Artykuły

Klaus w pułapce chłopięctwa

"Klaus der Grosse" w reż. Maćka Prusaka na Scenie na Strychu Wrocławskiego Teatru Współczesnego. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Panujcie nad sobą, jeśli w pobliżu znajdzie się Maćko Prusak - każdy nerwowy odruch, mimowolny gest, swobodny krok może zapaść mu w pamięć. Wykorzysta go na scenie i później zobaczycie tam samych siebie, jak w krzywym zwierciadle.

"Klaus der Grosse", pierwszy autorski spektakl Prusaka, tegorocznego laureata Nagrody Kulturalnej "Gazety Wyborczej Wrocław" WARTO, jest jakby utkany z takich zapożyczeń. W piątek we Wrocławskim Teatrze Współczesnym spektakl miał swoją powtórną premierę - pierwszy raz był jednorazowo prezentowany podczas tegorocznego Przeglądu Piosenki Aktorskiej, gdzie zdobył Grand Prix Nurtu Off.

W ascetycznej scenografii Mirka Kaczmarka - czerń jest tu tłem dla ławeczek, biurek, obrotowych krzeseł ze sklejki i kwadratu jasnej podłogi - zastajemy pięciu uwięzionych chłopców. Uwięzionych w szkolnej szatni, na tanecznym parkiecie, w biurze, a tak naprawdę w dzieciństwie, chłopięctwie, konwencjonalnie pojmowanej dorosłości. Gdzieś po drodze, w procesie dojrzewania, zostali "wykastrowani" - okradzeni z odwagi, która pozwalałaby im bez skrępowania manifestować swoją indywidualność. Więc robią to ukradkiem, jakby niechcący, wstydliwie - śpiewając wysokim głosem przeboje Klausa Nomi. I zmuszając swoje struny głosowe do bolesnych, karkołomnych wyczynów.

Prusaka zainspirowało życie i twórczość Klausa Nomi, a pośrednio postaci słynnych kastratów. Jednak ten klucz nie wyczerpuje, ale jedynie otwiera cały ciąg interpretacyjnych skojarzeń, w wyniku czego cały spektakl staje się opowieścią dalece bardziej uniwersalną. Kastracja staje się tu symbolem pułapki, która czyha na każdego z nas - pułapki schematów, które ograniczają nas już w dzieciństwie, pustych konwenansów, narzuconych zachowań, szkolnych i biurowych mundurków, niepisanych zakazów, które nie pozwalają nam wyjść przed szereg.

Jest w tym męskim gronie kobieta (Marta Malikowska-Szymkiewicz) - pozornie zwiastująca opresję, czyhającą zewsząd na piątkę bohaterów, a tak naprawdę boleśnie uwikłana w swoje życiowe role surowej nauczycielki, szefowej w biurze czy niechcianej panny młodej. I może doświadczona nimi jeszcze bardziej dotkliwie, bo w przeciwieństwie do chłopców - samotna, co pokazuje znakomicie scena, w której aktorka nie może się wyplątać z tiulowej spódnicy. Tak jak oni, staje się w pełni sobą dopiero wtedy, kiedy śpiewa "Beautiful Boyz" z repertuaru CocoRosie (i to śpiewa znakomicie, jej głos to jedna z niespodzianek tego spektaklu).

Jednak największym odkryciem jest w przedstawieniu świeżość i swoboda, z jaką Prusak - reżyser i choreograf - traktuje ruch sceniczny, który jest podstawą tej teatralnej impresji. Z jednej strony widać w "Klaus der Grosse" inspirację epoką początków kina, gdzie środkiem wyrazu był ostentacyjnie teatralny gest, a aktorzy przypominali marionetki. Z drugiej, poczucie wewnętrznego skrępowania, ukradzionej swobody, które przewija się przez całe przedstawienie, zostało oddane z pomocą zupełnie współczesnych środków. Prusakowi udało się zaznaczyć indywidualność postaci w zaskakująco prosty i trafny zarazem sposób, dzięki nerwowym tikom, jakich nie potrafią opanować bohaterowie spektaklu. Z tych pozornie tak niewiele znaczących gestów, jak obciąganie koszulki, drapanie się za uchem czy wytrzepywanie z buta upartego kamyka, reżyser układa niezwykle wyrazistą i sugestywną całość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji