Artykuły

Życie jako show

Kiedy na małym ekranie spotyka się praca tak wielkich indywidualności polskiego teatru, jak Tadeusz Różewicz i Jerzy Jarocki - efekt musi być interesujący, choć oczywiście ocena efektu artystycznego może być różna. Ale bez wątpienia w czwartkowym Studiu Teatralnym "Dwójki" obejrzymy, spektakl niezwykły. Oto Jerzy Jarocki pracując nad spektaklem dyplomowym IV roku Wydziału Aktorskiego krakowskiej PWST dokonał nie lada sztuki, tworząc kompilacje z różnych dramatów Tadeusza Różewicza. Reżyser musiał zyskać aprobata, dramaturga, gdyż jego nazwisko pojawia się w czołówce spektaklu, Tadeusz Różewicz nigdy nie napisał dramatu, pod tytułem "Non-stop-show" - to Jarocki wykreował taką nową sztukę, na którą składają się mniej i bardziej znane fragmenty dramatów autora "Kartotek. I właśnie chyba "Kartotece" najbliższa jest cała konstrukcja widowiska. To jakby podroż bohatera przez kolejne etapy życia. - zaczyna się spektakl od efektownej sceny narodzin, później mamy niby-scenki rodzinne, wreszcie śmierć, sąd z nieodzowną wagą ważącą ludzi i przerażające słowa o śmierci Boga.

Jarocki bardzo efektownie zestawia scenki i cytaty - nie jest to takie trudne, bowiem Tadeusz Różewicz w swoich sztukach posługuje się językiem bardzo żywym, trawestuje i włącza częsta do swoich tekstów scenicznych zwroty i elementy języka potocznego, zwłaszcza wiejskiego. Dramaturg-poeta często w jednym zdaniu potrafi zawrzeć trafną diagnozą naszej rzeczywistości, jak choćby ten słynny passus o byle jakich Gustawach, którzy przekształcają się w byle jakich Konradów. Ale oglądając ten spektakl muszą nasunąć się wątpliwości, czy ta kompilacja tworzy nową jakość artystyczną, nową wartość. Jako praca warsztatowa, studyjna, do tego służąca edukacji młodych aktorów, pomysł Jerzego Jarockiego jest z pewnością; ciekawy, ale nie sądzę, aby tak skonstruowane widowisko miało szansę na dalszą, samoistną egzystencję. Są jednak w "Non-stop-show" całe partie, w których akcja wyraźnie siada, nuży, a wątek myślowy rwie się. Oryginalne dramaty Różewicza miały pod tym względem konstrukcję bardziej spójną. Tyle jeśli idzie o samą kompilację. Natomiast bardzo ciekawe jest w tym przedstawieniu wykorzystanie muzyki - skomponowanej przez Krzysztofa Knittla - zwłaszcza wtedy, gdy tekst podawany jest w formie rockowego protest-songu.

Jak na trudną materię, z jaką przyszło się zmierzyć młodym aktorom, radzą oni sobie w tym spektaklu całkiem nieźle, a twarz Szymona Kuśmidera, w roli Adasia, z pewnością pozostanie nam w pamięci. (Czwartek, 3 października godz. 21.30 program II).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji