Artykuły

Po prostu królowa

EWA WIŚNIEWSKA. Bardzo mało jest tak wybitnych a zarazem tak niewykorzystanych przez polski film aktorek. Kompensuje jej to teatr i koledzy, z których najwięksi porównują ją do wielkiej Aleksandra Śląskiej lub do Meryl Streep. I zakochani w niej widzowie, którzy mocą dzięki właśnie ukazującej się książce "Ewa, czyli o tej Wiśniewskiej" poznać lepiej tę tyleż fantastyczną, co tajemniczą kobietę.

JAN ENGLERT

Należy do nielicznych aktorek, które potrafią wykorzystać swoje warunki fizyczne jako element dodatkowy do talentu, a nie sposób na życie i epatowanie otoczenia. To rzadki wypadek, żeby dziewczyna, laureatka konkursu piękności (Piękne dziewczęta na ekrany] do późnego wieku była nie tylko piękną dziewczyną, ale również wybitną aktorką.

Z amantkami jest pewien kłopot, ponieważ dzięki swoim atutom są "wykorzystywane" do 35. roku życia, najwyżej, a potem następuje zmiana pokoleniowa. Wobec takiej nieuchronności i pewnego wręcz okrucieństwa losu, może zdarzyć się dwa, a nawet jeden procent przypadków, kiedy to z amantki wyrasta aktorka, wielka aktorka. I ten jeden procent wypełnia właśnie Ewa Wiśniewska.

Przypadek Ewy Wiśniewskiej to nie jest zbieg szczęśliwych okoliczności, ale efekt niezwykle rzadkiego połączenia: pracy, rzetelnego podejścia do zawodu, graniczącego nawet z nadgorliwością w wypełnianiu obowiązków, z prawdziwą miłością do teatru. Nie zauważyłem nigdy, by specjalnie zabiegała o popularność czy uwielbienie, być może dlatego, że je po prostu miała. Nie brakowało jej ani propozycji zawodowych, ani ofert matrymonialnych. Nasze drogi życiowe i zawodowe zetknęły się, kiedy obydwoje znaleźliśmy się na planie filmu "Kanał" Andrzeja Wajdy. Byliśmy nastolatkami, a potem, przez lata, spotykając się w różnych sytuacjach zawodowych, dożyliśmy momentu, kiedy znowu gramy w jednej drużynie (...].

Ewa Wiśniewska należy do osób o bujnej i skomplikowanej osobowości. Wiem, że ma opinię osoby trudnej, ale ta "trudność" polega na tym, że Ewa jest niezwykle wymagająca i wobec siebie i wobec partnerów. W pracy nie idzie na żaden kompromis i zmusza siebie oraz otoczenie do nieustannego wysiłku. Mimo stereotypowego wyobrażenia o gwiazdach - nie sprawia problemów. Jest osobą, która w bardzo staroświecki sposób podchodzi do obowiązków aktorki i członka zespołu. (-]

JERZY HOFFMAN

O tym, jak prawdziwą jest aktorką, jak nie ma problemów z oszpeceniem się dla potrzeb roli, świadczy nie tylko rola kniahini [w "Ogniem i mieczem"], ale także następna, którą zagrała w "Starej baśni" - wiedźmy Jaruchy. Piękna kobieta pozwoliła zrobić z siebie straszydło dla dobra roli.

Ewa jest aktorką bardzo wszechstronną, która do perfekcji opanowała niezwykle trudną sztukę - fantastycznie nosi kostium. Kiedyś mówiono, że frak najlepiej nosi Igor Śmiałowski, ale że naprawdę nazywał się Smirnow, to wiele wyjaśnia w tej kwestii. Noszenie fraka miał we krwi. Ewa natomiast niesamowicie czuje styl i epokę. Kostium leży na niej olśniewająco. [...]

Mamy sporo cech charakteru wspólnych i myślę, że to nas do siebie tak zbliża i wyjaśnia, dlaczego nasza przyjaźń trwa tyle lat. Ewa jest świetnym kumplem. Przede wszystkim cenimy pracę ponad wszystko. Jak się pracuje, to się pracuje. Nie ma ustępstw, zwolnień od reguły. Ewa pracuje na pełnych obrotach. Jest aktorką bardzo dociekliwą i poszukującą. Nieustannie szuka czegoś, co mogłoby wzbogacić jej role. To prawdziwa satysfakcja dla reżysera pracować z taką aktorką. Ona należy do pokolenia aktorów pracowitych, ale tę cechę jeszcze dodatkowo w sobie rozbudowała. Natomiast kochamy też życie - jak się bankietuje, to na całego, i podobnie jest z grą w brydża. Jesteśmy pasjona tami tej gry.

Nie dziwię się, że dziennikarze szukający sensacji i węszący za nimi wszędzie, a takich sensacji w życiu Ewy byłoby nie mało, nie są przez nią dopuszczani do rozmowy. Ona bardzo strzeże swojej prywatności i ma do tego absolutne prawo. Rozgranicza sprawy swojego życia zawodowego, do którego każdy ma dostęp, i prywatnego. Jest człowiekiem bardzo wrażliwym, wręcz delikatnym, własnym, i nie chce, żeby ktokolwiek wtrącał się w tę jej prywatność.

MARIAN KOCINIAK

Częściej niż w teatrze spotykałem się z Ewą w telewizji i filmie, a od wielu, wielu lat odpoczywamy razem w Chałupach. Dla ścisłości - tak było jeszcze dwa lata temu, bo od pewnego czasu Ewka ma do mnie pretensje, że zaburzyłem żelazną tradycję. No cóż - mam wnuki i wyjeżdżam z nimi w drugiej połowie lipca, a Ewa od 1 sierpnia, a ja znowu od pierwszego sierpnia przenoszę się do Juraty na 10 dni i tak się ostatnio mijamy. Ewuni zawsze wszyscy nieco się bali. A dlaczego? Bo to jest chłop. Normalny chłop w spódnicy z charakterem nieprawdopodobnym, męskim, odważnym, sypie w oczy to, co myśli, nie owija w bawełnę, podobnie jak ja i za to ją też bardzo cenię. Ta cecha nie przysparza przyjaciół, ale jest bardzo ważna. [...]

W Ateneum nazywano Ewę królową. Ona się pięknie nosi. Jest piękną kobietą i potrafi ten walor wykorzystać. Natomiast zupełnie nie do pojęcia jest dla mnie to, jak ona to robi, że potrafiąc dobrze i dużo zjeść, całe życie trzyma znakomitą figurę. Kocha jeść dobrze.

(...] Bardzo się kochamy. Zawsze o sobie pamiętamy, dzwonimy, rozmawiamy. Uwielbiamy ze sobą żartować, mamy podobne poczucie humoru. Od lat powtarzamy z Jerzym Kamasem: Ewka, lata lecą, ja ci proponuję - oddaj się nam, bo potem będzie już na wszystko za późno. Musisz nam się oddać, póki jesteś kobietą atrakcyjną. Najwyższy czas. Ewa odpowiada niezmiennie: pomyślę. [...] Obydwoje z Ewą jesteśmy aktorami intuicyjnymi. Mamy wyczucie, jakimi środkami należy poprowadzić rolę, aby wyszła z jak największą korzyścią dla spektaklu. Ewa, jeśli ma zanalizowaną swoją postać, a robi to zawsze dogłębnie, nie popuści, choćby błagał ją o to najwybitniejszy reżyser świata. I jak na razie nigdy sienie pomyliła.

LEONARD PIETRASZAK

Ewa [...] jest przypadkiem szalenie interesującym, bo lubi mieć przeciwnika. Kiedy czuje, że ktoś jest słabszy i ulega, przesuwa granicę, jak daleko może, szanuje natomiast partnera silnego, godnego siebie. W czasie ukłonów, na zakończenie bodaj "Związku otwartego" dałem Ewie niewielki znak na zejście, delikatnym uściśnięciem dłoni... No! To mi powiedziała w kulisach: "Nie będziesz mi tu dawał sygnałów, kiedy ja mam zejść!". Powiedziałem: "Tak? Dobrze, to ja cię tam następnym razem zostawię samą". Od razu się rozładowała.

Pamiętam też taką komiczną historię z Australii. Gramy "Związek otwarty", Ewa skupiona, a naokoło słychać jednostajny, miarowy szum. Myślę... wiem - pada deszcz. Patrzę na Ewę, która robi się coraz bardziej spięta, w końcu nie wytrzymuje nerwowo i tonem nieznoszącym sprzeciwu żąda: - Proszę natychmiast wyłączyć to urządzenie! - Na miłość boską, Ewa - odpowiadam - przecież to jest... deszcz. Tak, dla dobra sztuki, Ewa zażądałaby nawet wyłączenia Pana Boga. Ewa ma w sobie mnóstwo sprzeczności. Potrafi się w tej samej chwili wściec, wybuchnąć i zgasnąć. Uwielbia jeść i wtedy jest w cudownym nastroju. Na zewnątrz twarda, zdecydowana, w gruncie rzeczy jest bardzo wrażliwa. Łatwo ją wyprowadzić z równowagi, ale też bardzo łatwo zranić, mimo że nie okazuje po sobie tych akurat emocji. [...]

KAMILLA BAAR

Opowiadała mi anegdotę, kiedy na pierwszym roku szkoły teatralnej profesor Bardini poprosił studentów o wybranie ulubionej postaci, ona wybrała Balladynę, monolog z nożem. Profesor spojrzał zdumiony na śliczną, jasnowłosą panienkę o niewinnym obliczu i zapytał: "Dziecko, na miłość boską, czemu ty wybierasz taki tekst?". Na co Ewa z ogniem w oczach: "Panie profesorze, ja tylko tak wyglądam, a w środku to ja jestem charakterystyczna...".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji