Artykuły

"Sprawa Dantona" Przybyszewskiej

(...) Po trzydziestu czterech latach ów prawie zapomniany dramat zapomnianej autorki przywróciła naszej scenie inscenizacja Jerzego Krasowskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Już to samo wystarczyłoby wrocławskiemu przedstawieniu jako tytuł - do sławy. Rzecz jednak w tym, że do miana wydarzenia teatralnego i intelektualnego może ono pretendować także z kilku innych powodów.

Zacznijmy od trudności technicznych. Ta "Kronika sceniczna" Przybyszewskiej liczy 245 stron maszynopisu (i to nieco szerszego niż tzw. znormalizowany). Dwie pierwsze realizacje, te przedwojenne, nie poradziły sobie z zagadnieniem rozmiaru tego tekstu. (...)

Z powodu tych wielkich rozmiarów często określano Sprawę Dantona jako sztukę niesceniczną. I chyba całkiem fałszywie. Jeśli zastosuje się mądrze i precyzyjnie pomyślane skreślenia, dramat nabiera spoistości, uwyraźnia się jego dobra konstrukcja, a wyraz myślowy (największy atut dzieła Przybyszewskiej) staje się jasny, precyzyjny, nieomal lapidarny. Poza tym sztuka odznacza się bardzo dobrym dialogiem, w którym na przykład interpunkcja wyznacza doskonałą rytmikę mowy, rzecz tak w dramacie ważną.

Więc właśnie: wyraz myślowy. Ranga intelektualna Sprawy Dantona od razu najbardziej uderzyła pierwszych czytelników i widzów dramatu. (...)

Sprawa Dantona jest sztuką o jednym z fragmentów wielkiej rewolucji. Ukazuje rozgrywkę pomiędzy grupą Robespierre'a, a Dantonem jako przywódcą "wyrozumiałych". Ale jest jednocześnie sztuką o mechanizmie i sensie rewolucji w ogóle. Niezwykle przenikliwą i głęboką. (...) W ocenie głównych działaczy tej rewolucji, Dantona i Robespierre'a, postawiła tezę własną i śmiałą: odbrązowiła pierwszego, broniła racji drugiego. (Dzisiejsza interpretacja naukowa zdaje się, notabene, potwierdzać ten sąd). Ale Przybyszewskiej chodziło o coś więcej, o szerszą, historiozoficzną interpretację rewolucji. (...)

Sprawa Dantona zaczyna się, kiedy Danton wyeliminowany z Komitetu Ocalenia Publicznego jest już w opozycji wobec Robespierre'a, który stanął na czele tego Komitetu, nazwanego teraz Wielkim i będącego rzeczywistym rządem Francji. Robespierre i jego grupa dla utrzymania zdobyczy i dla dalszego rozwoju rewolucji stosują rządy terroru. Danton jest im przeciwny. Zaczyna przeszkadzać, zaczyna być dla rewolucji obiektywnie szkodliwy. Robespierre zrazu opiera się żądaniom Com-Salu, aby aresztować i stracić Dantona. Spotyka się z nim w "chambre separee" Cafe de Foy i przeprowadza rozmowę. Ta rozmowa jest jedną z największych scen Sprawy Dantona. Obaj otwarcie wykładają swoje racje. (...)

Świetnie też zarysowują się w tym dialogu bardzo kontrastowe, ludzkie, psychologiczne portrety obu antagonistów. Niezłomny, "jak cienka szpada z jednolitej stali" Robespierre, oddany cały idei i sprawie rewolucji - i witalny, wybuchający namiętnością, drgający każdym nerwem Danton. Z tych różnic charakterologicznych wypływają także inne cechy obu postaci. Danton pożerany jest przez dumę i ambicję, myśli o upajanie się władzą i czerpaniu z niej osobistych, materialnych korzyści. Robespierre jest pod tym względem nieskazitelny. Ale jego tragizm polega na tym, że mimo woli staje się samowładnym dyktatorem, że dyktatura go wciąga, jak wir w spienionym nurcie rzeki. Ten tragizm postaci Robespierre'a dochodzi do głosu w ostatniej scenie, kiedy (już po zgilotynowaniu Dantona) u siebie w pokoju rozmawia z Saint-Justem.

We wrocławskim przedstawieniu Robespierre - Igor Przegrodzki pod koniec tej rozmowy chwyta się za gardło i zaczyna się histerycznie śmiać. W tym geście pogromcy Dantona zamyka się już przeczucie rychłej własnej klęski i bliskiego stracenia. Wodzowie rewolucji przychodzą i odchodzą, mają różne taktyki, złe i dobre, padają ofiarą osobistych namiętności, własnych lub cudzych błędów, własnych albo cudzych słabości - rewolucja pozostaje, trwa, idzie naprzód, pomimo wszystko... Taki wydaje się najogólniejszy wniosek wynikający z wrocławskiego widowiska. Piszę widowiska, a nie sztuki Przybyszewskiej, ponieważ w tym wypadku to trochę sprawy z perspektywy dzisiejszej, poprzez doświadczenia późniejsze, z natury rzeczy bogatsze od doświadczeń Przybyszewskiej. Nieco inaczej wyważa też Krasowski propozycje pomiędzy i postaciami Dantona i Robespierre'a. Wyważa je równomierniej, sprawiedliwiej. Rzecz całą głęboko i wstrząsająco obiektywizuje. Nie wdaję się tutaj w szczegółowy opis przedstawienia. Zrealizowane z dojrzałą sprawnością, nie stanowi wszakże popisu efektownych pomysłów. Jest oszczędne, raczej stonowane, dąży do prostoty i klarowności układów sytuacyjnych w wielkich scenach zbiorowych, Najgorętszą troską reżysera było precyzyjne poprowadzenie głównej sprawy dramatu. To prowadzenie (mimo ogromnej obsady) musiało się oprzeć na rolach Stanisława Igara (Dantona) i Igora Przegrodzkiego (Robespierre). Są one w przedstawieniu postawione i zagrane znakomicie. I to w gruncie rzeczy decyduje o sukcesie artystycznym całości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji