Artykuły

Zapomniany król życia

W piątek, 6 sierpnia, mija 50 lat od śmierci Fryderyka Jarosy'ego - jednej z największych znakomitości polskiego kabaretu międzywojnia. Błyszczał jako konferansjer, którego niebanalne zapowiedzi skrzyły się humorem, odnosił sukcesy jako reżyser i dyrektor cieszących się renomą teatrów kabaretowych - od Cyrulika Warszawskiego poprzez Cyganerię, a Qui Pro Quo skończywszy. Zwano go Fryderykiem Wielkim - pisze Małgorzata Piwowar w Rzeczpospolitej.

Błyszczał jako konferansjer, którego niebanalne zapowiedzi skrzyły się humorem, odnosił sukcesy jako reżyser i dyrektor cieszących się renomą teatrów kabaretowych - od Cyrulika Warszawskiego poprzez Cyganerię, a Qui Pro Quo skończywszy. Zwano go Fryderykiem Wielkim.

Teksty pisali dla niego m.in. Marian Hemar i Julian Tuwim, ale publiczność często była przekonana, że jego popisy są improwizowane. Uwodził ciepłą barwą głosu, intonacją, specyficznym cudzoziemskim akcentem, umiejętnie dawkowaną autoironią.

Urodzony na Węgrzech, wybrał austriacką narodowość. Jego pojawienie się w Warszawie w 1924 roku było darem losu dla polskiej publiczności, choć wtedy jeszcze nie było wiadomo, że pozostanie na wiele lat. 35-letni Jarosy przyjechał na gościnne występy z kabaretem rosyjskich emigrantów "Niebieski Ptak" i po konflikcie z jego dyrektorem, zatrzymał się w Warszawie.

Poliglota, elegancki birbant, abstynent, za to skłonny do brydża, pokera, samochodowych i konnych wyścigów, był ulubieńcem świata artystycznego, a w szczególności pań. "Kobieta jest jak kołnierzyk. Bo dopiero, gdy ma się ją na szyi, widzi się jaki to numer" - mawiał podobno. Łamał serca bez wysiłku, nieco zapominając o pozostawionej w Rosji rodzinie: był mężem Natalii von Wrotnowski, tamtejszej arystokratki i ojcem ich dwojga dzieci: Mariny i Andrieja.

Lansował utalentowane artystki i wdawał się w nimi w bliskie związki. Były wśród nich: Hanka Ordonówna, Zofia Terne, Stefcia Górska. Z ogromnym sentymentem wspominała go zawsze Stefania Grodzieńska, do której zwracał się czule per "szarpio afrikanske": "A ja... no cóż, bywałam różnym szarpio, ale Jarosy'emu jakoś najbardziej się podobało afrykańskie. Już później, jak ktoś w teatrze próbował do mnie mówić szarpio, protestowałam: Nie! To wolno tylko dyrektorowi".

Dalsza historia Jarosy'ego jest nie tylko znacznie smutniejsza, ale i mniej znana. W październiku 1939 roku został aresztowany przez gestapo. Zrezygnował z przywilejów, jakie mogłoby dać austriackie obywatelstwo i odmówił współpracy z okupacyjnymi władzami. Udało mu się zbiec w czasie transportu z przesłuchania do więzienia. Potem musiał się już cały czas ukrywać, w czym wspierali go polscy przyjaciele.

W pierwszych dniach sierpnia został wyprowadzony do Pruszkowa - potem wywieziony do obozu w Buchenwaldzie. Po wyzwoleniu założył żołnierski teatrzyk pod dawną nazwą - Cyrulik Warszawski. Ale dawne sukcesy nie wróciły. Znalazł się w Londynie, żył w niedostatku, nie chciano go zatrudnić w Sekcji Polskiej Radia Wolna Europa. Śmierć zastała go we Włoszech, do których udał się na początku sierpnia 1960 roku, by spotkać się z żoną i dziećmi.

W nocy z 5 na 6 sierpnia 1960 roku Jarosy zmarł w szpitalu w Viareggio. Jego córka Marina, po latach opowiadała o ojcu Annie Mieszkowskiej, autorce jego biografii: "Papa - ewangelik - modlił się po niemiecku, myślał po angielsku, kochał po rosyjsku, a tęsknił... chyba po polsku".

Fryderyk Jarosy był epoką w życiu artystycznym międzywojennej stolicy, zaśpiewał w warszawskich kabaretach ponad sto piosenek, ale pozostało po nim niewiele: filmy - "Co mój mąż robi w nocy", "Papa się żeni" i "Parada Warszawy", tylko dwie piosenki nagrane w radiu oraz "Dymek z papierosa" - audycja zarejestrowana w 1960 roku, lecz niewyemitowana przez RWE. Mówił w niej m.in.: - Jeżeli piszą, że zawojowałem serca milionów Polaków, i jeżeli tak było istotnie, to dlatego, że kochanym warszawiakom wciąż dźwięczy jeszcze w uszach mój ton Polaka "humoris causa". Dowcip wyłowiony niby z niezrozumienia polskich powiedzonek, a naprawdę z bogactwa języka Antka znad Wisły, z sentymentu, jaki kryje się w melodii szorstkiego języka warszawskiego, z komizmu dialektu z Bielan.

Czas pokazał, jak ulotna to sztuka.

Stefania Grodzieńska "Urodził go Niebieski Ptak", 2002

Anna Mieszkowska "Jestem Jarosy! Zawsze ten sam... ", 2008

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji