Artykuły

Warszawa. Borczuch reżyseruje Witkacego w TR Warszawa

Po kilkunastu latach od głośnego "Bzika tropikalnego" Grzegorza Jarzyny na scenie TR Warszawa pojawi się nowy spektakl według Witkacego. "Metafizykę dwugłowego cielęcia" reżyseruje Michał Borczuch.

Gdy Grzegorz Jarzyna (jako Horst D'Albertis) w 1997 roku debiutował w Teatrze Rozmaitości "Bzikiem tropikalnym" Witkacego było jasne, że rozpoczyna się bunt. Jego skrajnie indywidualna, osobista wypowiedź nie mogła zostać odebrana inaczej. Powstał teatr nowych aspiracji, nowych emocji, teatr pragnący odciąć się od języka i tematyki poprzedników. Od pierwszych warszawskich spektakli Jarzyny i Krzysztofa Warlikowskiego (zbieżnych w czasie z najważniejszymi pracami Anny Augustynowicz i Zbigniewa Brzozy) datuje się dziś mit pokolenia "ojcobójców" czy "młodszych zdolniejszych" (jak nazwał ich wtedy krytyk "Tygodnika Powszechnego", Piotr Gruszczyński).

"Bzik..." był początkiem legendy Teatru Rozmaitości, który "oficjalnie" stał się modny, kultowy, otrzymał kredyt zaufania najbardziej wymagającej, młodej publiczności. Czy Michał Borczuch sięgając po 13 latach do innej tropikalnej fantazji Witkacego ma szansę otworzyć nowy etap w dziejach TR Warszawa?

Reżyser nagrodzony m.in. na tegorocznym Festiwalu Szekspirowskim (jego "Co chcecie albo Wieczór Trzech Króli" z Teatru Jana Kochanowskiego w Opolu zdobyło Złotego Yoricka) nie wydaje się zainteresowany pionierskimi przewrotami. Ani on, ani dramaturg Łukasz Wojtyszko nie są "uczniami" dawnych "ojcobójców", nie muszą, ale też nie maja powodu odcinać się od swoich poprzedników. Co odnaleźli w "Metafizyce..." - egzotycznym dramacie Witkiewicza, w którym znalezienie i zabicie ojca jest głównym tematem i obsesją młodego Karmazyniella? Premiera "Metafizyki dwugłowego cielęcia" 17 września.

Rozmowa z Michałem Borczuchem i Łukaszem Wojtyszko

Joanna Derkaczew: Czy Karmazyniello to po Lulu, księciu Leonsie, Werterze i Dorianie Grayu kolejny bohater mierzący się z dorastaniem i niedojrzałością?

Michał Borczuch: Kolejny niedojrzały... To brzmi jak zarzut. Tymczasem dla mnie niedojrzałość nie jest stanem radosnej, głupawej ignorancji i beztroskiego rozwalania wszystkiego dookoła. Traktuję niedojrzałość jako wartość absolutnie pozytywną i konstruktywną. Nawet jeśli wydaje się ona dysfunkcyjna, uniemożliwiająca skuteczne, sprawne działanie. Tworząc spektakle, przyłapuję się na tym, że celowo dążę do stanu, gdy coś "nie działa". Bo niby łatwo byłoby poprawić rytm, nadać płynność i komunikatywność. Ale z jakiegoś powodu budzi to mój automatyczny sprzeciw, nieufność. Boję się chwili, gdy zacznę robić "działające" spektakle. Niedojrzałość byłaby więc w sensie artystycznym sytuacją, gdy "wiem, znam reguły", a jednak działam obok czy przeciwko nim. To chyba w ogóle jedyna szansa na twórczą oryginalność.

Macie w sobie coś z Karmazyniella?

MB: Karmazyniello usilnie pyta o swój początek. Drąży. Bada. Nakłuwa. W "Metafizyce.." my także chcemy nakłuwać. Poza tym, zastanawia nas ta perwersyjna, intelektualna przyjemność, jaka pojawia się zawsze wtedy, gdy zdajemy sobie pytania o początek jednostki, o genealogię kultury europejskiej, o różnicę pomiędzy tym, co powszechnie uważane jest za ludzkie, a co za zwierzęce. Nasz bohater próbuje sobie również wyobrazić, kiedy nastąpiło to przejście od bycia w świecie, do tego momentu, kiedy potrafimy go już tylko oglądać.

Dlaczego odpowiedź na pytania "jakie mam geny?" i "czy wygoniliśmy z siebie zwierza?" miałaby pomagać w zrozumieniu "jak żyć?". Bo o to najczęściej pyta Karmazyniello.

MB: W świecie kompletnego zagubienia jednostki, świadomość pochodzenia wyznacza przynajmniej jakiś wektor. Podstawę. Konkret. Wiem, jakie problemy i wartości odziedziczyłem. Mogę lepiej zrozumieć, po kim odziedziczyłem gesty, które naiwnie traktuję jako swoje własne. A co, jeśli ojciec był psychopatą albo alkoholikiem? Czy ma to na mnie wpływ?

Łukasz Wojtysko: Sytuacje, które prowokuje, wynikają z pragnienia wystawienia czegoś niemożliwego. On nie tylko chce poznać swój początek - on chce go zobaczyć, zainscenizować. Chce być naocznym świadkiem odegranej na nowo "sceny pierwotnej", czyli aktu seksualnego, w trakcie którego został spłodzony przez rodziców. Oczywiście nie może cofnąć się w czasie, więc używa do odegrania tej sceny ludzi, których ma pod ręką. Ludwika Parvisa (swojego przyrodniego brata) i Mirabelli (przyrodniej siostry Ludwika), młodej dziewczyny, która marzy tylko o tym, by przestał filozofować. By nie traktował jej ani jako świętej, ani jako demona, ani jako "drugiej matki", tylko żeby ją po prostu banalnie dotknął, pocałował, kochał.

Nie dość już podważono w XX wieku?

Ł.W.: Ale gesty podważające wydają się zawsze działać jedynie na tych, którzy je wykonują. To moje pokolenie musi ponosić konsekwencje tego, że wszystkie bastiony zostały zburzone.

MB: Ale uporczywe zadawanie najprostszych, naiwnych pytań ma sens. Witkacy zebrał w swoich tekstach większość tych napięć, które krystalizowały się w jego epoce, a dziś wracają z taką samą siłą. "Metafizyka " jest katastroficznym tekstem o tym, że biały człowiek nigdy, ale to nigdy nie przestanie: widzieć w sobie Boga, wierzyć w centrum albo w to, że to jego kultura ma wyłączność na prawdę o świecie.

Witkacy nie był wielkim fanem "prawdy"..

ŁW: Jego postaci działają na trzech płaszczyznach. Jedni wierzą w naukę, inni w życie jako takie, a jeszcze inni pokładają nadzieję w tym, co "irracjonalne". Wszystkie te trzy sposoby na życie zostają przez Witkacego podważone. Wydaje się nawet, że jedyna szansa, by w ogóle funkcjonować, działać, nie miotać się desperacko i nie wywracać świata przy każdej najdrobniejszej decyzji, to dokonać arbitralnego wyboru. Bez oczekiwania, że to zagwarantuje sens i przyniesie ostateczny spokój. Witkacy podkreśla jeszcze inny arcyeuropejski problem: nieumiejętność pogodzenia się ze śmiercią. To dlatego autor "Metafizyki " stwarza świat, gdzie moment śmierci nie jest wyraźną granicą.

Rozmawiała Joanna Derkaczew

Stanisław Ignacy Witkiewicz, "Metafizyka dwugłowego cielęcia", reżyseria Michał Borczuch, scenografia i kostiumy Anna Maria Karczmarska, muzyka Daniel Pigoński, reżyseria światła Jacqueline Sobiszewski, dramaturg Łukasz Wojtysko. Wystąpią: Magdalena Kuta, Maria Maj, Agnieszka Podsiadlik, Janusz Chabior, Jan Dravnel, Lech Łotocki, Rafał Maćkowiak, Sebastian Pawlak, Tomasz Tyndyk. Premiera w TR Warszawa 17 września.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji