Czas akcji: lata pięćdziesiąte XX wieku.
Miejsce akcji: Salford w hrabstwie Lancashire, Wielka Brytania.
Obsada: 3 role męskie, 2 role kobiece.
Druk: maszynopis w bibliotece Akademii Teatralnej w Warszawie.
Dramat w dwóch aktach.
Helena wprowadza się wraz z córką, Josephine do wynajętego mieszkania. Podobnie jak ich poprzednie mieszkania, nowe lokum jest norą: dach przecieka, ogrzewanie nie działa, z sufitu zwisa na sznurku goła żarówka. Przez okno wdziera się smród z pobliskiej rzeźni, wspólna łazienka jest na korytarzu.
Helena ma czterdzieści lat; kiedyś była mężatką, ale mąż wyrzucił ją z domu, gdy zaszła w ciążę z innym; Jo jest owocem przelotnego romansu (jednej nocy z przypadkowym mężczyzną?). Helena wiązała się potem z różnymi mężczyznami, a uciekając od nich zmieniała mieszkania. Przyznaje, że ma cygańską naturę. Kiedyś śpiewała w barze, teraz jest utrzymanką (lub prostytutką). Żyje z dnia na dzień i twierdzi, że życie jest podłe. Chwali drobną kradzież, której dopuściła się córka: "Jak ci czegoś potrzeba, bierz i koniec. Moja krew". Nie przywiązuje wagi do higieny osobistej ani porządku w mieszkaniu; nie przeszkadza jej też brzydota miejsca. Jest uzależniona od alkoholu; gdy Jo skarży się, że jej zimno, matka radzi jej, żeby też się napiła. Ma skłonności do hipochondrii - szantażuje córkę złym samopoczuciem. Helena jest roztargniona, opryskliwa i sarkastyczna. Przede wszystkim jednak jest egoistką, osobą niedojrzałą i nieodpowiedzialną.
Stosunek Heleny do córki ma charakter patologiczny; kobieta nie kryje, że los własnego dziecka niewiele ją obchodzi: "wtrącanie się do cudzych spraw to strata czasu. Marnuj życie, jak chcesz". Przyznaje, że nie była szczęśliwa, gdy Jo przyszła na świat - starała się zapomnieć o dniu, w którym urodziła córkę. Nie czuła się za nią odpowiedzialna: "Samo urodzenie dziecka wcale nie znaczy, że się ma wobec niego jakieś obowiązki". Nie potrafiła okazywać córce czułości - Jo wspomina, jak, będąc dzieckiem, chwytała mamę za rękę, a ta szorstko ją odtrącała. Nie liczyła się z potrzebami ani uczuciami córki. Jo na ogół spędzała Boże Narodzenie sama - Helena wychodziła z kochankiem, zostawiając dziecko w domu. Wpędzała je w poczucie winy, odbierała wiarę w siebie. Mówiła Jo, że mąż rozwiódł się z nią z jej winy. Kiedyś powiedziała też, że ojciec Jo był opóźniony w rozwoju.
Jo brakowało matczynego ciepła, cierpiała z powodu ciągłych zmian mieszkania i szkoły. Teraz ma siedemnaście lat i nie darzy matki szacunkiem - ocenia ją krytycznie: "Jesteś dla mnie niczym". Mówi, że nie jest matce nic winna. Jo jest zagubiona - raz, pewna siebie, oznajmia, że jest genialna i uważa się za piękność; kiedy indziej mówi, że do niczego się nie nadaje. Cierpi na stany lękowe - boi się ciemności panujących na korytarzu. Pod kilkoma względami jest przeciwieństwem matki - dba o higienę, jest estetką - owija żarówkę szalikiem. Chciałaby hodować kwiaty; próbuje rysować. Postanawia rzucić szkołę po Bożym Narodzeniu, żeby uniezależnić się finansowo od matki. Chciałaby, tak jak kiedyś matka, śpiewać w barze.
W nowym mieszkaniu Helenę odnajduje Piotr - kochanek, przed którym kobieta, jak twierdzi Jo, chciała uciec. Piotr, młodszy od Heleny o dziesięć lat, jest przystojny i krzykliwie ubrany. Sprzedaje samochody; ma stanowisko. Jest hałaśliwy, pewny siebie i arogancki. Zaprasza Helenę na kolację, obiecuje jej małżeństwo. Helena nie jest uszczęśliwiona pojawieniem się Piotra; nie ufa mu, nie ma ochoty wychodzić. Jo mówi, że matka jest blada, mizerna i powinna leżeć w łóżku. Nie kieruje nią jednak troska, lecz zazdrość. "Nie może patrzeć, jak jestem dla kogoś trochę serdeczniejsza" - mówi Helena.
Pozbawiona ciepła w domu, Jo szuka go gdzie indziej: zakochuje się w czarnoskórym marynarzu. Gdy dostaje od Chłopca pierścionek zaręczynowy, nosi go na sznurku na szyi - nie chce, żeby matka wiedziała o zaręczynach. Tymczasem Helena zapowiada, że wyjdzie za Piotra. Jo stara się pozbawić matkę złudzeń, przypominając jej o różnicy wieku: "... ty nie wyglądasz na czterdziestkę. Wyglądasz na dobrze zakonserwowaną sześćdziesiątkę". Zostawszy z Piotrem sama, Jo prosi, by dał spokój jej i jej matce; po chwili kokietuje go. Pomimo sprzeciwu Jo ("Powinnaś mi gotować, jak każda dobra matka") Helena wyjeżdża z Piotrem na weekend. Nie daje córce pieniędzy na nową sukienkę, o co prosi Jo. Osamotnioną dziewczynę Chłopiec; niedługo będzie musiał wrócić do marynarki. Choć Jo wie, że nie spotkają się ponownie, prosi Chłopca, żeby na razie z nią został. Prosi też, żeby nie wracał.
Jo nie wybiera się na ślub matki; Helena zresztą nie oczekuje tego. Wychodzi za mąż i znika z życia córki; nie interesuje się losem Jo, nie troszczy się, czy dziewczyna ma z czego żyć. Jo dni między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem spędza z Chłopcem. Po Nowym Roku "Czarny Książę" wyjeżdża; Jo jest w ciąży. Mimo to wspomina święta z Chłopcem jako najcudowniejsze Boże Narodzenie w swoim życiu. Opowiada o nim - mówi, że był księciem, synem wodza afrykańskiego. Rzuca szkołę; żeby zarobić na czynsz, pracuje w sklepie obuwniczym i w barze. Wkrótce wprowadza się do niej znajomy - Geoffrey, student akademii sztuk pięknych, którego gospodyni wyrzuciła z mieszkania, bo zalegał z czynszem. Goef spontanicznie troszczy się o Jo; sprząta, gotuje, podsuwa jej mleko. Z czasem zaczyna się czuć odpowiedzialny za nią i za dziecko. Jo rzuca pracę, nie chodzi do lekarza, bo "nie chce, żeby ludzie na nią patrzyli". Nie dostanie nawet zapomogi macierzyńskiej - zbyt krótko pracowała. Geof zdaje sobie sprawę, że Jo sama sobie nie poradzi. Oglądając jej rysunki, mówi, że są takie, jak ona: "Nie ma w nich kompozycji, nie ma rytmu, nie ma ładu i składu". Geoffrey płaci komorne ze swojego stypendium, załatwia kołyskę, dba, żeby Jo dobrze się odżywiała, przynosi książkę o pielęgnacji niemowląt. W końcu zakochuje się w Jo; chce być z nią i chce być ojcem dla jej dziecka, choć wie, że ona go nie kocha. Tłumaczy, że dzięki niej jego życie zyskało sens: "Wolałbym umrzeć niż odejść od ciebie". Całuje ją, chociaż Jo mu się wyrywa; proponuje jej małżeństwo.
Jo przechodzi trudny okres - jest całkowicie zagubiona. Boi się, że dziecko będzie nienormalne, tak jak jej ojciec, przygodny kochanek Heleny. Mówi, że nienawidzi macierzyństwa, że nie będzie karmić piersią: "... nie dam, żeby mnie takie małe zwierzę skubało. To kanibalizm". Gdy Geof przynosi jej lalkę, żeby się "wprawiała", Jo dostaje szału, rzuca lalkę na podłogę: "Nie chcę, żeby się urodziło. Nie chcę tego dziecka. Nie chcę być matką. Nie chcę być kobietą [...] Zabiję to dziecko, jak się urodzi". Nie docenia troski Geofa. Mówi, że Geof jest dla niej niczym (choć przyznaje, że go lubi). Nie przyjmuje jego oświadczyn; mówi, żeby sobie poszedł. Dla Geofa dobro dziecka i rodziny są wartościami nadrzędnymi. Chłopak stara się stworzyć atmosferę rodzinnego ciepła, której Jo nigdy nie zaznała. Jo jednak nie potrafi tego daru przyjąć - drażni ją jego dobroć, schludność i "staroświecki" światopogląd.
Zaniepokojony, że Jo nie chce wychodzić z domu, Geof odnajduje i sprowadza jej matkę. Chce, żeby Helena poczuła się odpowiedzialna za los córki i nienarodzonego wnuka; opowieści Jo o matce uważa za przesadzone. Dziewczyna nie cieszy się na widok Heleny, a w Helenie ciąża córki nie budzi cieplejszych uczuć. Dochodzi do kłótni; Helena nie chce, żeby Geof wtrącał się do ich rozmowy, Jo nie życzy sobie, żeby matka wtrącała się w jej relację z Geoffem, która dla Heleny jest niezrozumiała. Helena przyniosła córce pieniądze; obiecuje przysyłać je co miesiąc. Zjawia się jednak Piotr - jest pijany i awanturuje się; do Heleny odnosi się arogancko. Wychodzi, zabierając przyniesione przez żonę pieniądze. Helena proponuje Jo, żeby u nich zamieszkała; żyje teraz w dostatku, więc ma wyrzuty sumienia, że córka mieszka w tak skromnych warunkach. Jo odmawia, a Geof nie namawia jej; przekonał się już, jaka jest matka Jo. Helena proponuje jeszcze, że zamieszka z córką, ale dziewczyna nie zgadza się.
Kilka miesięcy później Helena jednak wprowadza się do Jo; przynosi ubranka dla dziecka. Jak Geof trafnie odgaduje, jej małżeństwo rozpadło się. Jo chce jednak mieszkać z Geoffem, a nie z matką. Geof staje się bardziej stanowczy: zarzuca Helenie, że zachowuje się jak słoń w składzie porcelany - rani uczucia innych. W końcu Jo prosi, by oboje wyszli; Geof odchodzi. Jo mówi matce, że jej dziecko może być czarne. Helena wpada w furię: "Ty wstrętna dziwko [..] Utopię bachora". W końcu uspokaja się i wychodzi do sklepu, zostawiając córkę samą. Jo zaczyna rodzić; jest zrozpaczona, że Geof wyszedł.
Ukryj streszczenie