Czas akcji: połowa XX wieku.
Miejsce akcji: Nowy York - Central Park.
Obsada: 2 role męskie
Druk: "Dialog" nr 9/1962.
Sztuka w jednym akcie.
Piotr, jak w każdą niedzielę po południu, siedzi na ławce w parku i czyta książkę. Nosi sportowe ubranie; wygląda przeciętnie. Należy do klasy średniej - jako dyrektor małej firmy wydawniczej ze stałą pensją jest szanowanym obywatelem. Ma ustabilizowane nie tylko życie zawodowe, ale także rodzinne - jest żonaty, wychowuje dwie córki. Ma również kota i dwie papugi (choć wolałby mieć psa). Życie Piotra jest uporządkowane, a on sam zadowolony i pewny siebie.
Do ławki, którą Piotr uważa niemal za swoją własność, bo co tydzień siada na tej samej, podchodzi Jerry i wciąga Piotra w rozmowę. Piotr nie jest przyzwyczajony do rozmów z obcymi, uważa Jerry'ego za intruza, przy tym wyraźnie ma ochotę na lekturę, a nie na pogawędkę. Jednak, jako człowiek dobrze wychowany, odkłada książkę i, chcąc być uprzejmym, odpowiada na pytania nieznajomego. Jerry jest niedbale ubrany; wygląda na znużonego. Nie należy do klasy średniej - mieszka w wynajętym pokoju, a właściwie małej klitce, na najwyższym piętrze, z oknem wychodzącym na podwórze. Nie jest żonaty, nie ma nawet dziewczyny - z żadną nie ma ochoty spać częściej niż raz, nie potrafi się do nikogo przywiązać, nie ma nikogo bliskiego. Jego rodzice od dawna nie żyją, a Jerry nie zachował po nich zbyt ciepłych wspomnień - ma dwie ramki do zdjęć, ale obie są puste. Jerry nie ma dobrych relacji z ludźmi, nie lubią go też zwierzęta. Pies gospodyni rzucał się na niego za każdym razem, kiedy Jerry wracał do domu. Usiłował go przekupić parówkami, a gdy ponawiana kilkakrotnie tą drogą próba "nawiązania kontaktu" skończyła się niepowodzeniem, próbował go otruć. Pies przeżył, ale ich stosunki definitywnie się zmieniły: "Przez chwilę przyglądamy się sobie podejrzliwie i ze smutkiem, a potem udajemy obojętność. Mijamy się bezpiecznie: doszliśmy do porozumienia [..] Nie kochamy się ani nie krzywdzimy wzajemnie, ponieważ nie staramy się już zrozumieć jeden drugiego".
Z Piotrem Jerry także próbuje nawiązać kontakt, wypytując w dość nachalny sposób o jego życie zawodowe i rodzinne. Szybko trafia w słaby punkt: Piotr chciałby mieć syna, ale jego żona nie może mieć więcej dzieci. Jerry stara się dokuczyć Piotrowi (widząc, jak nabija fajkę mówi: "Takiś pan pewien, że nie dostaniesz raka płuc, co?"), prowokuje go, w końcu obraża, mówiąc, że jest tępy, nazywa go idiotą i mięczakiem. Piotr - czy to ze względu na wygląd Jerry'ego czy na jego nazbyt bezpośrednie zachowanie - traktuje go protekcjonalnie (co Jerry mu zresztą wypomina), jest jednak ustępliwy, długo kryje irytację i zniecierpliwienie pod maską uprzejmości. Jednak opowieści o obleśnej gospodyni, która podrywa Jerry'ego i o próbie otrucia psa budzą w Piotrze odrazę, której nie usiłuje już ukryć. W dodatku Jerry, który dotąd chodził koło ławki, siada i domaga się, aby Piotr się przesunął, a potem - choć sąsiad siedzi już na brzegu - zaczyna go popychać i żąda, by przeniósł się gdzie indziej. Tym razem Piotr nie ma zamiaru ustępować, zaczyna głośnym krzykiem wzywać policję - nie tyle czuje się zagrożony, ile uważa, że naruszono jego prawa obywatelskie, więc jako praworządny obywatel domaga się ochrony przed wichrzycielem. Policjanci jednak nie zjawiają się, bo - jak twierdzi Jerry - nie zapuszczają się w tę część parku. W końcu Jerry'emu udaje się sprowokować Piotra i obudzić w nim małego chłopca - Piotr wstaje, gotowy do bójki o ławkę. Wtedy Jerry wyciąga nóż; Piotr jest przerażony, ale Jerry rzuca nóż na ziemię. Chce, żeby Piotr go podniósł, twierdzi, że wtedy ich siły będą wyrównane. Wciąż obraża i prowokuje Piotra, bije go po twarzy. Wreszcie Piotr podnosi nóż, żeby się bronić, a Jerry natychmiast rzuca się w jego stronę i nadziewa się na ostrze.
Jerry, umierając, opada na ławkę - w końcu udało mu się ją zdobyć. Udało mu się coś więcej - zrealizował swój plan. Jerry bowiem, zanim przyszedł do Central Parku, wybrał się do zoo, "żeby dowiedzieć się, jak ludzie współżyją ze zwierzętami i jak zwierzęta współżyją ze sobą - no i z ludźmi". W zoo postanowił, że sprowokuje kogoś, by wyciągnął nóż i go zabił. Plan Jerry'ego przewiduje też, że jego twarz pokażą w telewizji w wieczornych wiadomościach. Tymczasem Piotr, przerażony, powtarza w kółko "O mój Boże!" i wciąż nie rozumie, jak doszło do tragedii. Jerry z wysiłkiem ściera z noża odciski palców, każe mu wziąć z ławki książkę i uciekać. Choć spotkanie Piotra i Jerry'ego sprowadziło się do mimowolnego udziału Piotra w samobójstwie Jerry'ego, jeszcze jedna rzecz udała się Jerry'emu - wytrącić Piotra z błogiego stanu spokoju i zadowolenia z siebie.
Ukryj streszczenie