Artykuły

A jednak jestem szczęśliwa

- Wybrałam najlepiej jak można, bo londyński oddział Lee Strasberg's Actors Studio. Ale po jakimś czasie, kiedy przyjrzałam się bliżej naszym zajęciom, mój entuzjazm opadł - mówi ALICJA BORKOWSKA.

Warszawa - Nowy Jork - Londyn - znowu Warszawa. Bez planu, na żywioł, zbierając po drodze zawodowe umiejętności i prywatne doświadczenia. Dziś Alicja Borkowska [na zdjęciu] występuje w Polsce w musicalu "Chicago" i wybiera się do Londynu, żeby doszlifować nagrania do "Cleopatry", która ma być pokazana w National Theatre. Z Alicją Borkowską rozmawia nasza korespondentka w Londynie - Elżbieta Królikowska-Avis.

Foyer: W naszych biografiach przewija się wspólny motyw - i panią, i mnie los rzucił na Wyspy Brytyjskie. Pani wróciła, ja zostałam. Jak się pani znalazła w Polsce po 12 latach nieobecności, w dodatku w sytuacji, kiedy i Polska, i pani tak bardzo się zmieniły?

Alicją Borkowska: Bardzo dobrze, zwłaszcza że ja nie traciłam przecież kontaktu ani z rodziną, ani z przyjaciółmi. Jeśli coś mi przeszkadza, to ponuractwo, brak pozytywnego myślenia u niektórych Polaków. Dziwią się, że jestem szczęśliwa - rozpad małżeństwa, dziecko bez stabilnego związku, zaczynanie wszystkiego od nowa po parunastu latach nieobecności... A jednak jestem szczęśliwa i myślę, że najlepsze jeszcze przede mną.

F: Kilkanaście lat w Londynie musiały panią zmienić...

AB: Londyn mnie wyluzował. Dopiero tam poczułam się naprawdę młoda, wolna, tam kupiłam pierwsze adidasy i dżinsy. A miałam już 27 lat.

F: Jak się pani tam w ogóle znalazła ?

AB: Zaczynałam w musicalu "Metro" i jakoś tak się stało, że nagle znalazłam się w związku z producentem "Metra", Wiktorem Kubiakiem. Jeszcze tego samego roku zamierzał wyjechać do Anglii i postawił mi ultimatum: albo jadę za nim, albo to jest nasze ostatnie spotkanie. Pojechałam.

F: Wasze małżeństwo się rozpadło, ale nie żałuje pani chyba tych 12 lat w Londynie?

AB: Skąd. Dość szybko zaczęłam rozumieć, co Anglicy do mnie mówią. Pomogło mi to, że żyłam w angielskim środowisku, nie miałam polskich przyjaciół i tylko z mężem rozmawiałam po polsku. Więc bardzo szybko to poszło, mówię po angielsku prawie bez akcentu. Miałam także ten przywilej, że nie byłam ograniczona - jak większość Polaków - brakiem pieniędzy. Miałam zamożnego męża, który mi na wszystko pozwalał i w dodatku finansował moje pomysły. Nagle dziecko z biednego, postkomunistycznego kraju, które nic nie wiedziało o wielkim świecie, bankach, o tym, jak ułożyć sobie życie lekko, łatwo i przyjemnie, znalazło się w centrum świata, rozrywki, komercji - w Londynie. To było dla mnie niewyobrażalne przeżycie. Szybko przyszło przekonanie, że jest to miejsce, gdzie można znaleźć wszystko, co może nam się przyśnić lub zamarzyć.

F: Jak się pani w tym odnalazła ?

AB: Nie tylko prędko się w tym odnalazłam, ale i zadomowiłam . Zaczęłam chodzić na różne kursy - a to robienia makijażu, to znów projektowania biżuterii, lekcje tanga argentyńskiego, nawet hip-hopu - czułam się tam wspaniale! Młoda, zdolna, wolna i gotowa na wszystko.

F: A mąż producent chciał panią szybko wypromować na gwiazdę...

AB: Wcale się do tego nie rwał. Ja się do tego rwałam! No cóż, jak wiadomo, nie należy żenić miłości i pracy. I nie wyszło nam ani jedno, ani drugie. Mój mąż wciąż tam mieszka - a właściwie krąży między Warszawą i Londynem, a ja dwa lata temu zdecydowałam się wrócić do Polski.

F: W Londynie nagrała pani dwie solowe płyty...

AB: Dla wytwórni Orca Records i EMI, zresztą przy dużej pomocy mojego męża. Ale żadna z tych płyt nie ujrzała światła dziennego. Nie chcę nawet tłumaczyć, dlaczego - taki splot okoliczności życiowych.

F: Jaki to był rodzaj muzyki ?

AB: Pop, covery tak znanych artystów jak Chris Rea czy Sam Brown. Jednak nie czułam się w tym dobrze, może jestem zbyt dojrzała na uprawianie takiej muzyki.

F: I co - poddała się pani?

AB: Zdecydowałam się skończyć szkołę aktorską. Wybrałam najlepiej jak można, bo londyński oddział Lee Strasberg's Actors Studio. Ale po jakimś czasie, kiedy przyjrzałam się bliżej naszym zajęciom, mój entuzjazm opadł. Najbardziej nie znosiłam zajęć polegających na obserwowaniu godzinami własnej ręki i wyobrażaniu sobie różnych rzeczy... Tylko czasem wysyłano nas na tzw. master classes, gdzie spotykaliśmy się z mistrzami sceny. Obserwowaliśmy grę i wysłuchiwaliśmy uwag Judi Dench, Maggie Smith, Alana Rickmana czy Emmy Thompson. To były cenne i wartościowe zajęcia. Lekcje śpiewu także mnie rozczarowały, bo to było typowe musicalowe śpiewanie, które mnie nie interesuje. Więc ostatecznie zrezygnowałam z zajęć, po prostu nie czułam się w Studiu Lee Strasberga na swoim miejscu. Po polskich szkołach aktorskich, to, co tam zobaczyłam i czego doświadczyłam, wyglądało jakoś niepoważnie, po amatorsku.

F: Ale w Polsce nie studiowała pani przecież w żadnej szkole aktorskiej?

AB: Ale przez kilka lat pobierałam prywatne lekcje aktorstwa u Anny Chodakowskiej, którą uważam za jedną z naszych najlepszych współczesnych artystek. Choć oczywiście pobyt w Actors Studio coś mi niewątpliwie dał: mogę napisać w swoim CV, że "chodziłam na lekcje do Lee Strasberg's Actors Studio".

F: Pracuje pani właśnie nad rolą Kleopatry w musicalu, który będzie wystawiony w najbardziej prestiżowym brytyjskim teatrze, w National Theatre lub w kompleksie Barbikan Centre.

AB: Autorami musicalu są dwaj Anglicy: kompozytor Marc Teitler i autor tekstów i reżyser Tim Walker. Bardzo młodzi autorzy.

F: Ale ze znanym dorobkiem. Timothy Walker wy reżyserował ostatnio w słynnym szekspirowskim Globe "Henryka II" Marlowe'a. Dostał świetną recenzję w dzienniku "Guardian". A o czym opowiada musical ? Pewnie o słynnych romansach królowej?

AB: Wręcz odwrotnie. To intryga polityczna. O kobiecie królowej, która pozostawiona samej sobie, rzuca wszystko na jedną szalę i przegrywa. Akcja ogarnia wiele lat życia Kleopatry - zaczynam jako młoda kobieta, a kończę w momencie samobójstwa, czyli mam chyba z 50 lat.

F: 39 lat. Kleopatra zmarła, kiedy miała 39 lat...

AB: Boże, jak to spojrzenie na wiek kobiety się zmienia! Kiedyś kobieta 4O-letnia była już matroną, a dziś jest uważana za wciąż młodą.

F: Na jakim etapie znajduje się teraz projekt?

AB: Na etapie "komercjalizowania" nagranego materiału. To, co nam się tak podobało, okazało się zbyt wyrafinowane. Wkrótce pojadę do Londynu, żeby znowu coś dograć. Kiedy materiał zostanie już zaakceptowany i okaże się, że mamy dostatecznie dużo pieniędzy na produkcję, zostanie podjęta decyzja, gdzie musical będzie pokazany - w National Theatre czy w Barbikanie. No i rozpocznie się jazda!

F: "Cleopatra" przysłoni pani wszystko.

AB: O nie! Vesna, Vesna, Vesna! Najważniejszajest moja córka. Nie przypuszczałam, że mam tak rozwinięty instynkt macierzyński.

F: Dziecko, nowy mężczyzna. Czyżby stabilizacja?

AB: Żadnej stabilizacji. Nie jestem w związku z Robertem. Nie planowaliśmy dziecka ani wspólnego życia. Krótkie, ale płomienne uczucie. Jednak kiedy okazało się, że jestem w ciąży, ani ja, ani on nie mieliśmy wątpliwości, że powinnam urodzić. Jest coraz lepiej, a Robert będzie jeszcze lepszym ojcem, kiedy sam dojrzeje emocjonalnie. Mężczyźni mają z tym kłopoty.

F: Nie czuje się pani samotną matką?

AB: Nie. Mam sztab ludzi, którzy mi pomagają. Idę do przodu jak burza. A być może niedługo będę miała Wielką Brytanię u swoich stóp. Czegóż więcej można chcieć? Wyciszyłam się, jestem pogodna, nie męczę się, jak kiedyś, sama z sobą, nie szarpię, jest mi dobrze. Testem gotowa na sukces.

F: Tymczasem wywiady, w planach kilka większych ról w polskich filmach, telewizyjny talk-show, a w ostatnim numerze "Playboya" - rozbierana sesja zdjęciowa. Bardzo odważna...

AB: Nie mam kłopotów ze zdejmowaniem ubrania, to część mojego warsztatu pracy. A to są zdjęcia stylowe, w konwencji starych zdjęć z lat 20., nic z ginekologii.

F: To także rodzaj autopromocji.

AB: Tak. Chociaż po zakończeniu sesji, kiedy oglądałam gotowe materiały, pomyślałam sobie: "No, ale męża to ja już sobie nie znajdę!". A co tam! Na razie nie szukam. Tymczasem pakuję walizki, swoje i Vesny, i jedziemy do Londynu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji