Obsada: 8 ról kobiecych, 9 ról męskich (Jana, Tyna, Ona - staruchy, Stary Wujek, Stary Ojciec, Stary Cygan, Młody, Młoda, Stara Serafina, Staruch, Smarkata, Chłopak, Mąż, Stary Kumpel, Stary Kochanek, Gruba, Matka)
Na scenie wielki, masywny stół. Stół, sprzęt najważniejszy i jedyny. Na nim kroi się chleb, spożywa codzienne posiłki, wokół niego skupia się rodzina i najbliżsi, przy nim omawia się najważniejsze sprawy. Niemy świadek życia ludzkiego, bytu pokoleń, arena potyczek, walk, pobojowisko. Skarbnica pamięci, arka przymierza. Tym wszystkim i jeszcze czymś więcej jest tytułowy stół w sztuce A. Łamtiuginy. Przeogromny stół i wokół niego trzy staruchy, jak trzy Szekspirowskie wiedźmy. Mieszają w kotle swojej pamięci i wyciągają z niej strzępy słów kiedyś wypowiedzianych, ułamki wydarzeń, które kiedyś tam się rozegrały, ewokują postacie z bliższej i dalszej, niejasnej przeszłości, siebie, jakimi kiedyś były. Korowód osób w jakimś upiornym tańcu życia, ludzkiej egzystencji, litanijne inkantacje, słowa-zaklęcia, słowa kiedyś
wypowiedziane, słowa-pytania. Pytania: jak to właściwie jest? i to wszystko? dlaczego? Powoli zarysowuje się z nich jakiś obraz, niejasny w konturach, zatarty w barwie, ale niezwykle sugestywny, poruszający. Obraz życia trzech staruch, ich bliskich, z którymi dzieliły ten stół, ludzi z przeszłości. Dochodzą do nas niczym z odległych galaktyk jakieś sygnały zaledwie, ale uporczywe i przenikające głęboko. Coś się wydarzyło, kiedyś ktoś cierpiał, cieszył się, płakał, kochał, kłamał. Żył. Tak, a może inaczej. Prawda o naszej egzystencji, o innych, o nas samych jest niejednoznaczna, ulotna, zdradliwa. Jedynie stół trwa, bastion człowieka, rodziny, wspólnoty ludzkiej. Toteż gdy zostanie on w finale sztuki rozebrany, bohaterki tracę jakiekolwiek oparcie w egzystencji. Następuje chaos, pustka i lęk. Naruszone zostały podstawy istnienia, funkcjonowania człowieka. A więc jeszcze raz, który to raz, spróbujmy wznieść tę konstrukcję na nowo, odtworzyć ten stary sprzęt, wprawić mu nogi. Kurtyna.
Sztuka A. Łamtiuginy jest to nie tylko ambitna próba, ale próba nader udana, interesująca. Próba powiedzenia czegoś nowego o najprostszych, najbardziej zarazem zasadniczych problemach ludzkiej egzystencji, kondycji człowieczej. Jest to jednocześnie posiadająca swoją wagę, frapująca rozwiązaniami propozycja sceniczna. Zaproszenie do teatru o określonej konwencji. Konwencji groteski i poetyckiego skrótu. Przed aktorami stawia autorka, sama zresztą aktorka, skomplikowane zadania wielorakich transformacji. Daje im jednak zarazem znakomity materiał pozwalający na poprowadzenie ról w kilku planach. Nie jest to pozycja na tzw. "szeroką eksploatację", nie jest to sztuka kokietująca widza, sztuka "łatwa, lekka i przyjemna", ale z pewnością prezentująca niebanalny punkt widzenia i na teatr i na ludzkie sprawy.
Źródło: "Nowe sztuki"-biuletyn informacyjny Agencji Autorskiej nr 5/87
Ukryj streszczenie