Artykuły

Dzień z życia człowieka szczęśliwego

"Otello - wariacje na temat" w reż. Agaty Dudy-Gracz w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi. Pisze Kamila Mścichowska w Teatrze.

Zaczyna się baśń. Byli sobie raz Cassio i Jago - najlepsi przyjaciele, oraz Emilia - żona Jagona, która spędziła noc poślubną z Cassiem. Jago nie poznał prawdy, ale nieustannie dręczą go złe przeczucia. Podobnie Cassio antycypuje: "Od tamtego czasu ciągle wpatruję się w jego twarz, szukając w niej swojej winy. Czekam na chwilę, kiedy to do niego dotrze. Pozornie nic się nie zmieniło. Czasem mam wrażenie, że on już nie sypia... i patrzy na świat jak przez warstwę popiołu". Z tej piekielnej bezsenności narodził się plan zemsty: żona za żonę, zdrada za zdradę. Upokorzyć Emilię, odebrać żonę wielkiemu wodzowi i życie przyjacielowi, który zamiast niego, Iagona, dostał niezasłużony awans.

Agata Duda-Gracz - reżyserka i scenografka - stworzyła spektakl pisany własnym charakterem pisma, z autocytatami i czytelnymi malarskimi inspiracjami. W tytule umieściła "wariacje na temat", które nieco złagodziły - ekstremalnie wysoki w oryginale - poziom emocji i stopień kondensacji akcji. W programie znalazło się dziesięć "listów do postaci" - współcześnie brzmiących monologów wewnętrznych, z których na scenie usłyszymy tylko fragmenty. Duda-Gracz, nieustannie odwołując się do podstawowego w świecie elżbietańskim konfliktu między dobrem a złem, nie spłyciła ani nie zbezcześciła klasycznego utworu mimo dopisania własnych partii - gorszącego zabiegu noszącego miano "poprawiania autora".

Otello (Andrzej Wichrowski) - którego karnacja jest już w teatrze konsekwentnie ignorowana - pozostał "kolosem-symbolem- mędrcem", choć stoi na uboczu akcji. Jego postać nie jest tak wyrazista jak role Cassia (Sambor Czarnota), Emilii (Izabela Noszczyk) czy Bianki (Dorota Kiełkowicz). W tym miejscu powinny się pojawić imiona Desdemony lub Jagona. Nie pojawią się z dwóch powodów. Pierwszym jest pomysł reżyserki na postać żony Otella (Justyna Wasilewska), drugi wynika z faktu, że Marek Kałużyński (Jago) nie uniósł roli. Pełen ogłady dworzanin i przebiegły prowodyr zawieszony między niebem a piekłem istnieje na scenie Teatru Jaracza jedynie z nazwy.

Desdemona to wcielenie pustych lalek z MTV - nieświadoma życia duża dziewczynka, która "ma piersi, biodra i własny zapach". Ma też futerko z białych pluszowych misiów, które podkreśla różnicę wieku między małżonkami. Co wynika z faktu, że dojrzały Otello ma tak młodą towarzyszkę życia? Reżyserka wskazuje na naturalną w tym przypadku zazdrość - irracjonalną siłę sprawczą wszystkich działań - ale to niedostateczne i kanoniczne już usprawiedliwienie. Relacja osób, które różni wszystko - psychika, wrażliwość, wybory estetyczne - mogłaby stanowić intrygujący wątek, a pozostała szkicem. Jedyne, czego się dowiadujemy, to wyznanie Maura, że ukochana pokazała mu nieznany dotąd świat, że czyta z niej jak z Księgi - "Biblii człowieka szczęśliwego".

Lepiej scharakteryzowany jest związek Emilii i Jagona, w którym na zasadzie lustrzanego odbicia przeglądają się losy Desdemony i Otella. Pochodzące z finałowej sceny słowa: "Dla niej ten wasz marny związek więcej był wart niż wszelkie skarby świata", są skierowane do Otella, ale Emilia wypowiada je, patrząc w oczy Jagona, który uczynił z niej bezwolne narzędzie własnej zemsty. Izabela Noszczyk stworzyła znakomitą, charakterystyczną postać. Jej Emilia, kobieta o pełnych kształtach, z wdziękiem ignorująca modę, jest równie przekonująca jako kobieta-tragarz (potykająca się o własne nogi) i jako niekochana żona, która ma pięć zmysłów i mnóstwo niezaspokojonych pragnień. Odwrotnie niż dzikuska Bianka - ta dąży do ich spełnienia dokładnie w chwili, kiedy się pojawią. Mówiąca niezrozumiałym dialektem, najlepsza dziwka na wyspie oprócz gibkiego ciała ma też uczucia, które depczą kolejni jej mężczyźni. Jednym z nich jest Cassio - dobra rola Sambora Czarnoty - świetnie scharakteryzowany przez Emilię słowami z monologu autorstwa Dudy-Gracz: "Prosty. Jasny. Johny Bravo. Hej, ho, i świat się śmieje! Wieczna zabawa! Szoł, że łoł".

Sposób, w jaki reżyserka inkrustuje sceny z "Otella" własnymi parafrazami, nie tylko pokazuje dystans i poczucie humoru - pozwala też z łatwością utrzymać uwagę widza. Jednym z takich zabiegów jest "animowanie" postaci Brabantia i Doży, którzy, choć fizycznie obecni na scenie, nie poruszają się, nie wydają głosu. Robią to za nich młodzi aktorzy, odtwórcy ról Gratiana (Radosław Osypiuk) i Rodriga (Michał Staszczak). Mówiąc na wdechu, symulują starcze rzężenie i podnoszą kończyny nestorów. Po chwili widzimy żywy obraz - zwłoki Brabantia stają się preparatem naukowym wykorzystywanym podczas "Lekcji anatomii doktora Tulpa".

Podobne, atrakcyjne wizualnie odsłony są przełamywane dwuosobowymi scenami dialogowymi toczącymi się na niemal pustej scenie. Z jednej strony oglądamy - inspirowane popkulturą - taniec bollywoodzki, grupę postaci w stylizacji "men in black" czy niekończące się, operetkowe pożegnanie Desdemony i Otella przed wyprawą na Cypr. Z drugiej obserwujemy rozmowę siedzących pod ścianą Emilii i jej upokorzonej pani na temat zdolności kobiety do zdrady, albo wewnętrzną walkę Otella, który na chwilę przed decyzją o zabójstwie zadręcza się w towarzystwie hamletowskiej czaszki. Ciekawe, że droga tytułowego bohatera do opętańczego przekonania o niewierności żony jest uzewnętrzniona w postaci zmagań fizycznych - choćby szarpaniny z Jagonem. Niezależnie od wieku, aktorzy - w walkach na serio czy sztubackich przepychankach - wydatkują energię w nieograniczony sposób, nie ma letnich scen, asekuranckich trików.

Duszenie. Problem na miarę wyłupiania oczu Gloucesterowi z "Króla Leara" rozwiązuje się przy pomocy różnych technik, rzadko wiarygodnie. W Teatrze Narodowym (reż. Agnieszka Olsten; 2008) Otello (Jerzy Radziwiłłowcz) dusi Desdemonę (Agnieszka Warchulska) przez co najmniej pięć minut, dając widzowi możliwość obejrzenia całej palety drgawek przedśmiertnych. W inscenizacji z Jaracza Otello (w białych kalesonach) dusi sprawniej, jednym ruchem ręki - i po chwili ponętne ciało Desdemony (w białej satynowej koszulce nocnej) wiotczeje w jego dłoniach. Szybko i estetycznie.

Spektakl Dudy-Gracz to zachwycające widowisko. Dynamiczne tempo, efekty specjalne i ediudy wokalno-muzyczne czynią je atrakcyjnym dla każdego, co nie znaczy dla nikogo. Sensy wyrosłe z kanonu i sensy dopisane łączą się w spójną całość, nad którą góruje szyld: "Wybór nie zawsze jest świadomy, za to zawsze jest nieodwracalny".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji