Artykuły

Urzędnik powinien znosić happeningi ludzi sztuki

- Sytuacja została źle przez władze miasta rozegrana. Przecież Teatr Ósmego Dnia zawsze zajmował się komentowaniem polityki i życia społecznego - z tych powodów powstał i to jest po dziś dzień rdzeń jego działania. Trudno więc akurat ten teatr krytykować za to, że odzywa się w sprawach politycznych. Od tego, co jego artyści głoszą, można się zdystansować czy odciąć, ale nie ma powodu, żeby pouczać ludzi o tak ogromnym doświadczeniu - mówi Rafał Grupiński, szef wielkopolskiej PO.

Z Rafałem Grupińskim, szefem wielkopolskiej Platformy, wiceprzewodniczącym klubu parlamentarnego PO, rozmawia Michał Kopiński:

W Warszawie spór o krzyż, a w Poznaniu spór Teatru Ósmego Dnia z wiceprezydentem Sławomirem Hincem. List za list, oskarżenie za oskarżenie. To wszystko uderza w wizerunek miasta. Która strona wznieciła ten konflikt?

- Nie chcę oceniać, kto tę sytuację sprowokował. Osobiście uważam jednak, że jeżeli z miejskich pieniędzy finansuje się jakąś instytucję kultury - na przykład teatr - prowadzoną przez cenionych artystów, to powinno pozostawiać się tym artystom maksimum swobody. Zwłaszcza jeżeli chodzi o ich wypowiedzi. Pouczanie przez urzędnika ludzi sztuki, na jakie oceny mogą sobie pozwolić, a na jakie nie, nie ma sensu. Finansując instytucję, podpisuje się z nią na jakiś czas kontrakt. I jeżeli do instytucji lub sposobu jej prowadzenia są poważne zastrzeżenia, oczywiście co do jej poziomu artystycznego, to takiego kontraktu po prostu się nie przedłuża. Najgorszą rzeczą jest zrobić coś, z czego nie ma żadnych efektów, a powstaje tylko hałas i problem.

Powiedział Pan, że nie chce wskazywać winnego tego przykrego dla Poznania zamieszania, ale z Pana wypowiedzi jasno wynika, że błąd popełnił Sławomir Hinc. Po tym, jak artyści Teatru Ósmego Dnia napisali list popierający Janusza Palikota, Hinc nie powinien wzywać dyrektor Ewy Wójciak na dywanik? Wiceprezydent Poznania źle rozegrał tę sytuację?

- To właściwe określenie: sytuacja została źle przez władze miasta rozegrana. Przecież Teatr Ósmego Dnia zawsze zajmował się komentowaniem polityki i życia społecznego - z tych powodów powstał i to jest po dziś dzień rdzeń jego działania. Trudno więc akurat ten teatr krytykować za to, że odzywa się w sprawach politycznych. Od tego, co jego artyści głoszą, można się zdystansować czy odciąć, ale nie ma powodu, żeby pouczać ludzi o tak ogromnym doświadczeniu.

To nazwijmy rzeczy po imieniu: Hinc popełnił błąd?

- Tak. Uważam, że popełnił błąd. Mówię to jako wieloletni szef pisma literackiego ("Czasu Kultury" - przyp. MK) i człowiek związany z kulturą w Poznaniu, a nie jako przedstawiciel partii politycznej - wiem zresztą, że sama Platforma jest w ocenie tej sytuacji podzielona.

A jak Pan oceni zachowanie szefów większości finansowanych przez miasto instytucji kultury, którzy podpisali list bijący w "Ósemki", a popierający Hinca. "Kultura finansowana ze środków publicznych winna być apolityczna" - napisali. I co Pan na to?

- Instytucje kultury w ogromnej większości wiszą w Polsce na garnuszku mecenatu państwowego i samorządowego - mecenat prywatny nadal się u nas wystarczająco nie wykształcił. Stąd trudna sytuacja artystów, którzy funkcjonują dzięki publicznym pieniądzom - muszą uważać na język i słowa, żeby nie stracić w przyszłości dotacji. Właśnie dlatego to urzędnicy powinni być maksymalnie otwarci na wszelkie happeningi i odporni na wypowiedzi ludzi świata sztuki.

Sławomir Hinc jest członkiem PO, której Pan w Wielkopolsce szefuje. Czy według Pana Hinc powinien być wiceprezydentem Poznania w nowej kadencji?

- Oceny działaczy Platformy pracujących w instytucjach publicznych dokonamy najpierw w partii. Zresztą, pytanie podstawowe jest takie, czy prezydent Hinc chce pozostać na stanowisku, czy ma takie marzenie? Dopiero potem można dyskutować o tym, czy bilans jego pracy jest pozytywny, czy pozytywnie oceniają ją środowiska kultury, oświaty i sportu. Pewne jest, że zamieszanie wokół Teatru Ósmego Dnia nie jest silną kartą w talii Hinca.

Pytam Pana o przyszłość Hinca na stanowisku wiceprezydenta, bo po jesiennych wyborach samorządowych Platforma będzie miała duży wpływ na obsadę stanowisk zastępców Grobelnego. Bezpartyjny do niedawna prezydent w tych wyborach wystartuje pod waszym szyldem. O ile oczywiście porozumiecie się w końcu co do warunków tego startu.

- O tym, kto zostanie kandydatem PO na prezydenta Poznania, zdecydują władze miejskie i regionalne partii. W obecnej sytuacji Grobelny może być w sposób oczywisty naszym kandydatem, ale mógłby też nim być przewodniczący Rady Miasta Poznania Grzegorz Ganowicz, poseł Waldy Dzikowski czy europoseł Filip Kaczmarek [Kaczmarek ogłosił już, że na pewno nie będzie kandydował - przyp. MK]. Dobrych potencjalnych kandydatów nam nie brakuje.

Mam wrażenie, że wysyła Pan do Ryszarda Grobelnego chłodny sygnał: "nic nie jest pewne". A przecież jako urzędujący prezydent i członek PO Grobelny ma prawo czuć się waszym naturalnym kandydatem.

- Po prostu nie chcę niczego deklarować przed decyzjami władz statutowych partii. Łatwo jest, mając w PO władzę, wyrokować czy nawet wymuszać swoimi opiniami pewne decyzje. W istocie jednak politykę dobrze uprawia się wtedy, kiedy pozwala się działać wszystkim mechanizmom demokracji oddolnej.

To nowość w wielkopolskiej Platformie. Pana poprzednik Waldy Dzikowski często najpierw wymyślał "jak będzie", a później oczekiwał, że zostanie to przegłosowane.

- To świadoma zmiana stylu. Oczywiście styl nie może być ważniejszy niż skuteczność.

A kto zapewniłby PO skuteczną walkę o prezydenturę Poznania? Wydaje się, że tylko Grobelny.

- Nie tylko. Myślę, że każda z osób, które wymieniłem.

Nawet jeżeli Ganowicz, Kaczmarek czy Dzikowski musieliby zmierzyć się z Grobelnym, który niezależnie od poparcia PO w wyborach wystartuje?

- Odpowiem tak: w każdym z tych przypadków Grobelny miałby cięższe zadanie niż cztery lata temu, kiedy Platforma wystawiła przeciwko niemu Marię Pasło-Wiśniewską. Ale to on tym razem jest naszym najpoważniejszym kandydatem na to stanowisko.

Polityk od kultury

Grupiński wykładał historię kultury i estetyki na ASP. W latach 1985-99 był redaktorem naczelnym "Czasu Kultury", a w połowie lat 90-tych szefem tygodnika kulturalnego TVP Pegaz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji