Śpiewogra w 3 aktach; libretto (wg komedii Oskara Blumenthala i Gustawa Kadelburga): Hans Muller i Erie Charell, teksty piosenek: Robert Gilbert.
Prapremiera: Berlin 8 XI 1930.
Premiera polska: Warszawa 20 II 1934.
Osoby: Józefa Vogelhuber, właścicielka hotelu "Pod Białym Koniem", Leopold Brandmeyer, starszy kelner; Wilhelm Giesecke, fabrykant; Otylia, jego córka; dr Erich Siedler, adwokat; Zygmunt Sulzheimer; dr Hinzelmann, profesor; Klara, jego córka; cesarz Franciszek Józef; Burmistrz; Nadleśniczy; Pikolak; Listonoszka; Kapitan parowego stateczku; Przewodnik; pokojówki, kelnerzy, goście hotelowi, turyści, mieszkańcy St. Wolfgang, świta cesarza. Akcja rozgrywa się przed I wojną światową, wokół i w hotelu ,,Pod Białym Koniem", w miasteczku St. Wolfgang w Alpach austriackich.
Akt I. Maleńką miejscowość alpejską St. Wolfgang połączono zębatą kolejką z pobliskim szczytem Schafberg, skąd rozciąga się najpiękniejszy widok na całe pasmo Salzkammergut. Okolica jest tutaj wyjątkowo piękna, a jezioro St. Wolfgang zapewnia dogodną komunikację małymi parowcami, nic więc dziwnego, że w sezonie zjechał tu tłum turystów, a ulubionym miejscem ich spotkań stał się niewielki hotelik ,,Pod Białym Koniem", prowadzony przez młodą, energiczną Józefę Vogelhuber. Swoją świetną renomę hotelik zawdzięcza głównie wybornej restauracji, a restauracja - swemu starszemu kelnerowi Leopoldowi Brandmeyerowi, który nawet w najgorętszych momentach potrafi opanować sytuację i swym urokiem i dowcipem rozpogodzić gości.
I wszyscy są szczęśliwi. Wszyscy - z wyjątkiem samego Leopolda, który od dawna kocha się w pięknej szefowej, ona zaś nie zwraca na niego najmniejszej uwagi, głowę i serce ma bowiem zaprzątnięte kim innym. Józefa interesuje się pewnym stałym gościem hotelu, spędzającym tutaj wszystkie urlopy, adwokatem Siedlerem. Doktor Siedler ma właśnie dzisiaj przyjechać: czeka na niego jego ulubiony pokój z balkonem. Ale wcześniej od adwokata przypływa małym parowcem berliński fabrykant Giesecke ze swą córką Otylią. Giesecke wpada w złość, słysząc, iż pokój z balkonem, jaki sobie wymarzył, jest już zarezerwowany, w dodatku dla Siedlera, adwokata prowadzącego przeciw niemu proces w imieniu jego największego konkurenta handlowego, starego Sulzheimera! Leopold, zadowolony, że może zrobić na złość rywalowi, na własną rękę odstępuje fabrykantowi sporny pokój. Niestety - niedługo cieszy się zemstą. Przyjeżdża dr Siedler i Józefa z oburzeniem anuluje decyzję kelnera; Giesecke musi wraz z córką przenieść się do innego budynku, natomiast pokój z balkonem powraca do stałego gościa. Józefa gorliwie dba o to, by Siedler czuł się tu zawsze jak najlepiej.
Poirytowany Leopold knuje nową intrygę, by poróżnić dra Siedlera z szefową. Namawia Otylię, aby... kokietowała adwokata; jeśli zawróci mu w głowie, wówczas na procesie przeciw ojcu nie będzie już tak napastliwy i bezwzględny. Jego rady okazują się zbędne, adwokat sam zwrócił uwagę na śliczne dziewczę i prawi jej komplementy, starając się pozyskać jej wzajemność ("Ten świat błękitem mnie otoczył").
"Pod Białym Koniem" panuje ogólna zgoda i spokój, ale - jest to cisza przed burzą!
Akt II. Nazajutrz Józefa wystawia zazdrosnego kelnera na najcięższą próbę: poleca mu zanieść kwiaty do pokoju dra Siedlera. Tego nie może już znieść skołatane serce zakochanego mężczyzny ("Patrzeć na to - brak sił"). Leopold odmawia wykonania polecenia i - zostaje zwolniony przez znużoną jego amorami gospodynię... Józefa natomiast stara się udobruchać fabrykanta, którego wczoraj potraktowała nie dość sympatycznie. I Giesecke wpada ostatecznie w świetny humor, jest to jednak zasługa nie tyle czarującej gospodyni, ile listu, jaki otrzymał właśnie od swego konkurenta, starego Sulzheimera, i rozmowy, którą przeprowadza na ten temat z radcą prawnym rywala, Siedlerem. Otóż Sulzheimer proponuje małżeństwo swego syna, Zygmunta, z córką Gieseckego, Otylią - to połączenie rodzin zakończyłoby wreszcie wszelkie spory i procesy, stałoby się zalążkiem wspólnego, zgodnego działania. Adwokat życzliwie ocenia w rozmowie takie rozwiązanie konfliktu, ale w gruncie rzeczy ani mu w głowie na serio popierać projekt swego mocodawcy: sam przecież jest zakochany w Otylii i liczy na jej względy.
Na razie zresztą wszystko układa się po jego myśli. Bo wprawdzie Giesecke zapalił się do tego małżeństwa i namawia na nie córkę, lecz młody Zygmunt Sulzheimer, który również przybył do hotelu, z miejsca zainteresował się inną dziewczyną: poznaną w drodze milutką, skromniutką Klarą, córką ubogiego profesora Hinzelmanna...
Dla Leopolda zaświtała nadzieja korzystnej odmiany losu. Od wszystkowiedzącej listonoszki otrzymał wiadomość, że cesarz Franciszek Józef ma przybyć do Salzkammergut na inspekcję i zatrzymać się wraz z całą świtą w hotelu "Pod Białym Koniem". Teraz Józefa błaga kelnera, aby zechciał wrócić na dawną posadę. Bez Leopolda, jego doświadczenia i taktu trudno myśleć o godnym podjęciu cesarza. Leopold godzi się ponownie objąć swe stanowisko, gdy jednak cesarz przyjeżdża, biedny człowiek raz jeszcze zaprzepaszcza swoje szanse! Rozpoczyna przed hotelem - w obecności tłumu turystów - powitalną mowę do cesarza, lecz po kilku pierwszych słowach na balkonie pokoju Siedlera dostrzega swą ukochaną szefową, przytuloną do ramienia rywala. Wówczas nerwy odmawiają mu posłuszeństwa, na oczach wszystkich Leopold wybucha płaczem i obwinia głośno Józefę o swój nieszczęsny los...
Akt III. Sprawy ostatecznie układają się dobrze. Dobrotliwy cesarz nie żywi urazy o tak niezwykłą formę powitania, przeciwnie, wzrusza go szczera boleść zakochanego kelnera. Prosi Józefę, aby wybaczyła Leopoldowi wczorajsze zachowanie, a przede wszystkim zastanowiła się, czy istotnie nie byłby to dla niej odpowiedni mąż. Słowa cesarza w zasadzie nie przekonują Józefy, bardziej bierze sobie do serca to, że adwokat otwarcie już oświadcza się ślicznej Otylii ("Miłosną pieśnią może być tylko walc...").
A więc ona nie ma u Siedlera szans. Może to i dobrze? Gdy przychodzi Leopold z walizeczką w ręku, prosząc jeszcze tylko o świadectwo pracy, Józefa podejmuje wreszcie decyzję: zwalnia go z posady kelnera i... angażuje na męża! Ci dwoje są już więc szczęśliwi, a inni? Pozostałe pary też dochodzą do pełnego porozumienia; wprawdzie Giesecke mocno podenerwował się tym, iż jego córka wychodzi nie za Zygmunta, lecz za adwokata, szybko jednak godzi się z losem; młody Sulzheimer już przecież znalazł dziewczynę, z której nie myśli zrezygnować - małą Klarę Hinzelmann, a ostatecznie adwokat w rodzinie również może się przydać. Każdy proces pójdzie teraz lżej.
Wprawdzie autorzy określają "Pod Białym Koniem" słowem "śpiewogra", zapewne ze względu na folklorystyczną, alpejską scenerię i postać dobrego cesarza rozwiązującego spory uczuciowe niczym w ludowych operetkach Jarna czy Zellera, niemniej - konstrukcyjnie jest to utwór bliższy wielkiej operetce rewiowej czy nawet musicalowi, z podziałem na 22 odsłony, z wielką ilością przebojowych, chwytliwych melodii w modnych wówczas rytmach (m.in. tanga). Do takiego kształtu utworu przyczynił się w dużej mierze współlibrecista i reżyser premierowej, wielokrotnie później powielanej wersji, Eric Charell - berliński król wielkich rewii, wsławiony w następnym (1931) roku reżyserią pamiętnego filmu muzycznego "Kongres tańczy" z Lilian Harvey i Willy Fritschem, a jeszcze potem - opracowaniem "Fajerwerku" Burkharda (1950).
Charell, inicjator pomysłu przeniesienia na scenę muzyczną starej (1897) farsy Blumenthala i Kadelburga, tak bardzo zapalił się do swego projektu, że wprowadził - nie napisaną jeszcze - operetkę do repertuarowych planów, pozostawiając zaledwie pół roku na całkowite opracowanie i przygotowanie utworu. W tej sytuacji skomponowania muzyki nie mógł się podjąć jeden kompozytor; większość numerów muzycznych jest wprawdzie dziełem Benatzky'ego i on też firmuje całość swoim nazwiskiem, niemniej dwie melodie napisał Robert Stolz ("Die ganze Welt is himmelblau" i "Mein Liebeslied muss ein Walzer sein"), jedną Robert Gilbert ("Was kann der Sigismund dafur") i jedną, bodaj najlepszą, Bruno Granichstaedten ("Zuschau'n kann i net"), a partie chóralne opracował Eduard Kunneke.
Mimo zespołowej pracy (także dwóch autorów libretta plus jeden autor tekstów piosenek) "Pod Białym Koniem" jest w sumie operetką w jednolitym stylu, o bardzo zgrabnej, doskonałej konstrukcji, operetką pod każdym względem wzorcową. Decyduje o tym moc zabawnych sytuacji, znakomicie naszkicowane postacie (szczególnie Leopold i Giesecke), a przede wszystkim muzyka, niezwykle melodyjna i efektowna. Był to jeden z największych sukcesów w historii operetki; wystawiano "Pod Białym Koniem" (i wystawia się nadal) dosłownie na całym świecie, z Australią i Ameryką Południową włącznie, kilkakrotnie także filmowano. Największą popularność zyskała pierwsza ekranizacja (1935) z Theo Lingenem w roli Leopolda.
I jeszcze jedno - hotel "Pod Białym Koniem" w St. Wolfgang istnieje naprawdę i do dziś pozostaje wielką atrakcją dla turystów zwiedzających Salzkammergut. Jedna z sal restauracyjnych nosi imię Ralpha Benatzky'ego...
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994
Ukryj streszczenie