Artykuły

Role zbudowane z doświadczeń

- Marlena bardzo mi zaimponowała. Była niesamowitą osobowością. Szukałam takiego tematu, który byłby bliski mojej ówczesnej sytuacji osobistej, moim prywatnym poszukiwaniom - ANNA SKUBIK o swoich lalkowych monodramach.

Joanna Figarska: Pasją jednej z Twoich bohaterek są lalki. Czy to także pasja Anny Skubik?

Anna Skubik: Tak się składa, że też. Lalki mnie interesują odkąd pierwszy raz byłam w teatrze, czyli jak miałam niecałe sześć lat.

Dlaczego teatr lalek? Co Cię w nim zafascynowało?

- Zobaczyłam spektakl, który bardzo mnie poruszył i który przetaczał się przez całe życie w mojej wyobraźni. Szukając swojej drogi życiowej, lalki pojawiały się od czasu do czasu, aż w końcu sobie uświadomiłam, że to jest to.

Miałaś swoich mistrzów?

- Jak sobie uświadomiłam, że teatr lalek jest czymś, co bardzo mnie interesuje, zaczęłam aktywnie uczestniczyć w życiu teatralnym, lalkarskim. Wtedy spotkałam m.in. Dudę Paivę, który jest tancerzem wywodzącym się z niderlandzkiej grupy Vogla, grupy, która wywarła najsilniejszy wpływ na moje decyzje czy kierunek estetyczny.

Pracowałaś także w Grecji. Czy inspiracje wyniesione z tamtych doświadczeń przenosisz na deski wrocławskiego teatru?

- Grecja była dla mnie życiową przygodą. Nie mówiłam po grecku, szybko więc musiałam rozszerzyć swoje umiejętności o chodzenie na szczudłach, żonglerkę po to, by mieć ciągły kontakt z teatrem. Natomiast później, kiedy język nie był już problemem i mogłam się nim posługiwać w stopniu umożliwiającym nawiązywanie współpracy, pobyt w Grecji stał się ważnym doświadczeniem.

A czy teatr lalek w Polsce i Grecji bardzo się od siebie różni?

- Bardzo się różni, dlatego że Polska i ta część Europy ma bardzo silną tradycję lalkarską. Tutaj są korzenie, z których można zaczerpnąć inspiracje. Natomiast w Grecji wyrażenie teatr lalek dla dorosłych brzmi bardzo obco. Grecy zazwyczaj nie rozumieją, co ktoś ma na myśli, gdy używa takiego właśnie określenia. Tam teatr lalek ograniczony jest głównie do teatru cieni, który się nazywa careiosis. Ten typ lalek, który mnie interesuje, z wykorzystaniem mapetów czy z elementami ruchu tak jak u Dudy Paivy tam nie istnieje.

W Polsce teatr lalek wciąż kojarzy się przede wszystkim z przedstawieniami dla dzieci. Czy są szanse, by zmienić świadomość ludzi, żeby przekonali się, że to także trudne spektakle dla dorosłych?

- Myślę, że to już się powoli dzieje. Jest wiele przykładów na to, że teatr lalek zaczyna być postrzegany inaczej. To nie tylko ja i moja próba wprowadzenia tego tematu, ale jest bardzo dużo innych instytucji czy grup teatralnych, które tego typu teatr uprawiają i to często z ogromnym sukcesem.Widzę, że przez ostatnie kilka lat teatr lalek powoli, jako jedna z możliwości interpretowania sztuki, coraz częściej trafia do widzów dorosłych. Mam nadzieję, że wrota, które zostały już otwarte, przyciągną jeszcze więcej miłośników tego rodzaju teatru.

Twoja działalność jest najlepszym przykładem na to, że teatr lalek może prezentować na scenie tematy trudne. Jednym z Twoich monodramów jest Złamane paznokcie. Rzecz o Marlenie Dietrich [na zdjęciu]. Dlaczego Marlena?

- Sama długo nie wiedziałam, dlaczego wybrałam Marlenę. Teraz jak się zastanawiam, to chyba dlatego, że Marlena bardzo mi zaimponowała. Była niesamowitą osobowością. Szukałam takiego tematu, który byłby bliski mojej ówczesnej sytuacji osobistej, moim prywatnym poszukiwaniom. Pytania, zastanawianie się, jaką cenę płaci się za sławę, jak to jest być gwiazdą, jak się wówczas układa życie prywatne. Połączenie tego wszystkiego doprowadziło mnie właśnie do Marleny Dietrich. Kobiety niezwykle silnej, niesamowicie odważnej. Przecież to ona jako pierwsza wystąpiła we fraku, używała męskich strojów, paliła, pokazywała nogi. Zaczęłam zagłębiać się w ten temat i właśnie dlatego powstał ten spektakl.

Jak długo pracowałaś nad rolą?

- Cały spektakl z powodu ograniczeń czasowych powstał w pośpiechu. Romuald Wicza-pokojski z którym współpracowałam przy tym przedsięwzięciu napisał dla mnie tekst i wyreżyserował sztukę, która powstała w przeciągu półtora miesiąca. Rolę tak naprawdę wciąż buduję, każdy spektakl daje mi kolejne możliwości interpretacji. Jest to niekończąca się przygoda z Marleną.

Piosenki wykorzystywane w tym spektaklu nie są tymi najpopularniejszymi, które mogą być znane szerszej publiczności. Czy kierowałaś się przy wyborze repertuaru?

- W tym spektaklu nie ma praktycznie piosenek Marleny Dietrich. To taki mój żart, bo przecież Marlena jest znana w bardzo określonym repertuarze. Ja natomiast chciałam pokazać, jakby to było, gdyby zechciała zaśpiewać piosenki z kabaretu, gdyby zaśpiewała jakieś ballady jazzowe, standardy. Idąc tym tropem i z odrobioną humoru, charakter Marleny w pewnym momencie mówi: dlaczego nigdy nie wykonywałam tego utworu, przecież byłabym w nim świetna! Była to więc bardziej zabawa z jej możliwościami niż odtwarzanie znanych utworów.

Ten monodram to gratka dla miłośników Marleny, ale także pokazanie uniwersalnej prawdy o przemijaniu. Czy celem tego spektaklu było pobudzenie widza do refleksji?

- Dokładnie o to mi chodziło. Chciałam poruszyć każdego widza, niezależnie czy jest to kobieta czy mężczyzna, ktoś dojrzały lub zupełnie niedoświadczona osoba. Chciałam ich sprowokować do pewnych przemyśleń, doprowadzić publiczność do pewnych wniosków. Czerpanie inspiracji z postaci tak niezwykłej, jaką była Marlena, było cudownym doświadczeniem, ale w całkowitym wyrazie spektaklu szukałabym uniwersalnych prawd, które dotyczą nie tylko gwiazdy, nie tylko kobiety, ale każdego człowieka.

Trudna tematyka jest też poruszana w ostatnim monodramie Obejmij mnie. Czym właściwie jest ten spektakl?

- To jest ciekawe pytanie. Nie wiem, czy potrafię tak jednoznacznie stwierdzić, bo jest to spektakl , gdzie główną bohaterką ponownie jest kobieta. Ujmując w kilku słowach, o czym jest cała sztuka, to powiedziałabym, że jest ,o takiej ekstremalnej samotności, której doświadcza bohaterka. Ze sztuki możemy się domyślać, że Basia pracowała jako lalkarka, która przeżywa ogromną samotność, powodującą w jej życiu dziwne sytuacje, których nie będę zdradzać. Także w przypadku Obejmij mnie myślałabym o uniwersalnym odczytaniu całego spektaklu i odniesieniu go do czasów współczesnych. Czasów, w których coraz częściej kontaktujemy się ze swoimi bliskimi za pomocą maila, skype'a, co w konsekwencji powoduje uczucie oddzielenia i samotności ekstremalnej, pomimo tego, że jesteśmy w takim pozornie wirującym i istniejącym świecie. Warto zauważyć, że w sztuce tej nie jest dokładnie określony czas, co sprawia, że zaistniała sytuacja mogłaby się wydarzyć 10 lat temu, ale mogła wydarzyć się także dzisiaj.

Reżyserem tego monodramu jest Anthony Nicholev. Skąd pomysł na tę współpracę?

- Anthonym poznaliśmy się w podróży do Armenii i on jako młody artysta zainspirowany niesamowicie kulturą polską i polskim teatrem, postanowił przyjechać do Polski. Spędził tutaj rok, uczestniczył w różnych artystycznych wydarzeniach. Kiedyś podczas rozmowy o wspólnym projekcie wybraliśmy się do magazynu wrocławskiego teatru lalek, gdzie znajdują się lalki sprzed dwudziestu, trzydziestu lat. Niektóre z nich są niesamowitymi dziełami sztuki. Wraz z Anthonym wybraliśmy kilka, które według nas były charakterystyczne. Zainspirowani precyzyjnością wykonania, dzięki której twarze owych lalek były niezwykle realistyczne, postanowiliśmy stworzyć sztukę, którą napisał właśnie Anthony.

Mieliśmy okazję widzieć Cię w dwóch monodramach, czy w kolejnym sezonie też będziesz występowała w tego typu sztukach, czy może zobaczymy Annę Skubik w większej produkcji?

- Oczywiście ciągle pracuję we Wrocławskim Teatrze Lalek i jestem obsadzana również w sztukach, w których bierze udział większość zespołu, więc to nie jest tak, że praca nad monodramami jest jakąś izolacją od reszty. Myślę jednak, że taki monodram daje większe możliwości ekspresji i wyrażenia pewnych osobistych potrzeb, przetworzenia ich w sposób artystyczny. Nie będę ukrywać, że mam kilka swoich pomysłów, ale teraz bardzo chciałabym pracować z grupą, także te moje monodramy będą musiały troszkę poczekać.

Skąd czerpiesz inspiracje do kreowania takich a nie innych wizerunków?

- Tak naprawdę inspiracją może być wszystko. Zarówno różne sytuacje życiowe jak i pytania, które gdzieś tam we mnie głęboko się rodzą; to mogą być ludzie, których spotykam; spektakle, które oglądam. Źródeł jest wiele i są wszędzie.

J.F.: W czym zatem zobaczymy Cię w nowym sezonie?

A.S.: Niestety, nie znam jeszcze dokładnego planu, jaki ułożył dyrektor, pan Roberto Skolmowski. Mam jednak nadzieję, że będę miała szansę zrealizować kilka swoich pomysłów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji