Artykuły

Śmieszni, tragiczni, bezbronni

- Pewne wątki, które pojawiają się w spektaklu powinny być dla widza uogólnieniem - motywem, który się powtarza we współczesnym świecie, a człowiek nie wyciągnął wniosków z minionej historii - mówi Jan Szurmiej o premierze "Śmierci pięknych saren" w Teatrze Żydowskim w Warszawie w rozmowie z Wiesławem Kowalskim z serwisu Teatr dla Was.

30 września w Teatrze Żydowskim odbędzie się premiera adaptacji scenicznej "Śmierci pięknych saren" Oty Pavla w Pana reżyserii i opracowaniu muzycznym. Jest Pan również autorem aranżacji scenograficznej i ruchu scenicznego. Gdyby nie wykorzystanie tekstu Pawła Szumca można by powiedzieć, że to spektakl autorski. Ale odpowiedzialność za tyle elementów spektaklu jest i tak ogromna.

- To nie novum w teatrze, że reżyser przejmuje funkcję innych realizatorów. Cztery lata temu Michał Zadara, reżyserując w Teatrze Żydowskim spektakl "1666" w swojej adaptacji na podstawie "Szatana w Goraju" I.B. Singera, również był autorem scenografii i kostiumów. Zresztą mój spektakl jest przygotowywany na małą scenę teatru, więc trudno tu mówić o jakiejś dekoracji, a bardziej aranżacji scenograficznej przestrzeni, w której aktorzy będą się poruszać. Przestrzeń ta ma pełnić funkcję symboliczną, której nie będę ujawniał przed premierą. Choreografia i ruch sceniczny są moją domeną - występuję jako ich autor prawie we wszystkich moich realizacjach. Co do opracowania muzycznego to muszę sprostować. Tym zajmuje się kierownik muzyczny teatru, Teresa Wrońska. Ja miałem pomysł na wykorzystanie pewnych utworów i w trakcie pracy rodziły się różne pomysły na ich użycie, jak i również efektów czy muzyki ilustracyjnej - w tej materii mam twórczego partnera, jakim jest Teresa. Co do wykorzystania tekstu Pawła Szumca to mam przyzwolenie od autora na dokonywanie drobnych korekt tekstowych, kierując się moimi pomysłami na formę i inscenizację "Śmierci pięknych saren".

Reasumując można powiedzieć, że jest to spektakl autorski.

Zbiór wzruszających, pełnych ciepła i refleksyjnych opowiadań Oty Pavla, będącego również dziennikarzem i sprawozdawcą sportowym, zawiera wiele elementów komediowych, które nie pozbawione są też wymiaru zdecydowanie bardziej tragicznego, związanego z losami czesko-żydowskiej rodziny, dla której nieobce były dramatyczne wydarzenia wojenne. Nie jest tajemnicą, że to reminiscencje z życia rodziny autora "Bajki o Raszku", jego najbliższych, którzy też przeszli gehennę obozów koncentracyjnych - trafili tam w czasie wojny jego ojciec oraz bracia Hugo i Jiří. Czy łatwo w takiej materii mieszającej śmiech i łzy zachować balans między tym co śmieszne, a tym co wstrząsające?

- To bardzo trudne zadanie dla aktorów i reżysera. Staramy się wypracować proporcje między tym co tragiczne, a tym co może śmieszyć. Chcemy spektaklowi nadać pewien poetycki rodzaj metafory teatralnej. Aktor będzie grał w bardzo bliskim, wręcz fizycznym kontakcie z widzem, a to zmusza nas do innego rodzaju kreacji aktorskiej, która powinna być zbliżona wręcz do techniki filmowej.

Korzysta Pan, jak już wspomnieliśmy, z adaptacji napisanej przez Pawła Szumca, która pojawiła się już na scenie w Teatrze Siemaszkowej w Rzeszowie. Spektakl reżyserował wtedy sam autor adaptacji, który nie bał się korzystać ze środków mocno sformalizowanych i plastycznych. Jak Pan chce komponować sceniczną rzeczywistość i które z jej elementów są dla Pana najważniejsze? I jak wiele miejsca pozostawi Pan dla tego, co w swojej wyobraźni dopowiedzieć sobie może sam widz?

- Nie widziałem spektaklu Pawła, ale wiem, że był to spektakl dobry. Realizacja była zrobiona na dużej scenie, a to na pewno wymogło na reżyserze, by zastosował konwencję scena - widz. Nie sugerowałem się didaskaliami reżysera. Staram się zbudować świat, w którym przeszłość miesza się z teraźniejszością, świat uniwersalny widziany oczami małego i dorosłego głównego bohatera Ota. To on jest osią dramatu i w każdej chwili może ten świat zmieniać i przenosić się w czasoprzestrzeni. By ten świat uzasadnić, użyłem pewnej konwencji teatralnej, której przed premierą nie chciałbym ujawniać. Mogę tylko powiedzieć, że używam pewnych znaków - symboli w kostiumach, aranżacji scenograficznej i inscenizacji, starając się korzystać z wyobraźni dziecka, dla którego kreowanie światów w zabawie nie stanowi żadnego problemu - wystarczy kijek, który zamienia się w karabin, konia, szablę czy wędkę. Wieloplanowość akcji przerzucana jest błyskawicznie z jednego pola gry w drugie. Używam też konwencji symultanicznych interakcji, która w rezultacie powinna dać efekt zawirowania świata, w którym poruszają się bohaterowie dramatu. Pewne wątki, które pojawiają się w spektaklu powinny być dla widza uogólnieniem - motywem, który się powtarza we współczesnym świecie, a człowiek nie wyciągnął wniosków z minionej historii. Że jutro możemy, nie daj boże, zbudzić się w innej rzeczywistości, która przypomina nam jak mantra czasy pogardy, ksenofobii, brutalnego antysemityzmu. Teatr zawsze stawia pytania w stosunku do publiczności, na które widz musi sobie sam odpowiedzieć. Jeżeli tak się nie dzieje to znaczy, że teatr jest zły i jałowy.

Mariusz Szczygieł, uchodzący za znawcę kultury czeskiej, powiedział kiedyś, że książka Oty Pavla może wywoływać działania antydepresyjne. Ktoś inny też napisał, że tak naprawdę "Śmierć pięknych saren" jest opowieścią o rybach. Jedno jest pewne - to historia szalenie ludzka, ciepła i piękna. Jak Pan patrzy na te aspekty czeskiego utworu?

- Nam Polakom brakuje pewnego luzu, niebywałego poczucia humoru, jaki cechuje Czechów. Pisarz Ota Pavel immanentnie wyrasta z poetyki literatury czeskiej, jak Bohumil Hrabal czy Jarosław Haszek. Taka literatura wzbudza w nas emocje serdeczności i ludzkiego ciepła. Kochamy pisarzy czeskich za atmosferę senności i surrealizmu oraz słodkiej ironii, z jaką patrzą autorzy na świat i swoje doświadczenia życiowe.

Jak Pan spogląda na bohaterów tych opowieści, którzy choć są uroczy i zabawni, ocierają się też momentami o groteskę i jej skłonności do różnego typu deformacji?

- A czyż życie ludzkie nie składa się momentami z groteski i deformacji? Przecież jesteśmy ludźmi i odarci z masek stajemy się czasami śmieszni, tragiczni, bezbronni - tak jak bohaterowie "Śmierci pięknych saren".

W zapowiedziach Pana przedstawienia można przeczytać: "Najważniejszą sceną w spektaklu jest moment walki Ojca o mięso dla synów wysyłanych do obozu koncentracyjnego - dobre lekarstwo dla wciąż niewyleczonych z antysemityzmu". Jak dalece ten problem będzie zaznaczony w Pana inscenizacji?

- Leo Popper, głowa rodziny, z determinacją walczy o przetrwanie swojej rodziny w trudnych i dzikich czasach wojennych. Wiara że mięso, które zdobywa podczas polowania na sarny pozwoli przeżyć jego bliskim obozy zagłady, staje się jego psychiczną tarczą, modlitwą, dzięki której rodzina wychodzi z holokaustu żywa. Leo również dzieli się mięsem z bliskimi mu sąsiadami.

Spektakl składa się z trzech części. Pierwsza to lata trzydzieste - idylla i dzieciństwo Oty. Druga obejmuje czas wojny i walkę o przeżycie. Trzecia - lata powojenne w komunistycznej Czechosłowacji. A zatem motyw, o którym jest mowa zajmuje w całości jedną trzecią spektaklu.

Historia Pavla ma być wg Pana przypowieścią "o kondycji serca i duszy człowieka". Jak w tę perspektywę wkomponują się ballady Jaromira Nohavicy, które wykorzystuje Pan w swoim spektaklu? I jak jego muzyka może ilustrować słodko-gorzki klimat opowieści?

- Ballady Jaromira Nohavicy mają ten sam słodko-gorzki klimat, jaki zastosował Ota Pavel w swoich książkach. A więc stylistycznie i mentalnie są to utwory spójne. Ballady, które wybrałem na potrzeby spektaklu moim zdaniem pełnią funkcję poetycko-metafizyczną w sensie treści zawartej w spektaklu. Personifikują się z atmosferą, której nie da się unieść dialogiem. Mają dla mnie niezwykle ważne znaczenie, wtapiając się w oniryczny świat snu Oty, który jest całym spektaklem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji