Artykuły

Hłasko po kolumbijsku

"Pętla" w reż. Giovanniego Castellanosa w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Pisze Ada Romanowska na stronie internetowej Sekcji Polskiej AICT.

Kazimierz Brandys powiedział, że alkohol nic nie stwarza tylko potęguje. Kopie coraz głębszy rów, w który wpada człowiek - i sięga dna. Tak też dzieje się w sztuce o wymownym tytule "Pętla".

Spektakl wyreżyserował Giovanny Castellanos, 25-letni reżyser z Kolumbii, absolwent krakowskiej PWST. Jest to więc spojrzenie młodego cudzoziemca na polskie realia, gdyż "Pętla" powstała na podstawie opowieści Marka Hłaski. Ale alkoholizm jest "międzynarodowy" i trawi człowieka niezależnie od narodowości czy kultury. Pić może każdy i każdy może wpaść w nałóg. Tak jak Kuba - bohater sztuki. Ale czy każdy może się oswobodzić z poczucia prawdy, które przychodzi zawsze za późno?

Historia napisana w latach pięćdziesiątych mówi o jednym dniu życia alkoholika - dniu, w którym bohater postanawia odstawić wódkę. Jednak jego trzeźwość umysłu mętnieje, a obietnice toną w kolejnych kieliszkach. Bo - jak mówi Kuba w jednej ze scen - pijak zawsze rzuca picie od jutra. Ale... co może przynieść nowy dzień?

W głównej roli - nie schodząc w ogóle ze sceny - występuje Artur Steranko. Aktor niezwykle realnie oddaje obraz zbłąkanego alkoholika zmagającego się z rzeczywistością choroby. Z jego kreacji rodzi się człowiek słaby i samotny - mimo iż otacza go wielu przyjaciół. Bezradność widoczna jest w każdym geście. Dusza Kuby jest niczym ściany w jego pokoju - brudna, naznaczona czasem. Jest jak maszyna do pisania, która stoi bezużyteczna, bo brak bohaterowi weny. Jest pusta jak wiadro dozorcy, a jedynie "pełna myśli" o piciu. I pełna tragizmu. Bo alkohol to mimo wszystko najlepszy towarzysz - nawet niedoli. A butelka schowana w łóżku zdaje się być wybawieniem. Bohater przez poranny łapczywy łyk wlewa w siebie "kolej życia". Ginie kac, a wraz z nim Kuba. Co więc przynosi ten nowy dzień? Reżyser twierdzi, że koniec sztuki jest zaskoczeniem i równocześnie "kolumbijskim spojrzeniem" na rzeczywistość Polski. Warto więc obejrzeć "Pętlę" i zobaczyć, w co zapętla człowieka wódka. Świetna rola Steranki uzmysławia, że alkoholizm jest chorobą śmiertelną.

Olsztyński spektakl sięga do polskiej kultury bliskiej Hłasce. Na scenie rozbrzmiewa muzyka z tamtych lat - "Pójdę na Stare Miasto" czy "Na prawo most, na lewo most". Owe beztroskie piosenki są tłem walki z problemem nałogu, ale są też przejawem normalności świata. Życie toczy się "jak gdyby nigdy nic" - każda historia ma swojego bohatera, obok którego staje Kuba. Tu warto zwrócić uwagę na postać pijaczka Rybnickiego, w którą wciela się Marcin Tyrlik. Epizod zagrany po mistrzowsku - z wielką dozą humoru, ale i tragizmu, bo przecież wódka śmieszy przez łzy.

Ciekawie rozwiązana została zmiana scenografii. W kilka chwil - bądź w rytmie walca, bądź w delirycznym chocholim tańcu - pokój staje się knajpą, komisariatem czy po prostu ciemną ulicą. Inaczej ustawione łóżko gra rolę bufetu lub też ladę milicyjną. Nawet szklanka - mimo iż ta sama, w innej przestrzeni ma już inne znaczenie. Aneta Suskiewicz-Majka, autorka scenografii, gra z wyobraźnią publiczności. Pozwala jej oglądać "Pętlę" jak film - z przerwami na reklamy... które jednak nie zawsze przyciągają uwagę widza. Realizacja pomysłu gubi się niekiedy w chaosie. Zmianie scenicznego tła towarzyszy bowiem niezsynchronizowany tłum, skrzypiąca podłoga i... wyznania bohatera - płynące "gdzieś w eterze". Nie wiadomo, na co zwrócić uwagę. Nikła to metafora samotności Kuby w świecie - jeśli ma to być tak zrozumiane. Znacznie lepiej "wypada" walczyk i atmosfera groteski - tym razem bez słów bohatera. To spojrzenie na minioną rzeczywistość. To polski realizm magiczny. "Nasza kultura oznacza więcej spontaniczności, pewnej magii, którą wplatam w socrealizm" - mówi reżyser.

Inscenizacja Castellanosa jest próbą spojrzenia na alkoholizm z innej strony. Reżyser nie moralizuje, ale ukazuje bohatera zapętlonego w chorobę, nie potrafiącego sobie z nią poradzić. Kuba chce uciec od wódki, a tak naprawdę ucieka i od siebie, i od ludzi - także od kobiety, którą kocha, a która chce mu pomóc. To upadek nie tyle alkoholika, co człowieka. Dramat grany jest na scenie kameralnej i właśnie ta intymność wpływa na to, że "Pętli" nie ogląda się obojętnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji