Artykuły

Realizm kabaretowy

Premiery debiutanckiej sztuki Jana Pawła Gawlika ścigają się w całym kraju, dotychczas podobnie intensywne zainteresowanie wywoływały chyba tylko utwory Kruczkowskiego czy "Kuglarze" Skowrońskiego. Ani z jednym, ani z drugim gatunkiem twórczości "Portret"' nic wspólnego nie ma. Leży natomiast na przecięciu obu, z wyjątkową konsekwencją i anatomiczną, powiedziałbym, prymitywnością dokumentując sens użytego przez autora określenia: tragifarsa. Jest ponadto sztuką współczesną: groteskową, jak każe dobry smak, i publicystyczną, jak każe zaangażowanie i sentymentalizm społeczny. Jest sztuką, która tymi wszystkimi elementami żonglując próbuje stworzyć bohatera scenicznego, portret człowieka, jednego-z-nas. A ponieważ i bohater, i jego konterfekt teatralny znajdują się równocześnie na scenie, w sposób trochę dwuznaczny zaciera autor różnicę pomiędzy fikcją a rzeczywistością, pomiędzy okrucieństwem a jego obrazem zaopatrzonym już, oczywiście, we wszystkie teksty, pomiędzy więc tym, co istotne dla interwencji publicystycznej, a tym, co konieczne dla groteskowej konstrukcji. Na przecięciu obydwóch nurtów powstaje filozofująca otoczka.

Ta otoczka wywodzi się ze szkoły Pirandella. I jeśli byłaby nie do przyjęcia u dojrzałego pisarza scenicznego, to debiutanta w rzemiośle w jakiś sposób nobilituje. Fakt, że potrafi on zręcznie wykorzystać doświadczenie cudze, świadczy na razie tylko o jego zadomowieniu się wśród dramatopisarzy, o wyborze pozycji nie naiwnym, ale świadomym, o tym wreszcie, że autor szuka - mniej lub bardziej szczęśliwie - punktów startowych, a nie poddaje się żywiołom czy to tematu, czy własnego talentu. Ta pirandelliczność "Portretu" jest zresztą głębsza, nie tylko konstrukcyjna. Nie tylko teatr próbuje określić bohatera - to warstwa pierwsza - ale także człowiek ten chciałby siebie odnaleźć, chciałby się dowiedzieć, kim jest naprawdę, jaki jest naprawdę i wreszcie: czy świat go przypadkiem nie zafałszowuje oceniając kryteriami konwencjonalnymi: pijak, dziwkarz, dręczyciel i mizerna indywidualność. Gawlik jak się zdaje uwierzył, że tak zaszufladkowany człowiek i same szufladki są jakimś problemem moralnym i psychologicznym. I tu spoza autora dramatycznego wygląda reportażysta.

Nazbierał ten reportażysta do sztuki złośliwości co niemiara. Jest dobrym obserwatorem. I sądu i życia rodzinnego, i pijaków i młodzieży. Wie także, jak drobne przypadki, zdarzające się codziennie na ulicy, potrafią wpłynąć na sytuację człowieka. Opinia przygodnych obserwatorów raz go wyniesie na szczyty bohaterstwa, a potem zepchnie na dno pogardy. Mechanizm biurokracji nie ogranicza się do zastąpienia człowieka papierem, podaniem, ale jest dziwną i chaotyczną mieszaniną serdeczności z obojętnością, okrucieństwa z szyderstwem, bezsilności z potęgą. A bohater? Ten zbudowany jest z banalnych prawd i oszołamiających porywów. Ale najczęściej o tym nie wie, i wierzy tylko albo w jedno, albo w drugie. I dzięki temu miewa czasem złudzenie szczęścia, a w rzeczywistości zbliża się coraz bardziej ku beznadziejnemu upadkowi.

Nie ma w tym wszystkim dogłębności, jaka zobowiązuje reportera, ale też cechą myśli pirandellicznej jest raczej efektowność, by nie powiedzieć efekciarstwo. A ta cecha potrafi połączyć ją z kabaretem. Który, jak wiadomo, od paru lat stał się świątynią młodych autorów. Wydaje im się jedyną formą strawną dla nowoczesnego człowieka, kształci ich wyobraźnię i przybliża sztukę do codziennego kawiarnianego życia. Istotnie przecież wyróżniającą cechą dzisiejszej kawiarni, w której zbierają się młodzi ludzie, jest opowiadanie dowcipów. Więc i Gawlik wypowiada się za pomocą skeczu, dowcipu, sytuacji, która od zawiązania do pointy poddaje się jednorazowemu ogarnięciu okiem. I w tym jest autor "Portretu" podobny do swoich komilitonów po piórze.

Niejednokrotnie mówiliśmy już o zjawisku rozpadu klasycznej formy dramatycznej. "Portret" Gawlika zdemaskował upodobania dość powszechne. Należy do nich w teatrze realizm kabaretowy, coś zupełnie nowego po realizmach krytycznym, socjalistycznym i innych. Zmieści się w tym od biedy Mrożek i Broszkiewicz, Różewicz i Abramów, a wszyscy wywiodą się z STS. Tyle, że co u tamtych autorów było lepiej lub gorzej maskowane czy to parodystycznością Mrożka, czy aforystycznością Broszkiewicza, czy wreszcie u Różewicza wizjonerstwem lekko surrealistycznym, to wszystko Gawlik wyłożył na stół jak czwarty partner w bridżu. Sam nie gra, ale karty i atuty do dyspozycji oddaje. I kto mądry, korzysta z tego.

Wykorzystał przede wszystkim Jerzy Jarocki w przedstawieniu katowickim. Jak Gawlik odsłonił kabaretowy charakter tego, co zwykło się nazywać zwięzłą skeczowością wyobraźni dramatycznej, tak Jarocki konsekwentnie, jego własną bronią, zdemaskował motywy i sytuacje "Portretu"! Na maleńką scenę wypuścił wieczorowo wystrojonych aktorów, w kącie ustawił perkusję, która daje sygnał rozpoczęcia występów, jeszcze bardziej skondensował i wyostrzył pointy, wprawił aktorów w nieprawdopodobne tempo, jakiego chyba tylko Kier es potrzebuje dla uwierzytelnienia swoich sztuk magicznych - i rzeczywiście poczuliśmy się jak podczas nocnego programu w podziemiach Sali Kongresowej. Po raz pierwszy zafascynował mnie Jarocki swoją przenikliwością i bezwzględnością - wobec autora, wobec aktorów. Tymi ostatnimi dosłownie pomiatał. Ale bardzo celowo. Aby ani na chwilę nie zahamować tempa. A do maksimum wykorzystać sytuacje, których Gawlik nie szczędzi. I nie owijajmy w bawełnę: aby dopuścić do głosu autora, który nie tylko sytuacje stwarzał, pointował ale także w nich się rozsmakowywał, także na ich tle chciałby moralizować, filozofować, a w głębi ukrywać metafory, dna podwójne, całkiem poważną troskę o los człowieka. Jarocki zrozumiał, że troska to trochę ułatwiona, na kredyt popularnych wyobrażeń i uczuć puszczona, a ponadto w modną formę strojona. Chcieliście formy, no to ją macie, odpowiada na to reżyser i oddaje sceny w dzierżawę groteskowej gałczyńskiadzie. I okazu się półtorej godziny znakomitej zabawy, z cyrkiem, fajerwerkiem, knajpą i kabaretem, którego oprawa scenograficzna (Urszula Gogulska) składa się ze sznurków, ruchomych desek, kilku krzeseł, telefonów na linie, automatu milicyjnego i kilku kieliszków. Po występach parkiet pustoszeje i mogą się zacząć tańce, aktorzy są tak odpowiednio ubrani, że publiczność może się swobodnie z nimi zmieszać. Szczególnie atrakcyjne są panie: Ewa Śmiałowska, Leontyna Żabińska oraz Halina Ziółkowska, Adam Kwiatkowski gra aktora grające bohatera i robi to ze znakomitym temperamentem estradowca. Tak więc tak zwana problematyka została oddalona na rzecz zabawy. I słusznie, bo zabawa jest na pewno oryginalniejsza.

W Zielonej Górze natomiast, gdzie odbyła się następna premiera, nie zabawę, ale problem starano się ocalić. Z rozmaitym powodzeniem. Człowiek niszczony, skazywany, bo jakiś własny model życia chciał stworzyć. Już Adam Cieślak grający człowieka, który przyszedł teatru zamówić swój portret, narzucił ton tragiczny, niepokojący. Aktor grający go (Rajmund Jakubowicz) starał się, rzecz prosta, wrażenie pogłębić. I wszystko byłoby nieźle, gdyby spoza przedstawienia nie zaczęło prześwitywać spojrzenie autora na rozmaite zjawiska i sytuacje tak bardzo syntetyczne, że aż banalizujące. Jarocki nie pozwolił tego zauważać.

Wobec reżyserii Jerzego Hoffmana trudno mieć zastrzeżenia szczegółowe. Była kulturalna, celowa, niektóre sceny - w sądzie na przykład - rozgrywała znakomicie. Tyle że Hoffmann dał się trochę autorowi nabrać. Poszedł za treścią, nie za formą. A to, jak się okazuje bywa ryzykowne. Dekoracje pomysłowe - trzeba kilka knajp rozmaitych pokazać na scenie - skonstruował z dużą znajomością rzeczy Zbigniew Bednarowicz. Kilkadziesiąt rozmaitych kostiumów zaprojektowała Barbara Wolniewicz. Jednokostiumowe przedstawienie katowickie było na pewno tańsze. A i sala odpowiednio mniejsza, trzeba wpływy kasowe i wydatki do siebie dostosowywać. Kontrola finansowa powinna być zadowolona.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji