Artykuły

"GORĄCY UCZYNEK"

Wiktor Budzyński uraczył nas komedią tym razem nie własną, a krajową, pióra W. Fałkowskiej i A. Rowińskiego. Oczywiście, jako jej reżyser, odpowiednio ją podał. Teatr na całym świecie łaknie komedii, gdyż pozwala nam się uśmiać z siebie. Koi nasze, nowoczesnym życiem zszarpane nerwy, leczy uśmiechem.

Jeżeli chodzi o teatr polski w Londynie, ma on większe znaczenie dla nas, jak zresztą świetny i łatwo dostępny, teatr angielski. Bez polskiego teatru bylibyśmy nieszczęśliwi. Dlatego tych kilkadziesiąt nowych pensów, które teatr kosztuje, wraca jako zastrzyk radości.

Komedia przechodząca w farsę, jest znakomicie napisana i jej akcja rozgrywa się współcześnie. Nasycona aktualnością i pełna świeżych powiedzonek, powoduje nieustanne wybuchy śmiechu na widowni. Oparta na trójkącie, mąż, żona i ta trzecia. Ale jak zobaczymy w jej akcie 3-cim, to tylko pozory, gdyż mąż kocha tylko żonę, a ta trzecia, ma zakochanego w sobie młodzieńca. Jest i studentka uniwersytetu, a więc dzisiejsza młodzież, lekarz, jego żona, jej przyjaciółka, która zna życie, jest i wspaniała, szukająca pracy służąca.

Budzyński dobrał znakomicie wykonawców. Koncert gry dają H. Reszczyńska i W. Schejbal jako małżeństwo kochające się gorącą miłością, choć mąż jest zapracowany, a żona spragniona świata, a zmuszona siedzieć w domu przy małym dziecku. Żona, by zdobyć więcej czasu dla siebie, poszukuje służącej. I tu pojawiają się dwie znakomite aktorki: T. Lisiewicz, której głos z radiostacji lwowskiej znała dobrze przedwojenna Polska i R. Łubieńska.

Łubieńska-studentka i krewna, jest jednak kiepską służącą, a ponadto żona podejrzewa, że między jej mężem a studentką powstało głębsze uczucie.

Zazdrość jej podsyca jej przyjaciółka, żona ministra i doradczyni wszystkich. Powstaje szereg sytuacji, które są istotą intrygi komediowej. Następnie wszystko się wyjaśnia. Następuje "happy end". Przyjaciółkę znakomicie gra H. Kitajewicz, która dodaje blasku całej sztuce.

Młodzieńca, sportowca, który stara się o rączkę studentki, gra bardzo przystojny J. Hubert, którego widzieliśmy niedawno w "Obronie Ksantypy".

Scenografia J. Smosarskiego i W. Schejbala urocza. Mini-scena "Ogniska" rozszerzyła się. Lustro (bez lustrzanej szyby) też świetnie wyszło. Panie dostały kilkanaście bukietów kwiatów, a całość wyszła lekko, dowcipnie, przyjemnie. Mogę polecić tę sztukę wszystkim. Budzyński, jak zawsze, dał nam atrakcyjny program.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji