Artykuły

Rewizor wśród pasożytów

"Z rączki do rączki" w reż. Pawła Pitery w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Recenzja Bożeny Szal-Truszkowskiej w Ziemii Kaliskiej - Gazecie Poznańskiej.

Paweł Pitera obiecał kalis kiej publiczności dwie godziny dobrej zabawy. I dotrzymał słowa. Komedia Michaela Cooneya "Z rączki do rączki", której premiera odbyła się w ostatnią sobotę [12 marca], jest w stanie rozbawić każdego.

Spektakl ucieszy tych, którzy znają realia bogatych państw zachodnich, gdzie monstrualnie rozbudowany system opieki socjalnej wręcz prowokuje do oszustw. (A właśnie o tym traktuje sztuka Cooneya.) Ale także i tych, którzy z nostalgią wspominają lata PRL-u, kiedy każdy miał pracę oraz kartki na mięso, cukier, pół litra czystej i coś tam jeszcze. Usatysfakcjonuje zarówno uczulonych na społeczne patologie, jak i wiecznie tęskniących za "rajem utraconym" czyli tzw. państwem opiekuńczym. A dla oportunistów, którzy skłonni są tolerować społeczne pasożytnictwo i z podziwem patrzą na różnych oszustów, skutecznie wspinających się na szczyty kariery, może być nawet niezłym materiałem szkoleniowym

Lawina nieszczęść!

Kolonia pasożytów społecznych, którą podglądamy na kaliskiej scenie, rozwija się imponująco. Scenograf (Wojciech Stefaniak) zbudował jej całkiem przytulne gniazdko. Wygodny salonik z dużą kanapą i mnóstwem drzwi, prowadzących do rozmaitych pomieszczeń, gdzie w niedostępnych dla widza zakamarkach spokojnie dojrzewają kolejne zalążki intryg, aby w stosownym momencie znienacka wybuchnąć na scenie.

Ów dom zresztą niczym szczególnym się nie wyróżnia. No, może jedynie tym, że jego lokatorów nawiedzają wszelkie możliwe nieszczęścia: bezrobocie, choroby, nieszczęśliwe wypadki, kalectwo, załamania psychiczne itp. A ich eskalacja jest porównywalna chyba tylko z pewnym serialem telewizyjnym, gdzie też wszyscy intensywnie cierpią i nieustannie narzekają. Z tą jednak różnicą, że w sztuce Cooneya większość członków licznej acz pechowej familii istnieje tylko w... imaginacji głównego bohatera, a zarazem autora całej akcji wyłudzania świadczeń socjalnych. Za to przysługujące im zasiłki są całkiem realne, jak również inne formy pomocy społecznej, co czyni to przedsięwzięcie wielce opłacalnym.

Wzorowy inspektor z klasą

Cały ten sprawnie funkcjonujący układ niestety zawodzi, kiedy nieunikniona staje się konfrontacja podopiecznych biura opieki społecznej z urzędowym inspektorem. Sytuację uratować mogą tylko "przebieranki". Zdrowy musi udawać więc kalekę, młoda kobieta staruszkę, mężczyźni noszą kobiece suknie, a umarli po prostu uciekają z trumny. Przy czym każda taka metamorfoza staje się źródłem kolejnych nieporozumień.

W końcu w całym tym zamieszaniu nikt już nie potrafi się połapać. No, może za wyjątkiem niezwykle logicznie myślącego, jakkolwiek łatwowiernego inspektora Jenkinsa. Maciej Grzybowski, któremu przypadła ta rola, stworzył najlepszą w tym spektaklu postać wzorowego urzędnika, ślepo przestrzegającego przepisów, co skutecznie zakłóca mu odbiór rzeczywistości. Cierpliwy i dobroduszny, na dodatek nieco zramolały, przyjmuje wszystkie niespodziewane zmiany sytuacji z najprawdziwszą angielską flegmą. Przezabawny w dialogach wzbogacanych językiem migowym, a także zakłócanych kolejnymi szklaneczkami cherry, "Grzyb" potwierdził raz jeszcze, że jest aktorem dużej klasy.

Zespół zdałe gzamin

Nie do końca odnalazł się w głównej (i niełatwej!) roli twórcy i animatora całego systemu oszustw Lech Wierzbowski, który gra nierówno; chwilami zaskakuje inwencją i temperamentem, potem jednak traci rytm. Nieźle czuje farsowe klimaty Zbigniew Antoniewicz, dobrze obsadzony jest Jacek Jackowicz, bardzo zabawny Janusz Grenda i jak zwykle niezawodny w tego typu repertuarze Ignacy Lewandowski. Agnieszka Dzięcielska wnosi do spektaklu sporo kobiecego wdzięku, Krystyna Horodyńska trochę urzędowej powagi. Z aktorskiej młodzieży bardziej przekonywająca zdaje się być Małgorzata Kałędkiewcz niż Kama Kowalewska. W sumie jednak kaliski zespól, który już po raz drugi pracuje z Pawłem Piterą, wywiązuje się z tego zadania zadowalająco. Poprzednia premiera tegoż reżysera, farsa "Wszystko w rodzinie" cieszyła się sporą popularnością. A najnowszej można wróżyć jeszcze większe powodzenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji