Artykuły

Wydarzenie tygodnia

W przedstawieniu "Do piachu" Tadeusza Różewicza w reżyserii Kazimierza Kutza zachwyciła mnie siła teatralno-telewizyjnej wizji. Reżyser zachował kompozycję sztuki dzieląc spektakl na dziesięć sekwencji portretujących życie partyzanckiego oddziału. Rytm opowieści jest niespieszny, aktorzy pokazywani w bliskich planach, podobnie każdy przedmiot: blaszana miska Walusia, buty żołnierzy grzęznące w błocie i jesiennych liściach, nawet świnia - patroszona i jedzona na naszych oczach. Tak konsekwentnie budowany świat ma swoją siłę i piękno. Jedynym w nim wyłomem jest przyjazd Ułana. W parze z DZiewczyną są jak z obrazu, z fotografii za mgłą: tak wyglądają, tak się zachowują głosząc ideologię nieprzydatną tu tak samo jak którakolwiek inna. Swoiste prawa leśnego oddziału wywodzą się przecież z bezwzględnej biologii i ślepo posłusznej dyscypliny wojskowej. Ciekawe, że bohaterzy skazani na te prawa i rytualną codzienność stają się jakby uczestnikami magii. Śmierć Walusia jest rodzajem ofiary. Dramatyczna i przerażająco prosta: w białym swetrze robi się dziura, zaczyna z niej pulsująco wypływać krew...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji