karol Kozłowski). Oboje świetnie nadają całości kolorytu. Młodsza siostra Tichona to trzpiotka, która jednak ujawnia wiele cech charakteryzujących osoby dojrzałe. Lojalna wobec Katii, gotowa do pomocy i znająca znaczenie słowa "miłość" nie cofa się przed trudnymi wyborami. Wróblewska pokazała, że stać ją nie tylko na dobry śpiew, ale również na aktorstwo na wysokim poziomie. Z kolei Kudriasz to awangardowy artysta, który tańczy, śpiewa i pisze wierze, a jednocześnie mocuje się z problemami innych, które chciałby rozwiązać, ale nie ma ku temu środków. Karol Kozłowski stworzył postać ciekawą, barwną i przykuwającą uwagę. Wspomnieć należy również Dikoja (Aleksander Teliga), który w pijacki sposób snuje się po scenie, stanowiąc symbol upadku świata bogaczy, a jednocześnie obnażając rozkład tego środowiska. Akcja bowiem rozgrywa się w Rosji tuż przed 1921 rokiem.

Prosta historia zilustrowana mistrzowską muzyką pobudza widza do refleksji nad sprawami fundamentalnymi. Zagadnienia miłości, wierności, lojalności, ale też tradycji czy moralności przeplatają się ze sobą i wybrzmiewają w każdej nucie (oklaski dla muzyków pod batutą Tomaśa Hanusa.) Leoś Janaćek stworzył mocne, dramatyczne, budujące napięcie dzieło. Po prostu nie można się nudzić, przyglądając się perypetiom bohaterów. "Katia Kabanova" to opera zarówno do słuchania, jak i do oglądania. A przede wszystkim do przeżywania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji