Kalendarium

23 lutego 1922

Ulica dziwna – najodważniejszy eksperyment warszawskiej Reduty

Warszawa, Teatr Reduta: prapremiera Ulicy dziwnej Kazimierza Czyżowskiego. Reżyseria, dekoracje i kostiumy Adam Dobrodzicki; w obsadzie m.in. Józef Poremba i Edmund Wierciński.

Przedstawienie okrzyknięte przez krytyków absurdem teatralnym, ciągiem etiud bez ładu i składu było najodważniejszym eksperymentem warszawskiej Reduty. Inscenizacja podporządkowana została wizji plastycznej autora i malarza Adama Dobrodzickiego. Scenografia operowała kubistycznymi bryłami, deformacją, syntentycznym skrótem; jaskrawe, kontrastowe światło potęgowało efekt groteski. Aktorzy wykonywali zautomatyzowane ruchy i gesty, skandowali tekst (np. mówili w rytm kroków marsza wojskowego lub podczas kręcenia się w kółko). Celem było „wyzbycie się postaci na rzecz formy”. Osterwa stwierdził, że choć eksperyment był brutalny, to jego wartości artystyczne były niezaprzeczalne, przede wszystkim jako rezygnacja z „naśladownictwa”.

Do przeciwników spektaklu należał Władysław Rabski, który notował:

...rozpoczęła się histeryczna konwulsja, torsje wyobraźni, coś niby obłąkani, grający dzieło obłąkanych (...) Chwilami coś zabrzmiało niby dalekie echo Wyspiańskiego, ale potem znowu wszystko zaczęło parskać, wykrzywiać się, krzyczeć i ględzić, jakby ktoś kawałki mózgu powyrywał z czaszek, poprzekłuwał je, jak motyle, szpilkami i kazał im się trzepotać na scenie. I gdybyż w tym trzepotaniu zawył jakiś ból, zamigotała błyskawica. Ale nie! Wytarta literatura na szczudłach. Bezkrwista grafomania, która cudactwem pomysłów chciałaby wywołać wrażenie głębi niesamowitej. A całe to dziwowisko wyreżyserowane w ten sposób, aby nawet głos i język najmniej przypominał mowę żywego człowieka. Jedni aktorzy akcentowali słowa polskie z francuska, wymawiając np. rozpacz z akcentem na „pacz“, rozrywając sylaby i skandując dialogi, jakby ktoś drzewo rąbał. Inni brali się za ręce, robili kółko plecami do środka i tak się taczali po scenie: Istny „Rattenkönig”, owa osobliwa igraszka natury, owe wieńce splecionych z sobą ogonami szczurów, o których nikt powiedzieć nie umie, co to właściwie znaczy i skąd się wzięło?
(Władysław Rabski, „Ulica dziwna”, w: Teatr po wojnie. Premiery warszawskie 1918-1924, Warszawa 1925, s. 138–139)

Michał Orlicz, entuzjasta Reduty, recenzując przedstawienie w „Ponowie” doceniał znaczenie eksperymentu, choć nie ukrywał krytycznych uwag:

...sztuka, mimo ruchu, stała na martwym punkcie, gorzała, płonęła wprawdzie, ale nie pochłonęła widzów, bo zapomniano czy przeoczono moment dominujący. W Ulicy Dziwnej dominowało właściwie wszystko: słowo, gest, ruch, ale nie było dominanty uczuciowej, psychologicznej, tej dominanty zagadnienia etycznego, o które idzie w sztuce. Stąd też nastrój sceny różnił się od nastroju widowni. (...) Eksperyment z Ulicą Dziwną podniecił codzienną spokojną filisterską widownię, był pchnięciem kija w mrowisko regularnego marazmu i to oznacza najlepszą dla Reduty rekomendację. Dyskusja i starcie się zdań dostarczają zawsze sztuce soków żywotnych i są dlatego pożądane. Zresztą kierownicy „Reduty” widzieli w tym z pewnością dla siebie pewne cele artystyczne, skoro zespół uważał za stosowne zaryzykować nawet swój zrzeszeniowy trud materialny.
(cyt. za: Michał Orlicz, Polski teatr współczesny. Próba syntezy, Warszawa 1935, s. 180–181)

Wanda Świątkowska, Janusz Legoń (2019)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji