Artykuły

Cnotliwa i mało powabna

Żeby nie było nieporozumień i niepotrzebnych pretensji, wyjaśnijmy od razu, że nie chodzi nam tu o żadna z dwóch odtwórczyń głównej roli w "Cnotliwej Zuzannie". Ale od początku... Od wielu już lat łódzki Teatr Muzyczny udostępnia swa scenę studentom Akademii Muzycznej, którzy pod koniec teatralnego sezonu przygotowują swoimi siłami pełne przedstawienie. Tym razem była to właśnie owa ..Cnotliwa Zuzanna" Jeana Gilberta - operetka o błahym, nieskomplikowanym libretcie, ale przy tym zabawna o miłej, łatwo wpadającej w ucho muzyce. Rzecz, można powiedzieć niezbyt ambitna, ale przecież operetka ambitna nie zawsze być musi. Wystarczy, a właściwie może wystarczyć, jeśli będzie wdzięczna, budziła śmiech z zabawnych przygód i uznanie dla dobrych głosów artystów i gry aktorskiej Jest to przecież też teatr, różniący się tylko tym, że trzeba w nim śpiewać.

Przypominam prawdy oczywiste, ale - o czym bywalcy sceny przy ul. Północnej doskonale wiedzą - rzadko stosowane. W końcu jeden "Skrzypek" wiosny nie czyni.

Studencka "Zuzanna" nie odbiegała - niestety - od niskiej przeciętnej. Obydwa przedstawienia, tak sobotnie, jak i niedzielne, były ospałe, statyczne i przygotowane bez większej inwencji. Trudno mieć o to pretensje do młodych artystów, którzy z trudem usiłowali znaleźć swe miejsce w przyjętej koncepcji szczególnie razić musiał układ scen zbiorowych. Uporano się z tym nad wyraz łatwo. Rządek z prawej i rządek z lewej soliści do środka i po kłopocie. Żeby to jednak wymyślić, nie trzeba siedzieć w operetkowym fachu.

Niewiele wysiłku włożono również w aktorstwo spektaklu. Chwilami odbierało się wrażenie, że studentów pozostawiono samych sobie, dając im tak zwaną wolną rękę w wyborze stylu gry. Stąd też wiele ról było przerysowanych, żeby nie powiedzieć wręcz karykaturalnych, stąd też widoczne u niektórych kokietowanie publiczności, stąd też obecne obok siebie postaci pochodzące z farsy, komedii i dramatu obyczajowego. Żeby wyczerpać listę zarzutów, wspomnijmy jeszcze o balecie i jego kankanie. Albo... lepiej nie wspominajmy.

W sumie otrzymaliśmy przedstawienie nad wyraz cnotliwe, bez żadnego śmielszego kroku wyjścia poza niedobrą operetkową sztampę i tym samym mało powabne.

Najmniej w tym jednak - powtórzmy to raz jeszcze - winy młodych aktorów. Oni przecież nie mogą mieć złych manier. Albo więc ktoś im je narzuca, albo też w ogóle się tym nie zajmuje pozostają tylko nie najlepsze wzory.

Zaprezentowane nam przez studentów widowiska nie składały się jednak z samych minusów. Obydwa przedstawienia miały swoich bohaterów, dla których warto było tu przyjść i spędzić dwa upalne, duszne wieczory, byli nimi: sobotnia odtwórczyni Zuzanny - Roma Owsińska (rok V. klasa doc. A. Winiarskiej) i występujący w niedzielę w roli Huberta - Sylwester Kostecki (rok III, klasa doc. Z. Krzywickiego).

Z niekłamanym uznaniem obserwowało się dojrzałą grę obojga, żałując jednocześnie, że nie występują razem w jednym przedstawieniu. Mimo młodego wieku z dużą swobodą operowali aktorskimi środkami wyrazu, tworząc postacie wyraziste, pełne życia i skupiające na sobie przez cały czas

uwagę. Roma Owsińska, efektowna także głosowo, doskonale potrafiła wykorzystać swą urodę, dodając do niej zalotność i pewność wypływającą okazywanego jej scenicznego podziwu. Zaś jej kolega z młodszego roku idealnie wręcz znalazł się w komediowej roli, bezbłędnie wykorzystując gest i mimikę, a przy tym potrafiąc utrzymać, się w przyjętym stylu przez pełne trzy akty.

Na uznanie zasłużyli także Antoni Szeremeta (rok IV) w roli porucznika Rene. Halina Pitry-Ptaszek (rok VI) - druga odtwórczyni roli Zuzanny - potrafiąca znaleźć inne niż jej poprzedniczka środki wyrazu dla odtwarzanej postaci. Janusz Piórek (rok V) jako prowadzący podwójne życie baron d'Aubrais i Krystyna Kwiatkowska (rok V) w roli Jacqueline.

Z dwóch ról Marleny Szymańskiej-Malisiewicz wvżej bym ocenił kreowaną Różę niż Delfinę.

Warto wspomnieć również o Krzysztofie Bednarku - pierwszym odtwórcy postaci Huberta - głośna i dysponującym zapewne dużą siłą komiczną, ale niepotrzebnie starającym się być bardziej śmiesznym niż trzeba. Ta sama uwaga dotyczy również Jerzego Borowika (rok IV), którego Pomarel był bardziej karykaturalny niż zabawny.

W studenckich przedstawieniach wzięli również udział: Andrzej Kostrzewski, Ariana Matylewicz, Hanna Wójcik, Józef Stelmach, Przemysław Biedrzyński, Michał Konieczny, Katarzyna Jankowska, Zbigniew Lasota, Wojciech Okraska, Zygmunt Gołaszewski, Małgorzata Jałmużny, Dariusz Sobczyk, Władysław Podsiadły, Marek Stanisławski, Izabella Moll, Jerzy Marynowski, Andrzej Sikora, Elżbieta Szczypa-Piekarska, Tomasz Bojer, Henryk Steuer. Całość uzupełniły chór, balet i orkiestra Teatru Muzycznego. Dyrygował Mieczysław Wojciechowski.

Powtórzmy raz jeszcze: miały te przedstawienia swoich bohaterów, miały też kilka dobrych ról, parę zabawnych epizodów i udanych scenek. Wszystko to jednak nie przysłania owych niedostatków, o których na początku, i które nie odnoszą się tylko do studenckich spektakli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji