Artykuły

Krzycząc Słowackiego

Puryści mają pełne prawo strzelać do reżysera Pawła Łysaka, za "Księcia Niezłomnego" na scenie Teatru Polskiego w Poznaniu. Istnieje jednak obawa, że tym samym mogą się stać - zupełnie niechcący

Dzieło Calderona/Słowackiego przerobione zostało w Teatrze Polskim na brutalną opowieść o męskich grach i gierkach wojennych. O nienawiści - równie bezwzględnej po muzułmańskiej i chrześcijańskiej stronie barykady.

Po prostu wojna

Łysak okroił tekst do najważniejszych wątków, wyostrzył też postacie - aż do karykatury - i przeniósł całą historię w bardzo publicystyczną współczesność.

Niczego się tu nie owija w bawełnę. Portugalscy wojownicy nie przypływają do Fezu okrętami - mamy do czynienia z regularnym desantem z powietrza, Uzbrojeni po zęby, niczym batalion złożony z samych Rambo, chcą szerzyć na afrykańskiej ziemi chrześcijaństwo, niszcząc i plądrując w imię wiary.

Muzułmański król Fezu w kusej marynarce, miękki i delikatny niczym kobieta, przesuwa paciorki swojego różańca, rozmawiając z córką. Ale i on pokaże, na co go stać - napadnięty przez wroga - najpierw wroga ugości, potem jednak zada mu najstraszliwsze tortury. Wszystko stanie się w kontekście wyrafinowanych, intelektualnych rozważań o różnicy między pychą i pokorą.

Nie po raz pierwszy

Tekst Słowackiego jest wykrzyczany, wybełkotany, wpisany w bardzo zmieniające jego znaczenie sytuacje gwałtów i fizycznego okrucieństwa. To będzie pewnie główny powód kalumni za kalanie literackiej świętości.

Nie jestem purystką. Mało tego, jestem przekonana, że krzyk i bełkot to rzeczywiście najlepsza forma wyrażenia na scenie tego, czego "Książę" może dzisiaj dotyczyć. A czego dotyczy? W prostej linii "Wiadomości", które oglądamy codziennie, które nie robią na nas żadnego wrażenia. Znam wagę postulatu niemieszania sztuki i publicystyki. Mam potrzebę uwznioślenia i przeżywania w teatrze katharsis. Jestem za. Tyle tylko, że Łysak zdaje się mówić swoim przedstawieniem opartym na "tragedii w trzech aktach", że tragedia w pełnym tego słowa znaczeniu na naszych oczach traci rację bytu - zaszlachtowana, sponiewierana, upodlona. Jako społeczeństwo (tak zwana Europa, tak zwana ludzkość) używamy wzniosłych słów, podpieramy się szlachetnymi ideami. Coraz częściej jest to jednak bełkot, krzyk albo strzał, którego nikt nie jest w stanie powstrzymać - między państwami, między ludźmi. Nie po raz pierwszy w historii i niechybnie nie po raz ostatni.

Spektakl toczy się w pozbawionym wody basenie - można tu tkwić, można się stąd próbować wyrwać. To niepotrzebna nikomu dziura w ziemi, pułapka. Co jest naszą pułapką? Tradycja i kultura, w imię której można zabijać? Czy mamy wobec tego zaprzeczyć tradycji? Odpowiedzią zdaje się ostatnia scena rozgrywająca się na ekranie. Zbliżone w kadrze twarze Ferdynanda i Feniksany, córki króla Fezu. Kobieta i mężczyzna prowadzą rozmowę o kwiatach i gwiazdach. U Słowackiego ta rozmowa rzeczywiście się odbyła - tylko znacznie wcześniej. Łysak przenosi ją na finał w zaświaty, w niespełnioną potencjalność. Jakby chciał dawać nadzieję choć na indywidualną międzyludzką bliskość.

Nie wszystko

Spektakl w znacznej mierze wypełniają "ekwilibrycje" z bronią i prezentacje siły fizycznej. Pierwsza scena, w której książę Ferdynand na klęczkach gotuje się do walki, oddychając miarowo - robi ogromne wrażenie. Inne - oscylują w stronę ruchowego układziku, mającego - jak sądzę - nadać spektaklowi rytm. Ten rytm jest bardzo potrzebny - ruch trzeba jednak wypełnić energią: prawdziwą, a nie zagraną.

Moje zastrzeżenia budzi też epatowanie z ekranu głębi sceny dokumentalnymi zdjęciami z prawdziwej rzeźni. Mocny zabieg - to prawda. Wydaje mi się jednak, że taki chwyt to pójście po najmniejszej linii oporu. Efekt zbyt łatwy. Groteskowa - jak zwykle zresztą - okazała się teatralna krew, której w przedstawieniu nie oszczędzano.

Wszelkie niedostatki czy niedociągnięcia rekompensuje mi przedstawienie jako całość. Rekompensują postacie zagrane przez Rolanda Nowaka (król Fezu), Michała Kalitę (tytułowy książę Ferdynand) oraz Ewę Szumską (Feniksana). To dzięki nim stare sensy wcale nie ulatują, nie gubią się, ale zaczynają żyć w nowych kontekstach, w innych realiach - przeczytane dziś przez nas i dla nas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji