Artykuły

Na drugie mi pasożyt...

"Pasożyty"w reż. Tomasza Gawrona w Teatrze Druga Strefa w Warszawie. Pisze Michalina Guzikowska w Polsce Metropolii Warszawskiej.

Spójrz na mnie, no spójrz... Nie patrzysz, gardzisz mną i najchętniej zdeptałbyś mnie jak robaka. Nie mam dla ciebie żadnego szacunku, wiesz?

Pogarda, obrzydzenie, nienawiść to uczucia dominujące u bohaterów spektaklu "Pasożyty" autorstwa Mariusa von Mayenburga w reżyserii Tomasza Gawrona. Sztuka niemieckiego scenarzysty i tłumacza to doskonałe wielowątkowe studium ciemnej strony ludzkiej natury. W warszawskim teatrze Druga Sfera czeka na widzów przejmujące widowisko, które nie pozostawia nikogo obojętnym wobec wydarzeń rozgrywających się na scenie.

Fabuła "Pasożytów" to kilka splecionych ze sobą historii, które przeplatają się, komplikując i tak zagmatwane stosunki między poszczególnymi osobami. Młode małżeństwo - Friderike (Matylda Damięcka) i Petrik (Michał Ziembicki) - żyje ze sobą tylko w sensie seksualnym. Nie istnieje między nimi żadna więź. Ciężarna kobieta jest w głębokiej depresji spowodowanej niechcianą ciążą. Przechadzając się po scenie i głaszcząc rosnący brzuch, planuje jednocześnie samobójstwo, które uwolni ją od "pasożytów": tego niechcianego w brzuchu i tego, który zachęca ją do skoku z parapetu.

Z kolei siostra Friderike Betssi (Grażyna Rogowska) przeżywa prawdziwą udrękę w towarzystwie męża (Przemysław Stippa), który na skutek niedawnego wypadku utracił czucie w nogach i od tego czasu porusza się na wózku inwalidzkim. Pewnego dnia pojawia się w jego życiu człowiek, przez którego został kaleką. W tej roli Mirosław Zbrojewicz. W końcu wszyscy bohaterowie znajdują się przy jednym stole...

"Pasożyty" powstały zaledwie kilka lat temu. CM razu ogłoszono je jedną z najbardziej brutalizujących sztuk współczesnych. Wiele w tym racji, bo całość lepiej wpisuje się w kanon antyestetyki niż klasycznego piękna. Jednak to właśnie decyduje o sile przedstawienia, które w reżyserii Gawrona momentami wręcz odpycha swoją brutalną dosadnością. Z tym że brutalność i brzydota służą jako dopełnienie masy przesłań przebijających z odgrywanych scen.

Motyw odkupienia win, motyw pretensji do świata za doznane krzywdy, motyw bólu istnienia, motyw wyboru śmierci jako remedium na dokuczliwość życia, motyw walki o zachowanie pozorów normalności w świecie opanowanym przez nienormalność - to wszystko przebija się w kolejnych scenach. Ponadto każda scena to próba odtworzenia przyczyn upadku moralnego bohaterów, którzy pogrzebali już nadzieje na lepsze życie. W końcu "Pasożyty" to spektakl o zupełnym braku poszanowania dla życia, dla człowieka. Smutna refleksja wypływa z kolejnych wypowiedzi. Mianowicie to, że każdy człowiek dla kogoś innego jest pasożytem, robakiem, którego należy zgnieść, zdeptać. Pasożytem, który żeruje na nieszczęściu i czerpie radość z wysysania sił życiowych. Skrajną postacią upadku wartości życia jest wypowiedź Friderike o jej dziecku. Paląc papierosa, mówi bez emocji: Moje dziecko potrzebuje smoły. Niech się już w łonie matki zacznie pokrywać warstwą sadzy, aż będzie kulą czarnego lepkiego asfaltu, łatwą do wessania, to najlepsze przygotowanie do sensownego życia. Przerażające jest również to, co mówi niemal z rozbawieniem poruszający się na wózku kaleka: Spójrz na tych ludzi, jak się pocą w upale, spójrz na to bezmyślne bydło rzeźne, na które już czeka śmierć, jak się kłębi pod bezlitosnym niebem.

Marius von Mayenburg stworzył sztukę ociekającą brudem istnienia, śmierdzącą strachem i odurzającą rezygnacją. Odegranie takiego spektaklu dla aktorów było niezwykłym wydarzeniem. - My jako aktorzy mimo rozpracowania podstawowych tematów tego dramatu musieliśmy siebie wyczuć oraz wzajemnie dopasować. W dramacie psychologicznym, który jest jednym z najtrudniejszych gatunków, najważniejsza jest konstrukcja wewnętrzna bohaterów. Mam nadzieję, że ze spektaklu na spektakl nasze postaci będą ewoluować i dojrzewać, czyniąc go coraz bardziej wartościowym - wierzy Grażyna Rogowska.

Poszczególne postacie to indywidualne opowieści o dramacie istnienia, każda w innym wymiarze. Jednak niemożliwe byłoby stworzenie tak wyśmienitych kreacji bez świetnej gry aktorskiej. Matylda Damięcka, błądząc nieobecnym wzrokiem po widowni i omiatając nim tragedię małżeństwa Friderike, jest niezwykle wiarygodna, a emocje, które pokazuje, zdają się wypływać w jej wnętrza, bez wymuszania, udawania. Z kolei Grażyna Rogowska snuje się po scenie, idealnie oddając charakter słabej kobiety, która jednak stara się zachować pozory normalności w opanowanym przez szaleństwo świecie. Na wielkie brawa zasługuje Przemysław Stippa, który oprócz wyśmienitej dykcji posiada talent hipnotyzowania publiczności. Bardzo dobrze wypada Michał Ziembicki, który czyni Petrika lodowatym i nieugiętym, pochłoniętym jedynie żądzą. Z kolei Mirosław Zbrojewicz udowadnia, że potrafi, nawet niewiele mówiąc, przykuć uwagę widza.

W spektaklu Tomasza Gawrona nie brakuje krwi, potu i łez: Całość uderza swoją brutalnością, nienawiścią i degrengoladą. Po wyjściu z teatru miałam wrażenie, że osiadł na mnie ten cały brud, bo sztuka kończy się tam, gdzie jeszcze wiele zostało do powiedzenia. Długo zastanawiałam się, czym jest to wrażenie obrzydliwej lepkości po obejrzeniu "Pasożytów". I wydaje mi się, że to właśnie takie specyficzne katharsis. Katharsis pasożyta.

Cytaty pochodzą ze strony internetowej: http://www.adit. art.pl/index.php?option= content&task=view&id=583.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji