Artykuły

Kwestia smaku

JAN KOTT o Stanisławie Ignacym Witkiewiczu: "W powieściach swoich i sztukach koniec świata, tego świata, do którego sam należał, przedstawiał jako wielką farsę. Wszystkie samobójstwa w jego teatrze są na niby, tylko jego własne było serio".

"Pożegnanie jesieni" Witkacego, wreszcie wznowione po sześćdziesięciu paru latach od pierwszego wydania (1927), przestało już straszyć i pociągać jak owoc zakazany. Jeszcze kilka lat temu trzeba by o tę książkę walczyć i gdyby się ukazała - zdobywać spod lady. Po tym, co się stało w ostatnich dziesięcioleciach i wobec tego, co się dzieje obecnie w świecie, zbladł obraz katastroficzny wizji Witkacego. Dotyczy to w jakimś stopniu całej twórczości autora "Matki", jakości dramaturgicznych tej twórczości, psychologicznych, filozoficznych, estetycznych.

Przypomnijmy je tu pokrótce: surrealizm dziwności i niezwykłości, naturalności w nienaturalnym, snów i możliwych niemożliwości; seria naskakujących na siebie obrazów; narastanie kierunkowych napięć dynamicznych, dziwność postaci, strojów i nazwisk; groteskowe figury uproszczonej psychologii, bohaterowie jako manekiny, automaty, marionetki; dojmujące odczucie obcości i wrogości bytu; wykrzywione istnienie w wyolbrzymionej matni; zamach mechanizacji, uniformizacji i zbydlęcenia na indywidualność ludzką; demonizacja totalna; wszechżargon filozoficzno-scientystyczno--uczniowski; walka płci; męki nienasycenia metafizycznego; amoralna tytaniczność bohaterów; pokusy totalitaryzmu i lęki wobec rewolucyjnych sił destrukcji; nihilistyczny bezsens wszystkiego, zapadający się pod maską siły marności, istnienia podrygującego od tragizmu do błazeństwa; apokaliptycznie katastroficzne wizje totalnego końca; zmienność nastrojów - od krzyku do ciszy, od brutalności do subtelności, od grozy do groteski i humoru...

Mikołaj Grabowski, reżyser, adaptator i aktor, znany i nagradzany, twórca kilku znakomitych przedstawień, przysposobił "Pożegnanie jesieni" na scenę i wystawił w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, Przedsięwzięcie ryzykowne - i nieudane, niestety. To nic, że nie jest to spektakl do dobrego i długiego zapamiętania przez publiczność. Żebyż była to przynajmniej satysfakcja jednego wieczoru! A tu - Witkacy rozbrojony ze swej drapieżności, rozmyty na kolorowo i brudno. Jakiś przykry niedosyt, ba, miejscami niesmak.

Nasuwają się dwie podstawowe kwestie. Pierwsza: Grabowski zdobył sobie uznanie m.in. teatralnymi adaptacjami prozy. Lecz w tym przypadku wziął na warsztat powieść pisarza, który równocześnie był wybitnym, prekursorskim, autorem dramatów. Grabowski mówi tak: "Przyznam, że jeżeli mam do czynienia z autorem, który pisał zarówno powieści, jak dramaty, wolę pracować nad jego powieściami (...) Twierdzę, że w powieściach, za które się często zabieram, mam szansę docierać do autora wprost. Jestem bliżej niego, jego świata, jego sposobu doznawania rzeczywistości, jego myśli". To bardzo ciekawe i dyskusyjne stanowisko. I jeszcze: "Taka właśnie liryczna opowieść o końcu europejskiej cywilizacji, o końcu samego Witkacego jest zawarta w Pożegnaniu jesieni".

Czy zatem reżyser powinien - nadając temu utworowi formę dramatyczną - wzorować się na oryginalnych dramatach pisarza, czy też może sobie pozwolić na własny styl, własną wizję? Tak czy owak, mając do czynienia z Witkacym adaptator-reżyser porywa się na czyn karkołomny. Bo to nie Rzewuski, Kitowicz, Gombrowicz... No i Witkacy wypadł źle. Reżyser nie znalazł właściwego sposobu prowadzenia opowieści teatralnej, Ani to styl Witkacowski, ani własny. Parodia jednego i drugiego. A może o to właśnie chodziło?

Jeśli tak, to narzuca się druga kwestia: dlaczego taki wytrawny i mądry reżyser daje się wodzić na pokuszenie złemu smakowi, trywialności, nudzie? Jaki diabeł mu podpowiada, że publiczność teatralną trzeba dziś pretensjonalnie szokować, epatować ekscytującymi namiastkami? I to wtedy, kiedy się ma do czynienia z wybitnym autorem, kiedy się ma do dyspozycji dobrych aktorów, z samym sobą pośród nich? Adekwatną ilustracją wspaniałości przedstawienia jest czerwieniony zewłok jurnego koguta, wzbogacający obrazkowo programową broszurkę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji