Artykuły

Kto z nas ma robić teatr?

Rozmowa z Kazimierzem Dejmkiem

- Dokonał Pan licznych zmian w układzie "Wyzwolenia", licznych skreśleń, które innemu twórcy nie uszłyby na sucho. Udowodnił Pan w ten sposób, że przedkłada własną wizję "Wyzwolenia" nad oryginał Wyspiańskiego. Stąd rodzi się pytanie o rodowód Konrada. Dla Wyspiańskiego był on kontynuacją Konrada z "Dziadów" Mickiewicza, czy dla Pana jest kontynuację Konrada z "Dziadów" Dejmka z 1968 roku!

- Nie wiem, czy dokonane zmiany ujdą mi na sucho. Przewiduje okropne larum, bo okazja niecodzienna; oto reżyser, który od lat głosi obowiązek wierności literze i duchowi utworu, przestawia sceny, kreśli niemiłosiernie tekst, usuwa postać Muzy itd., itd., lista przestępstw długa. Tak, to prawda, naruszyłem literę lecz czy sprzeniewierzyłem się duchowi utworu?

Parokrotnie zabierałem się do wystawienia "Wesela" i rezygnowałem, głównie z powodu "plotki o Weselu". Wciąż mi brzęczała nad uchem, wciąż mąciła obraz utworu i moje o nim wyobrażenie. Przed niedawnym czasem jakbym się od niej uwolnił. Przypuszczam, że to moje rozstanie z "plotką o Weselu" umożliwiło mi bezpardonowe obejście się z "plotką o Wyzwoleniu" i te dzięki temu. oślepiająca teraźniejszość tego dzieła wyłoniła się nagle z jego zamglonej przeszłości.

- Czy w Pańskiej koncepcji "Wyzwolenia" szło tylko o przezwyciężenie "Plotki o Wyzwoleniu" wziętej z czasów Wyspiańskiego, czy również tej wziętej z czasu Swinarskiego!

- Nie zajmuję się na scenie polemiką z autorami czy z moimi kolegami. A poza tym - do chwili premiery w Teatrze Polskim nie widziałem, niestety, żadnego wystawienia "Wyzwolenia" nawet tych głośnych, jak Wilama Horzycy w "Narodowym", Bronisława Dąbrowskiego w "Słowackiego" Józefa Wyszomirskiego w Katowicach, czy najgłośniejszego - Konrada Swinarskiego w Starym.

- Konrad AD 1982 jest całkowicie antyromantyczny...

- Czy aby na pewno? Wedle jakich kryteriów "antyromantyczny"? Chyba tylko w świetle naszych wyobrażeń o romantycznym bohaterze i być może wedle naszych codziennych teatralnych praktyk i doświadczeń.

Jak do tej pory, moim największym przeżyciem teatralnym była Wielka Improwizacja w wykonaniu Gustawa Holoubka w "Narodowym". Holoubek osiągnął tam szczyt aktorskiego kunsztu, nie wiem, czy można jeszcze w aktorstwie jakiś krok dalej uczynić. Podstawą i siłą tego wykonania oraz głównym instrumentem technicznym - była myśl. Z niej wybuchało natchnienie i aktorski geniusz.

Wydaje mi się, że Jan Englert bardzo dobrze rozumie, co więcej, dowodzi w swoim wykonaniu, iż romantycznemu bohaterowi nie jest odjęte myślenie.

W związku a i z poprzednim Pańskim pytaniem, zajrzyjmy do programu. Józef Kotarbiński rzeczywiście zaświadcza, iż wedle zamiaru Wyspiańskiego Konrad z "Dziadów" i Konrad z "Wyzwolenia" to jedna postać, która się zmienia z biegiem czasu, to uosobienie wielkich pragnień narodu i narodowego bólu. Konrad z "Wyzwolenia" jest takim, jakim się przedstawia w umyśle dzisiejszych czytelników czyli mówiąc inaczej, jest reprezentantem bólów, porywów i pragnień ".Polski współczesnej".

Literacki rodowód postaci jest u nas zachowany i mniemam, iż zadania i charakter jej przypisane - spełnione, w miarę naszych sił i najlepszej woli.

Czy jest "dalszym ciągiem" Konrada z "Dziadów" AD 1968? Tak.

- W I akcie oglądamy jakby film retrospektywny, złożony z tych wszystkich wątków, które ukształtowały Konrada. Motyw nieudanego zrywu podchorążych ("Noc listopadowa") przeplata się z reminiscencjami rabacji galicyjskiej i powstania narodowego w oparciu o chłopstwo ("Wesele"). Potem Konrad mówi: "Sam już na wielkiej, pustej scenie" Tak Pan widzi pozycje inteligenta we współczesnej Polsce.

- "Sam już na wielkiej, pustej scenie" to nie jedyne oświetlenie postaci Konrada w naszym przedstawieniu. Nie Erynie, lecz Hestia wzywa go: "Na czyn!", nie Erynie lecz Geniusz, rzucając pod nogi Konrada złoty wieniec, mówi doń: "Gdziekolwiek pójdziesz nocą ciemną, spętany wszędy pójdziesz ze mną", pomimo Konradowego "poezjo, precz, jesteś tyranem" Czy my sami nie pozostajemy wciąż w jej władzy? Czy nie utożsamiamy nazbyt pochopnie wielu naszych narodowych mitów z imponderabiliami? "Podajcie dłoń, podajcie dłoń, zemsta, zemsta ocali" wzywa nas Konrad w zakończeniu. Ci sami robotnicy, którzy na początku solidaryzowali się z nim, teraz dłoni mu nie podają.

- Ten Konrad nie tylko nie jest romantyczny, on nie jest także ludzki. Jest symbolem. Jak szeroki zakres znaczeniowy skłonny byłby Pan mu przypisać! Czy ma Pan świadomość, jak tę postać rozumie publiczność!

- Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Staram się często bywać na przedstawieniach, bo interesują mnie reakcje publiczności. Rozmaicie z tym bywa. Na premierze publiczność urządziła sobie kabaret polityczny, niezależnie od przedstawienia. W scenie Masek oklaskuje się często teksty "antyrządowe", "prorządowe" nie budzą entuzjazmu, ale przecież żaden rząd w Polsce nie może liczyć na entuzjazm Polaków, taki już mamy fason a ostatnio i sporo dotkliwych powodów.

W sumie przedstawienie przyjmowane jest przychylnie, choć nie obeszło się bez zakłóceń: 23 lipca grupka zorganizowanych pań i panów usiłowała zakłócić przebieg przedstawienia kasłaniem, demonstracyjnymi oklaskami, nie podejmowanymi przez publiczność, w czasie ukłonów ciśnięto w aktorów zgniłym pomidorem. Domyślam się, że byli to jacyś krytycy teatralni i filologowie, którzy oburzeni moją bezceremonialnością wobec tekstu, w ten sposób zaprotestowali przeciwko "szarganiu świętości".

- Byliśmy przez chwilę przy trylogii Wyspiańskiego ("Wesele", "Wyzwolenie", "Akropolis"). "Wyzwolenie" już jest, planuje Pan "Wesele". W obu przypadkach mowa o pesymistycznych, tragicznych częściach trylogii. Jest jednak jeszcze jedna część - wyjątkowa, nieoczekiwana, pełna jasności i optymizmu. Czy myśli Pan o wystawieniu "Akropolis"?

- "Akropolis" wystawiłem w Teatrze Nowym w Łodzi, na 10-lecie tego teatru, w 1959 roku. Przedstawienie miało parę zalet, było jednak w sumie nieudane. Nie mogło się zresztą wtedy udać, bo ani ja nie mogłem sprostać zadaniu, ani mała, kameralna scena Teatru Nowego. Jedyną sceną, na której można by w tej chwili pokusić się o wystawienie "Akropolis", jest scena Teatru Wielkiego w Warszawie. Czy zdecyduję się na wystawienie "Akropolis" w Teatrze Polskim? Trudno mi teraz odpowiedzieć z całą pewnością; wiem, że nie zrobię tego przed wystawieniem "Wesela". Myślę, że trzeba przejść przez czyściec pracy nad Weselem" i Wyzwoleniem", żeby się zabrać do pracy nad "Akropolis".

- Wielu krytyków uznało, że jedynie Pan stanął na wysokości zadania w mijającym sezonie teatralnym, że tylko Panu udało się zrealizować założony wcześniej plan. Co dalej? Co Pan planuje w najbliższej przyszłości?

- A cóż to się stało, te mnie owych wielu krytyków teatralnych tak nagle polubiło, jak Pan twierdzi? Czyżby mieli zamiar powołać mnie na Hanuszkiewicza ery posierpniowej? No, mniejsza z tym. A teraz owo "udało się". Między nami mówiąc - nie tak znów wiele się udało, wykonywaliśmy to, co do nas należało, pomimo nie nazbyt sprzyjających okoliczności, ale teatr przecież musimy robić w każdej sytuacji, w każdych warunkach, kto go ma robić za nas? Ministerstwo? KC? Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego? Szwedzi?

Teatr jest ludziom potrzebny, przekonaliśmy się o tym w ciągu mijającego sezonu. To nasze wielkie szczęście i wielka radość.

A co do repertuaru na przyszły sezon, mamy zamiar zorganizować w październiku konferencję prasową na ten temat .Dziś mogę Panu powiedzieć, że sezon na dużej scenie otworzymy prapremierą sztuki Ireneusza Iredyńskiego "Terroryści" w reżyserii Jana Bratkowskiego i scenografii Krzysztofa Pankiewicza, zaś na scenie kameralnej premierą "Garbusa" Sławomira Mrożka w reżyserii Jerzego Rakowieckiego, dekoracjach Andrzeja Majewskiego, z kostiumami Łucji Kossakowskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji