Miss za miliony
Pieniądze są, ale ich nie ma. Absurd? Tylko pozorny. Chodzi o pieniądze w kulturze. Po superprodukcjach filmowych w rodzaju "Pana Tadeusza", "Ogniem i mieczem" czy "Quo vadis" (premiera w przyszłym roku) przyszła kolej na gigantyczne przedsięwzięcie sceniczne. W minioną sobotę w warszawskim Teatrze Roma odbyła się premiera musicalu "Miss Saigon" Claude'a-Michela
Schonberga i Alaina Boublila. Widowisko jest chyba najdroższym polskim przedstawieniem. Jego przygotowanie kosztowało bowiem ponad 2 miliony złotych. Trudno się więc dziwić, że już sama premiera była wielkim wydarzeniem, nie tylko artystycznym, ale i towarzyskim. Na widowni politycy, biznesmeni.
- Osiem lat marzeń, dwa lata starań, pół roku prób. I wreszcie dziś mogę zaprosić Państwa na polską prapremierę musicalu mówił wzruszony reżyser Wojciech Kępczyński. Widowisko jest chyba skazane na sukces. Podobno zdobycie biletów na któryś z tegorocznych spektakli graniczy z cudem.
W warszawskiej Romie miliony, a u nas finansowa mizeria. Urząd Marszałkowski zaserwował pracownikom instytucji kulturalnych przykrą przedświąteczną niespodziankę w postaci obcięcia grudniowych dotacji. W stolicy o wiele łatwiej o możnych sponsorów. A co z prowincją?