Czas akcji: nieokreślony.
Miejsce akcji: nieokreślone.
Obsada: 2 role męskie i 1 rola kobieca.
Druk: "Dialog" nr 3/1977; "Teatr 3", Noir sur Blanc, Warszawa 1997.
Sztuka w jednym akcie.
Lis przysiada się do siedzącego na ławce Biskupa w szatach pontyfikalnych i bezskutecznie usiłuje go wciągnąć do rozmowy, najpierw na temat pogody, a potem - postępu i tradycji. Chcąc przypochlebić się Biskupowi, Lis - pewny, że duchowny opowiada się po stronie tradycji - krytykuje postęp, a zwłaszcza reformistów, którzy porzucają tradycyjne szaty, symbole i wartości.
Biskup nie reaguje, więc Lis ciągnie swój monolog, dzieląc się, jak mówi, myślami dyletanta na temat męczeństwa. Ubolewa nad tym, że wobec wszechobecnej tolerancji, nie ma już miejsca na męczeństwo. Zwięźle i sarkastycznie podsumowuje historię chrześcijaństwa:
"Najpierw chrześcijanie byli męczeni za wiarę, potem sami męczyli nieco innych, też za wiarę. Tak czy inaczej, w tę stronę czy w drugą, bez męczeństwa ani rusz. Cierpieniem mierzyło się wartość przekonań. A dzisiaj jaka jest miara? Dzisiaj przekonania nic nie kosztują, ponieważ panuje tolerancja".
Lis nie podejmuje tematu męczeństwa bez powodu. Sam zabija codziennie zwierzęta, bo jest mięsożerny. Nie czuje się winny, gdyż takim go uczynił stwórca, jednak odczuwa pewien dyskomfort. "Faktycznie jestem w porządku, ale moralnie jestem w rozterce". Nie chce zabijać "bez żadnego duchowego sensu, bez żadnej wyższej idei [...] Zarówno kat, jak i ofiara zadają sobie to samo pytanie: dlaczego? Dlaczego ginę? Dlaczego zabijam?". Lis potrzebuje ideologicznej sankcji; wyciąga z worka swoją ofiarę, Koguta, i prosi, żeby Biskup spróbował go nawrócić: "Ryzyko żadne, a opłaci się w każdym wypadku. Albo się z godzi i wtedy umrze jako chrześcijanin, albo się nie zgodzi i wtedy uduszę go jako zatwardziałego poganina, ale w imię wiary. Tak czy inaczej zginie w imię wyższych wartości, a nie, że tak powiem, na goło".
Lis przypomina też Biskupowi, że jego poprzednicy musieli podejmować trud dalekich i uciążliwych podróży, żeby nawracać pogan; on ma szansę nawracać w warunkach "luksusowych". Biskup nie reaguje jednak na prowokację; wciąż ignoruje Lisa. Lis próbuje go więc szantażować: "Ekscelencjo, ja ostrzegam. Kościół nie jest jedyną instytucją, do której mogę się zwrócić". Choć Lis grozi, że uda się do samego diabła, Biskup wciąż milczy.
Nagle zaczyna płakać dziecko w stojącym nieopodal wózku. Biskup bezskutecznie próbuje je uspokoić. W końcu demaskuje się: "rozpina szatę biskupią i wyjmuje pokaźną kobiecą pierś". Lis jest zaszokowany: "zasłania sobie oczy gestem ni to wstydu, ni to rozpaczy. [...] odsłania sobie oczy w nadziei, że to była tylko halucynacja, ale znowu widzi to, co widział przedtem, więc natychmiast zasłania oczy z powrotem"
Lis dokonuje więc zwrotu o 180 stopni. Odwołując to, co powiedział o tradycji, przedstawia się jako zwolennik postępu. Plącząc się i ocierając pot z czoła przyznaje, że szybkość postępu przeszła jego "najśmielsze oczekiwania". Mimo to stwierdza, że jego oferta jest wciąż aktualna. Kobieta - Biskup odchodzi jednak w milczeniu; gdy Lis, krzycząc, usiłuje ją zatrzymać ("Madame, ekscelencjo!"), odwraca się, pokazuje dziecko i gestem nakazuje Lisowi milczenie. Odchodzi, pozostawiając ogłupiałego Lisa.
Ukryj streszczenie