Czas akcji: czasy PRLu.
Miejsce akcji: gospodarstwo wiejskie.
Obsada: 1 rola męska.
Druk: "Dialog" nr 3/1974.
Słuchowisko.
Monolog wewnętrzny zarzynanej świni. Wieprz jest obdarzony nie tylko inteligencją ("Usiłowałem zrozumieć swój los. Nasz. Mój. Los mięsa spożywczego. Świniny. I sens ofiary"), ale też godnością ("Miałem dużo czasu, żeby wszystko przemyśleć i zgodzić się. O śmieszny buncie!"), wrażliwością ("O jakże bałem się wtedy konsekwencji psychicznych i zakażenia".), a nawet zdolnością do przeżywania uczuć, pamięcią i wiedzą ("Sądziłem, że głodówką chcieli zmniejszyć ilość ingrediencji, które każdy żywy organizm musi wydalać"). Orientuje się w realiach ludzkiego życia ("Hejnał z wieży Maryjackiej nadawany przez głośnik przypomina, że wybiła przed chwilą godzina dwunasta. Za chwilę dziennik i przegląd prasy".), a nawet w literaturze i filozofii ("Zdaje się, że w filozofii idea organizmu-maszyny już upadła, ale ja będę się przy niej upierał"). Nie tylko myśli w ludzkim języku, ale ma też zdolności literackie.
Wieprzek jest własnością magistra Pilarskiego, założyciela i kierownika spółdzielni produkcyjnej; Pilarski dostał świnię od tejże spółdzielni w ramach tak zwanego deputatu. Świnia od dawna wie, jaki koniec ją czeka. W zeszłym roku, przez szparę w ścianie swojego chlewu widziała, co się stało ze świnią sąsiadki Gierałtowiczowej. Widziała też tłuczek wiszący w drewutni. Magister Pilarski, drapiąc wieprzka za prawym uchem, usypia jego czujność; obezwładnionej świni oprawcy podrzynają gardło ("Nie zdążyłem kwiknąć. To stało się akurat wtedy, gdy przymrużyłem z lenistwa i przyjemności powieki"). Agonia trwa długo, wieprzek zachowuje jednak świadomość, nawet wtedy, gdy oprawcy odrąbują mu łeb. Wcześniej jest parzony wrzątkiem, myty i oczyszczany z włosia ("Widzę dalsze przygotowania"). Gospodarz i pomocnicy wyjmują wszystkie organy: wątrobę, serce, woreczek żółciowy ("Kozikiem wyrzezał gorycz. Ostatnią skrywaną gorycz mego jestestwa"). Świnia widzi, jak jej kiszki zapełniają się krwistą kaszą z majerankiem, a jelito grube - pasztetem z wątroby. W kotle gotuje się pyrdelonka - zupa z ogona. Fizyczność zderza się z emocjonalnością: "Za chwilę wyrwą serce [...] Ile razy musiało me serce uderzyć. Ile uczuć zdławić [...] Moje serce było głodne [...] Za chwilę rozkrojone ugotują z innymi podrobami".
Świnia zna oprawców z imienia i nazwiska, słucha ich pochwał ("Udał się wieprzek"). W czasie agonii, w straszliwej męce wypatruje syna gospodarzy - ukochanego Józia: "Tam w kącie coś zabłyszczało. Czyjeś oczy. Najmilsze oczy. Przyszedł. Przyszedłeś. Jednak. Od jak dawna stoisz tam z boku? Józiu? Może ty płaczesz? Wyrzucasz mi, że się poddałem. Tak bez walki. Przecież ja to dla ciebie. By ciebie nauczyć. Nie chcesz podejść? A więc tak całkiem bez uczucia?". Wieprzek darzy Józia miłością, od czasu, gdy chłopiec go pocałował: "Wtedy ty, Józiu, tego nie przewidziałem, pocałowałeś mnie, pocałowałeś, pocałowałeś mnie w różowy ryjek. To nie był sen. Pocałowałeś mnie. Pocałowałeś. Potem kopnąłeś kilka razy, chwytałeś za uszy, szczypałeś po grzbiecie, ciągnąłeś za ogonek, ale te tortury nie były w stanie zamazać, pomniejszyć znaczenia, wagi pocałunku. Związani, naznaczeni, związani na śmierć". Wieprzek przepowiada Józiowi los poety: "Ty będziesz poetą. Ja ci każę". Teraz jednak Józio rozdeptuje oko wieprzka: "O, jaka ulgę przynosisz mi swym gwałtownym okrucieństwem i beztroskim barbarzyństwem. Sycisz w ten sposób ogień namiętny nicości, ogień sensów, dla których się ofiaruję". W końcu Józio scyzorykiem dobiera się do mózgu świni, kładąc kres strumieniowi świadomości.
Ukryj streszczenie