Artykuły

Schiz nocy letniej, czyli Szekspir w psychiatryku

"Sen nocy letniej" w reż. Renaty Jasińskiej w Teatrze Arka we Wrocławiu. Pisze Ewa Orczykowska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Nie idź na ten spektakl, jeśli w przedstawieniach szukasz nowoczesnych środków wyrazu, wybitnych kreacji aktorskich albo odpowiedzi na pytania o kondycję współczesnego teatru. "Sen nocy letniej", który w piątek pokaże teatr Arka, żadnego z tych zagadnień nie poruszy. Ale na pewno zaskoczy.

Pomysł z pozoru jest prosty: adaptacja komedii Williama Szekspira. Tematyka lekka, łatwa i przyjemna. Pięć aktów opowiada o miłosnych przygodach trzech par: Hermii i jej narzeczonego Lizandra, Demetriusza i zakochanej w nim Heleny oraz królewskiej pary elfów: Tytanii i Oberona. Bohaterowie w letnią noc trafiają do tajemniczego lasu, gdzie z udziałem elfów i duchów przeżywają swój dziwny sen.

Jednak scenariuszem spektaklu nie jest tekst klasycznej, XVI-wiecznej sztuki angielskiego dramatopisarza, lecz swobodna wariacja na jego temat, stworzona przez chorego na schizofrenię pacjenta szpitala psychiatrycznego.

Akcja toczy się nie wśród drzew, a w sterylnych salach i korytarzach, a zwiewne sukienki zastępują białe kitle. Zamiast kwiatów - strzykawki. Zamiast śmiechów - krzyki.

Właśnie taką interpretację tekstu wyreżyserowała w teatrze Arka Renata Jasińska, a wspomnianym pacjentem i autorem scenariusza jest Sebastian Kubicz, na co dzień leczący się w zakładzie w Stroniu Śląskim.

Nie jest to przedstawienie dla osób nadwrażliwych. Nasilenie emocji fundowanych przez aktorów powoduje, że po kilkunastu minutach mamy ochotę opuścić salę. Jak tu jednak wyjść, gdy dookoła jest ciemno, a ze wszystkich stron dochodzą rozpaczliwe jęki? Ponoć Kubiczowi w napisaniu swojej wersji Szekspirowskiej komedii pomogły "głosy". My ich nie słyszymy, więc tym trudniej nam wytrzymać wysoki poziom napięcia utrzymującego się przez cały spektakl. To równie dobrze może widza zniechęcić, jak zafascynować.

Na pewno jednak interesujące jest to, że teatr Arka od początku istnienia angażuje jako aktorów osoby niepełnosprawne umysłowo. W "Śnie nocy letniej" nie sposób odróżnić ich od zawodowych aktorów: z równym profesjonalizmem zostaje odegrana rola zdesperowanej Tytanii (Ewelina Niewiadomska), co wyjętego z koszmaru Tezeusza (Jan Kot).

Jest to dowód na to, że teatr integracyjny nie musi kojarzyć się tylko z banalnymi, szkolnymi przedstawieniami. Przeciwnie - może być odskocznią od modnych, ale nie do końca zrozumiałych wizji, które serwują nam dzisiaj znani reżyserzy.

Spektakl nie próbuje odpowiadać na jakiekolwiek pytania. Bierze pod lupę nie tylko psychikę chorego człowieka, ale i sam szpital psychiatryczny, który zazwyczaj otacza aura tabu. Jego obraz, pokazany z perspektywy schizofrenika, budzi jednak pewne wątpliwości.

Czy relacje między personelem a pacjentami naprawdę są aż tak sadystyczne? Czy faktycznie chorzy marzą jedynie o tym, by - jak w scenie finałowej - wejść w rolę oprawców i potraktować lekarza jak prostytutkę? Mimo dosłowności skojarzeń przedstawienie jest warte uwagi. Choćby dlatego, że nie traktuje tekstu Szekspira jak pretekstu do nachalnego epatowania nagością, jak "Sen..." w reżyserii Moniki Pęcikiewicz na scenie Teatru Polskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji