Artykuły

Bez wyjścia

Piekło z dramatu Jeana Paula Sartre'a "Za zamkniętymi drzwiami" nie przypomina ziejącej ogniem czeluści. Piekło Sartre'a jest bowiem Piekłem wymyślonym przez egzystencjalistę, a w tej filozofii cierpienie zadać może człowiekowi tylko drugi człowiek. Nawet, jeśli ich spotkanie nastąpi w zaświatach.

Zbigniew Stryj - reżyserujący tę, zapomnianą już nieco sztukę, czy nowatorski sposób. Wierność przesłaniu autora sprzyja jednak sile przedstawienia, okazuje się bowiem, że po odrzuceniu deklaratywności tekstu, jego jądro pozostaje uniwersalne, a więc... wciąż aktualne. Ten spektakl jest opowieścią o samotności i męce, jaką każdy wypracowuje sobie, w pocie czoła i z uporem godnym lepszej sprawy, złymi lub bezmyślnymi uczynkami. Najważniejszą zaletą przedstawienia jest wyraźnie narastający klimat psychicznej klaustrofobii, do której każda z postaci dochodzi jednak własną, odmienną od pozostałych, drogą.

Trójka bohaterów nie wie zrazu, że "już jest po wszystkim", każdy wierzy, że śmierć można w jakiś tajemny sposób odwrócić. Nie ma w nich właściwie lęku, raczej niezadowolenie z dziwacznej konfiguracji, w jakiej się znaleźli. Gdy po chwili pojmą, że skazani zostali na siebie, pierwszym ich odruchem jest znalezienie współpartnera, który pozwoli pomniejszyć własną winę, wyolbrzymić zaś przestępstwo tego osamotnionego. Ale bohaterów jest troje i zawsze ktoś kogoś zechce przeciągnąć na swoją stronę, a ktoś pozostanie obiektem ataku. Ta piekielna gra prowadzona jest na scenie precyzyjnie i na swój sposób atrakcyjnie, co dla widzów nie znających sztuki stanowi dodatkowy walor.

Swoje tajemnice odkrywają powoli. Stella do wyznania grzechów dochodzi drogą krętą, pełną kłamstw i matactw. Tak żyła na ziemi i taką metodę postanawia zastosować Tutaj, cokolwiek owo Tutaj znaczy. Danuta Lewandowska nakłada na sceniczny wizerunek Stelli kolejne warstwy, jak malarz cyzelujący portret pięknej kobiety. Najpierw jest tylko próżną kokietką, ufną w potęgę swojej urody i wdzięku, potem traci pewność siebie i spod maski damy wyłaniają się pierwsze kompleksy i obawy, by wreszcie ujawnił się straszliwy lęk przed konsekwencją niecnych czynów, które popełniła. Stella wchodzi do zamkniętego pokoju najpewniejszym krokiem, w finale okazuje się istotą najbardziej z tej trójki bezbronną i słabą.

Inaczej Inez, w interpretacji Jolanty Niestrój-Malisz. Ona przybywa do tego Piekła z ukształtowanym charakterem i determinacją, z którą będzie się bronić. Doprowadziła do swojej i cudzej śmierci, ale nie czuje żalu ani skruchy, a co najwyżej tęsknotę za ukochaną kobietą. Aktorka nadaje Inez ostre rysy, nie tylko przez męski sposób bycia, makijaż i kostium, ale przede wszystkim przez żelazną konsekwencję, z jaką prowadzi tę rolę. Jeśli Inez miewa chwile słabości, to natychmiast sama siebie przywołuje do porządku. Jeśli ma wyrzuty sumienia, to starannie je ukrywa. Jeśli wybucha, to zawsze w jakimś celu. Zetknięcie tych dwu, krańcowo różnych kobiet i ich walka znalazły bardzo interesującą formę scenicznych kreacji.

Byłoby idealnie, gdyby Artur Święs z równą siłą zbudował postać Garcina. Niestety, jest to postać najbardziej papierowa i najmniej przekonująca, bo zbudowana tylko dwoma typami reakcji. Gdy mówi cicho, przeżywa wstyd i lęk - jeszcze mu wierzymy. Gdy jednak sięga po krzyk, jest to już nuta jednostajna i fałszywa. I dlatego proporcje wzajemnych oskarżeń i krzywd zostają zachwiane, a przez to i akcenty, sprawiedliwie przez Sartre'a rozmieszczone w różnych momentach scenicznego działania. Niespodziewane wrażenie wywołuje natomiast postać niby marginesowa, "kikuminutowa", czyli Kelner, grany przez Jerzego Gniewkowskiego. Z przymkniętymi oczami, nieobecny, a jednak kontrolujący bieg zdarzeń, wnosi na scenę groźną, metafizyczną tajemnicę. Ironiczny uśmiech jest milczącym, lecz celnym komentarzem tego, co bohaterowie mają dopiero odkryć. Równie niesamowita jest muzyka Henryka Michała Trębacza, zmarłego przyjaciela reżysera, któremu Zbigniew Stryj swoją pracę dedykował.

Zabrzańskie przedstawienie nosi tytuł "Za zamkniętymi drzwiami", choć celniejszym wydaje się inne tłumaczenie - "Przy drzwiach zamkniętych", sięgające do skojarzeń sądowych. Akcja sztuki jest bowiem w istocie procesem, w którym oskarżeni stają się sędziami, a adwokaci oskarżonymi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji