Artykuły

Opera marionetkowa w Gdańsku

...tradycją sięga co najmniej połowy XVII stulecia, kiedy to podczas Jarmarku św. Dominika -jak podają kroniki -wystąpił "włoski lalkarz". specjalizujący się w przedstawieniach commedia dell'arte. Tradycję ową postanowili wskrzesić Lesław Piecka, lalkarz, aktor i reżyser, współtwórca sceny marionetek przy Warszawskiej Operze Kameralnej, Liliana Jankowska, scenograf, oraz Tomasz Krezymon, pianista, student gdańskiej Akademii Muzycznej i kierownik muzyczny spektaklu, o którym za chwilę. Pod egidą Nadbałtyckiego Centrum Kultury i w jego siedzibie, Ratuszu Staromiejskim w Gdańsku, wystawiono operę Służąca panią Pergolesiego.

La serva padrona to właściwie intermezzo do Więźnia niezłomnego tegoż kompozytora. Przedstawia dzieje Uberta i jego służącej Serpiny, która dość przewrotną intrygą zmusza swego pracodawcę do małżeństwa. W roli Uberta można było usłyszeć bas Piotra Macalaka, Marcina Tlałki i Bartłomieja Tomaki, w sopranowej partii Serpiny występowały Anna Guz, Agnieszka Oszczyk i Magdalena Witczak. Premiera spektaklu, powtarzanego odtąd cztery razy w tygodniu przez całe wakacje, odbyła się 8 lipca. Na drugim przedstawieniu śpiewali Marcin Tlałka, absolwent Akademii Muzycznej w Bydgoszczy oraz Agnieszka Oszczyk, tegoroczna dyplomantka uczelni gdańskiej. Na scenie - proporcjonalnej do wielkości marionetek, a przy tym świetnie wkomponowanej w kameralną przestrzeń ratuszowej sali - poruszały się lalki, animowane przez studentów Wydziału Sztuki Lalkarskiej z Białegostoku, a głosu "użyczali" im umieszczeni po prawej stronie soliści.

Młodzi śpiewacy na ogół dobrze wywiązali się ze swych ról. Poza trudnościami samej partytury (by wymienić choćby spory ambitus partii Uberto) dodatkowych kłopotów nastręczała konieczność dostosowania polskiego przekładu Joanny Kulmowej do przebiegu muzyki Pergolesiego. Warto podkreślić zaangażowanie wokalistów, zapał widoczny w ich gestach, mimice i sposobie podania tekstu, współuczestnictwo w kreacji aktorskiej, będącej z pozoru wyłączną domeną animatorów lalek. Niestety, zespół instrumentalny prowadzony przez Tomasza Krezymo nie ustrzegł się drobnych błędów. Trzeba jednak docenić starania kierownika muzycznego, próbującego dostosować technikę gry do wymagań basso continuo na klawesynie - zakończone zresztą częściowym sukcesem. Członkom ansamblu zabrakło doświadczenia we wspólnym muzykowaniu.

Spektakl spotkał się z dużym zainteresowaniem publiczności. Szkoda tylko, że znakomicie obsadzony festiwal "Musica nos unit", odbywający się w tej samej sali, przyciągnął znacznie mniej słuchaczy. Widać sztuka wysoka potrzebuje reklamy co najmniej równie skutecznej, jak przedstawienie opery marionetkowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji