Artykuły

Warszawa. W Romie próbują "Les Miserables"

W Teatrze Muzycznym "Roma" trwają próby do kolejnej wielkiej produkcji musicalowej - "Les Miserables". Premiera już we wrześniu.

Po sukcesie "Upiora w operze", którego obejrzało w Romie ponad pół miliona widzów (odbyło się prawie 600 spektakli), dyrektor Wojciech Kępczyński mierzy się z kolejnym kultowym musicalem.

"Les Miserables" Claude-Michela Schönberga - musical inspirowany "Nędznikami" Wiktora Hugo - w Londynie grany jest od 25 lat. Wystawiany był w ponad 40 krajach, również w Polsce w Teatrze Muzycznym w Gdyni.

Warszawska premiera odbędzie się 25 września (bilety już są w sprzedaży), a na scenie zobaczymy wielu znanych musicalowych wykonawców m.in.: Edytę Krzemień, Janusza Krucińskiego, Damiana Aleksandra, Tomasza Steciuka, Jakuba Szydłowskiego, Marcina Wortmanna, Łukasza Dziedzica, Malwinę Kusior, Ewę Lachowicz, Jana Bzdawkę, Marcina Mrozińskiego.

Nad produkcją wraz z Wojciechem Kępczyńskim pracują m.in Maciej Pawłowski (kierownik muzyczny), kostiumolodzy Magdalena Tesławska i Paweł Grabarczyk, scenograf Grzegorz Policiński, choreograf Paulina Andrzejewska. Autorem polskiego przekładu libretta jest Daniel Wyszogrodzki.

***

Rozmowa z Wojciechem Kępczyńskim, reżyserem

Dorota Wyżyńska: Co cię zachwyciło, ujęło, kiedy obejrzałeś "Les Miserables" po raz pierwszy?

Wojciech Kępczyński: Pewnie będę odosobniony w tym, co powiem, ale ja lubię Wiktora Hugo. A z jego twórczości najbardziej "Nędzników". Nic więc dziwnego, że kiedy dowiedziałem się o musicalu inspirowanym powieścią, natychmiast pojechałem do Londynu. To było rok albo dwa po brytyjskiej prapremierze. Byłem szczęśliwy, kiedy w końcu udało mi się zdobyć bilety na spektakl, siedziałem gdzieś na samym końcu na tzw. jaskółce. A po przedstawieniu? Całą noc spacerowałem po Londynie, rozmyślałem, marzyłem, żeby wystawić "Les Miserables" w Polsce.

A co mnie ujęło? Lubię musicale operowe jak "Miss Saigon", "Upiór w operze" czy właśnie "Les Miserables". Zachwyciła mnie oczywiście fantastyczna muzyka. Ale też bardzo precyzyjne libretto. W tym dwa i pół godzinnym musicalu udało się oddać klimat tej wspaniałej powieści.

Musical miał premierę w Londynie 25 lat temu. Ale grany jest do dziś.

- Myślę, że nie stracił swojej siły i aktualności. A tu w Polsce jest nam teraz bardzo potrzebny. Dotyka kilku istotnych spraw. Zadaje pytania dotyczące np. wymiaru sprawiedliwości. Czy wreszcie prowokuje do dyskusji na temat oddawania życia za ideę. Czy musimy być narodem cierpiętniczym, który z szabelką rzuca się na czołgi? Mamy tu też odrobinę melodramatu - ciekawie przedstawiony miłosny trójkąt.

Myślę, że ten musical pogodzi i tych, którzy przychodzą do teatru zadumać się, pomyśleć, wzruszyć, ale i tych, którzy szukają rozrywki, atrakcji. To materiał bardzo teatralny. Daje duże możliwości i jest wyzwaniem dla inscenizatora.

Po raz kolejny dostaliście zgodę na "non-replica production". Możecie wprowadzać własne elementy, własne rozwiązania.

- Bardzo się z tego cieszę, bo to dowód zaufania ze strony Anglików, ale też szansa na twórcze zajęcie się tym materiałem. Tak jak wspomniałaś, prapremiera odbyła się 25 lat temu. Zmiany są konieczne. Przede wszystkim mamy XXI wiek i inne są dziś możliwości techniczne. Jednocześnie mam nadzieję, że w naszym przedstawieniu "technika" będzie niezauważalna. Zależy mi, aby widz nie myślał i nie zastanawiał się, jak to wszystko działa, ale po prostu wciągnął się w akcję.

Właśnie przyjechały do teatru szwedzkie platformy. Co dzięki nim uzyskamy?

- W londyńskim przedstawieniu elementem, dzięki którym następują szybkie zmiany dekoracji, jest scena obrotowa. A u nas będzie siedem ogromnych, poruszanych komputerowo, platform. Na nich stanie dekoracja. Ale będą też projekcje, dzięki którym widz będzie miał wrażenie, że przenosi się z miejsca na miejsce. Utrzymane w stylistyce romantycznego malarstwa. Inspirowała nas twórczość malarska Wiktora Hugo.

Na casting do musicalu stawiło się ok. 800 osób. Ale nie da się ukryć, że w obsadzie są nazwiska, które znamy z poprzednich produkcji. Jest grupa artystów wierna ci od lat, gotowa zagrać choćby epizody w drugiej obsadzie. Powstał, choć nieetatowy, to jednak stały zespół Romy.

- Bardzo mnie to cieszy. Udało mi się przyciągnąć do Romy wspaniałych artystów, którzy specjalizują się w aktorstwie musicalowym. Ale mając nawet tak świetną grupę i tak robiliśmy casting. Nie jest też tajemnicą, że główne role były zatwierdzane przez Anglików. To oni wskazali tzw. pierwszą obsadę i zasugerowali też drugą.

U was na próbach euforia, a tymczasem sytuacja warszawskich teatrów miejskich nie jest obecnie wesoła. Wciąż słychać o cięciach dotacji, o nagłych, często nierozsądnych decyzjach na stanowiskach dyrektorskich. Wy też, choć naprawdę trudno podważyć to, że Roma za twojej dyrekcji odniosła ogromny sukces i jest wyrazistą sceną, nie możecie pracować w pełnym komforcie?

- Tak. Z obecnej dotacji (po cięciach) nie możemy pokryć nawet tzw. opłat stałych jak prąd jak woda. Ledwo starcza na czynsz dla kurii, który wynosi teraz około 3 mln zł rocznie. Miasto proponuje, żebyśmy się prywatyzowali, ale inicjatywa powinna wyjść od władz miasta, a nie ode mnie. Nie mogę przecież sam prywatyzować publicznego mienia. Konkretnych rozmów wciąż nie ma. "Les Miserables" mogliśmy wystawić tylko dzięki sukcesowi "Upiora w operze".

Nie chce się skarżyć, bo jesteśmy w trakcie prób, które sprawiają nam wszystkich ogromną przyjemność. Miasto najprawdopodobniej nie chce mieć takiego teatru jak Roma albo ma inny pomysł na tę scenę. Mówi się o budowie nowego teatru muzycznego na placu Defilad, ale to na razie pieśń przyszłości. Czy są takie szanse, czy są takie możliwości? Oby nasza wieloletnia praca nie poszła na marnę. Myślę, czas to pokazał, że Warszawie, w centrum naszego miasta, w centrum Europy, potrzebny jest teatr musicalowy. Widzowie chcą oglądać musicale. Pokazał to sukces "Upiora...". "Les Miserables" będziemy grać siedem razy w tygodniu. Do kiedy? Dopóki będzie publiczność.

***

Les Miserables w Gazeta Cafe

Uwaga! 13 września o godz. 19. spotkanie z Wojciechem Kępczyńskim w cyklu "Film, muzyka, teatr w Gazeta Cafe". Rozmowę poprowadzi Remigiusz Grzela. W programie: hity z musicalu w wykonaniu artystów Romy. Gazeta Wyborcza, ul. Czerska 8/10. Wstęp wolny.

Zdjęcie z próby przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji