Artykuły

Ona diabła radę da...

Gdzie diabeł nie może, tam babę poślę - ta prosta zasada mistrza Twardowskiego sprawdza się niemal w każdej sytuacji. Taki też przepis na usidlenie starego kawalera dawał już Giovanni Battista z Pergoli - miasta w północnych Włoszech, osiemnastowieczny twórca oryginalnego gatunku opery buffo, wystawionej w Gdańsku w konwencji teatru marionetek.

Tradycja teatrów marionetkowych w Gdańsku sięga końca XVI wieku. Wtedy to Henrich Janson z Utrechtu pokazywał tu swoje lalki poruszane mechanizmem zegarowym. Ów teatr mechaniczny dawał misterium, rozpoczynające się upadkiem pierwszych rodziców, a kończące sądem ostatecznym. Drogą przetartą przez Jansona w 1593 roku inny niemiecki lalkarz, Andreas Rothe, demonstrował licznym gdańskim obserwatorom "figurki najelegantsze ruchem pospiesznym jakby na mensie lub wyżej ułożone, w ten sposób, by rzecz tę wszystkim uczynić widzialną". Podobną prawdziwą, lecz miniaturową scenę teatralną, zbudowano specjalnie dla Gdańskiej Opery Marionetek w Sali Mieszczańskiej Ratusza Staromiejskiego. Jej patronem jest Amor - rzymski bóg miłości. Ale o tym za chwilę...

Na czas św. Dominika

Tropem pierwszych lalkarzy w roku 1906 przybył do Gdańska marionetkarz, Friedrich Hune, który u rajców gdańskich ubiegał się o zezwolenie na prezentację swojego teatru marionetek i był to ponoć jeden z pierwszych pokazów opery marionetkowej w Gdańsku. Choć wiadomo, że mistrzami tego po dwakroć złożonego gatunku, zwłaszcza marionetkowej komedii dell'arte, byli Włosi, którzy pokazywali tu swój teatr marionetkowy już w drugiej połowie XVII wieku podczas Jarmarku św. Dominika.

Wskrzeszenie tradycji

Na pomysł współczesnego wskrzeszenia opery marionetkowej w Gdańsku, a jest to w tej chwili jedyne miejsce w Polsce, gdzie teatr taki można zobaczyć, wpadł Maciej Nowak, szef Nadbałtyckiego Centrum Kultury. Od ośmiu lat nie istnieje już bowiem operowa scena marionetek, która miała swoje stałe miejsce przy warszawskiej Operze Kameralnej. Jedynym bodajże polskim specjalistą w tej dziedzinie jest twórca tamtego teatru, obecnie wykładowca Wydziału Sztuki Lalkarskiej Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Białymstoku, Lesław Piecka.

"La serva padrona" ("Służąca panią") to drugie, po piętnastu latach, podejście mistrza do opery Giovanniego Battisty Pergolesiego - artysty, który nie tylko powołał do życia nowy gatunek opery buffo, ale także w swym zaledwie 26-letnim życiu napisał 8 oper oraz oratoria, msze i wiele innych utworów religijnych. Dla Lesława Piecki lalkarstwo to tradycja rodzinna, rodzice byli lalkarzami, a on sam sztuką tą zajmuje się od blisko 25 lat. Jest jedynym powojennym twórcą opery marionetkowej. Mobilizuje też swojego ojczyma, Wiesława Lipińskiego z Wałbrzycha, do konstruowania marionetek, lalek zawieszonych na kilkunastu, czasem kilkudziesięciu niciach, posiadających dzięki temu wielkie możliwości sceniczne. - Marionetkarstwo jest na pewno najtrudniejszą dziedziną w teatrze lalek - twierdzi reżyser. - W tym przedstawieniu trzy lalki i żywą, ruchomą przestrzeń sceniczną animuje siedmiu lalkarzy, moich zdolnych, wrażliwych studentów.

Pod strzałą Amora

Warto nadmienić, że złośliwcy oceniali operę komiczną Pergolesiego jako prymitywną, pospolitą, a nawet nieprzyzwoitą. O tempora, o mores! Dziś wydaje się ona li tylko niewinnym żartem na temat starokawalerstwa z librettem prostym, lapidarnym, a wciąż życiowo przekonującym. Rzecz ma się tak: stary, a do tego bogaty kawaler Umberto siedzi cicho pod pantoflem swej młodej, sprytnej służącej do czasu, gdy pustka w żołądku daje mu znaki, że wychował na swem łonie niewdzięcznicę, by nie rzec żmiję po prostu. Umberto ma dość rządów piekielnicy, postanawia więc co rychlej się ożenić.

Serpina czując utajony sentyment Umberta, bez zwłoki zgadza się na ożenek, licząc, że ona sama zostanie wybranką. Gdy jednak Umberto przeczy utajonym skłonnościom serca, Serpina wpada w gniew i, wyśpiewując buntowniczą arię: "Będziesz marzył o Serpinie", knuje podstęp. Od wieków wiadomo, że zazdrość jest najlepszym motywem miłości, więc kiedy Serpina żąda od swego opiekuna posagu, by móc poślubić kapitana Bombardon (di Tempesta znaczy Burza), który grozi, że albo ślub albo grób, wtedy Umberto nieświadomie tkwi już w zarzuconej nań sieci.

I w arii pełnej wahań między długo skrywaną namiętnością a rozsądkiem: "Precz zdradliwe marzenie, Erosie daj mi znak!", nawet świat nieożywiony ożywia się, by wspomóc bunt amorów i uwolnić trzymane dotąd na uwięzi strzały Erosa.

Intermezzo

"La serva padrona" była w pierwszej połowie XVIII wieku grana jako intermezzo - w przerwach między aktami opery poważnej. Jednak intermezzo Pergolesiego, wystawione po raz pierwszy podczas uroczystości z okazji urodzin cesarzowej Elżbiety Krystyny wraz z inną operą "Niezłomny więzień", również Giovanniego Batissty, szybko swą sławą przyćmiło operę "właściwą", dając początek nowemu gatunkowi opery buffo. I serio zaowocowało szczytowymi osiągnięciami gatunku w postaci oper Mozarta i Rossiniego.

Od czwartku do niedzieli

Przez okres wakacji od czwartku do niedzieli w Nadbałtyckim Centrum Kultury, Ratusz Staromiejski w Gdańsku, ul. Korzenna 33/35 można oglądać operę marionetkową "La serva padrona". Reżyseria Lesław Piecka, scenografia Lilianna Jankowska, kierownictwo muzyczne Tomasz Krezy-mon. Wykonawcy: Serpina - soprany Magdalena Witczak, Anna Guz, Agnieszka Oszczyk, Umberto - basy: Piotr Macalak, Marcin Tlałka i Bartłomiej Tomaka. Animatorzy - lalkarze: studenci IV roku Wydziału Sztuki Lalkarskiej Akademii Teatralnej w Białymstoku.

Premiera 8 lipca 2000. Rezerwacja biletów (20 i 25 zł) pod numerem telefonu: 301-10-51.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji