Czas akcji: współcześnie.
Miejsce akcji: Londyn.
Obsada: 1 rola męska, 1 rola kobieca.
Druk: egzemplarz w bibliotece ZAiKSu.
Sztuka w dwóch aktach.
Stefania Miller, kobieta trzydziestotrzyletnialetnia, jest wybitną i znaną skrzypaczką. Ciężko pracowała na swoją pozycję, co spowodowało, że jest obcesowa, ostra i pewna siebie. Teraz wszystko, co osiągnęła i na czym jej zależy, zostało zagrożone, bowiem artystka zachorowała na sclerosis multiplex i wie, co to oznacza - postępujący paraliż i niemożność grania. Stefania porusza się już niemal wyłącznie na wózku inwalidzkim. Namówiona przez męża, przychodzi na wizytę do doktora Feldmana, wybitnego psychiatry (lat przeszło pięćdziesiąt).
Podczas pierwszej rozmowy lekarz z trudem wydobywa informacje z niechętnej i rozgoryczonej pacjentki. Dowiaduje się, że kobieta nie ma dzieci i jest z tego zadowolona, że z mężem, Adamem, żyje zgodnie, co nie znaczy, że we wszystkim się z nim zgadza, oraz że fundamentem tego związku jest wspólna pasja muzyczna. Stefania mówi o sobie jako o kobiecie silnej, niepoddającej się łatwo przeciwnościom, niemniej świadomość ciężkiej i nieuleczalnej choroby powoduje, że "bywa bardzo przygnębiona". Wie, że już nigdy nie wystąpi na scenie jako skrzypaczka, ale pociesza się myślą, że nadal może uczyć oraz "współpracować z mężem jako jego sekretarka i doradczyni". Z drugiej strony, gdy lekarz pyta o myśli samobójcze - nie zaprzecza. Psychiatra (sam meloman zakochany w skrzypcach) wypisuje leki antydepresyjne i zaprasza na kolejną wizytę.
Podczas drugiego spotkania omawiane jest działanie zastosowanych leków. Stefania opowiada, że ma coraz więcej energii, ale równocześnie jest bardziej rozdrażniona i zła, skłonna do awantur. Drażni ją, że tylko dwóch uczniów mogła przyjąć na naukę - zresztą nie z powodu braku sił, lecz zbyt niskiego poziomu kandydatów.
Lekarz wypytuje o początki kariery skrzypaczki. Okazuje się, że Stefania miała bardzo uzdolnioną matkę, która jednak młodo wyszła za mąż, urodziła córkę i na zawsze porzuciła muzykę. Umarła, gdy dziecko miało dziewięć lat. Ojciec, producent czekoladek, nazywał muzykę "hałasem", ale pozwolił córce na naukę gry na skrzypcach, pod warunkiem, że jednocześnie ukończy "normalną" szkołę. Dla Stefanii muzyka była najważniejsza w życiu. Już w wieku trzynastu lat zaczęła koncertować, wygrywać konkursy, robić karierę. Gdy ojciec się dowiedział, ile zarabia, "zaczął to brać poważnie". Adama poznała podczas wspólnego koncertu. Pobrali się po trzech tygodniach znajomości. Lekarz stawia pytanie, czy pacjentka obawia się, że jej choroba może wpłynąć negatywnie na stosunki z mężem. Stefania zaprzecza, choć rozumie, że nie będzie już więcej wykonywać utworów męża ani razem z nim koncertować. Usiłuje być spokojna, jednak po chwili wpada w furię. W głębi serca wie, że jej wspaniały mąż, genialny muzyk i kompozytor, a do tego przystojny mężczyzna, może przestać ją kochać. Jest też zazdrosna o jego karierę, podczas gdy ona nie może kontynuować swojej.
Na trzecią wizytę Stefania przychodzi uproszona przez męża. Zachowuje się arogancko, ale w końcu daje się sprowokować do rozmowy o ojcu. Opowiada o walce, jaką musiała toczyć z ojcem przez całe lata, aby płacił za jej lekcje i pozwolił jej grać. "Nienawidziłam go" - stwierdza. Jej determinacja i siła przyniosły sukces i poczucie zwycięstwa. Kobieta w uniesieniu zaczyna mówić, czym dla niej jest muzyka ("to jest coś jak niebo"), by w końcu spojrzeć prawdzie w oczy: nie będzie więcej grała.
Kolejne dwie wizyty Stefania opuszcza, a gdy się wreszcie zjawia - jest odmieniona: zaniedbana, niestarannie ubrana. Atakuje i obwinia lekarza. Rozważa popełnienie samobójstwa. Stwierdza, że zarówno plany dawania lekcji, jak i prowadzenia mężowi sekretariatu okazały się niefortunne. Jest wściekła na męża za jego wielogodzinne granie i komponowanie, bez liczenia się z jej nastrojem. Jego muzykę nazywa "hałasem".
Depresja pogłębia się. Stefania przestaje wierzyć nawet w to, że rzeczywiście była wybitną skrzypaczką. Cierpi z powodu rosnącego dystansu między nią a mężem, choć docenia jego troskliwość. Lekarz tłumaczy pacjentce, że "celem życia jest walka o nie" oraz że Stefania musi sięgnąć do najgłębszych pokładów swojej podświadomości, by odnaleźć alternatywę dla dotychczasowego sensu życia: muzyki. Kobieta nie chce podjąć tego wątku, lecz opowiada, że "ucięła sobie romans" ze złomiarzem. Jej cynizm i złośliwości w końcu wytrącają psychiatrę z równowagi. Stefania uświadamia sobie, że lekarz naprawdę przejmuje się jej losem i walczy o jej życie. To powoduje zmianę tonu i nareszcie - próbę współpracy.
Na kolejne spotkanie Stefania przychodzi znów zadbana i elegancka. Smutno żartuje z nowego pomysłu na życie: chęci zostania detektywem. Potem, już na poważnie, opowiada odmienną wersję swojego życia. Stwierdza, że wmawiała sobie i innym, że jej ojciec był potworem, podczas gdy naprawdę był to człowiek sympatyczny i nieskończenie dobry dla swojej osieroconej przez matkę jedynaczki. Wspomina, jak bardzo był załamany po śmierci żony i jak ona sama, mała dziewczynka, nie mogła sobie poradzić z nieszczęściem, a muzyka była jedynym "środkiem znieczulającym". Muzyka przywróciła jej życie i radość, a teraz została jej odebrana. Nie może być żadnego ratunku, bo bez grania nie ma życia. A jednak, na pożegnanie lekarz przypomina o kolejnym spotkaniu za tydzień, jakby nie chciał przyjąć do wiadomości sensu słów pacjentki.
Ukryj streszczenie