Artykuły

Kartoteka potknięć

Słyszałem kiedyś narzekanie realizatorów filmowych i telewizyjnych, ze recenzenci zamiast pisać o tym, co dla filmu i telewizji jest istotne, a więc o samej realizacji, piszą o filozofii utworów, o ich wymowie, o ich ukrytych lub utajonych treściach.

Recenzent też człowiek. Też przeżywa swoje fascynacje. W jego głowie też kłębią się myśli. Nie tylko śledzi ruchy kamery, nie tylko zatrzymuje oko na przejściach, owej interpunkcji filmowej czy telewizyjnej, ale widzi wszystko, a czasem nawet przede wszystkim środki formalne użyte do realizacji spektaklu.

Ostatni poniedziałek przysporzył materiału do takich właśnie uwag. Oglądaliśmy "Kartotekę" Tadeusza Różewicza w reżyserii Konrada Swinarskiego z Łomnickim w roli głównej. Spektakl poprzedził wstęp Stefana Treugutta, który ważnością spektaklu był wprost zauroczony. Nie będę się sprzeczał o wagę spektaklu chociaż ja bym mu nieco ciężaru odjął, ale zwrócę uwagę widza na pewne dobre jak i złe strony przedstawienia. Najpierw dobre. Czytelnicy moich felietonów pamiętają, że zawsze czyniłem ostre wymówki tym reżyserom, którzy spektakl telewizyjny pokazywali z filmowymi dokrętkami. Sformułowałem nawet myśl, że TV to przede wszystkim estetyka jednego pomieszczenia w sensie twórczym i odbiorczym - w jednym pomieszczeniu powstaje do jednego pomieszczenia jest adresowana. "Kartoteka" też jest zrobiona z dokrętkami. Nawet jest ich wiele. Są całe wybiegi w plener. Ale są one funkcjonalne. Spełniają swoją rolę. Pokazują świat poza pokojem. Pokazują podwórze domu: zaśnieżone, surowe, odpychające, podwórze z które no przyszli trzej panowie "jak by z chóru" i podwórze do którego odejdą. Ulica, świat powszedni - tam rodzi się atakujący człowieka głos tłumu. To pokazują dokrętki w "Kartotece". A więc nie o dokrętki w ogóle chodzi, a o ich funkcje w spektaklu. To było dobre.

A teraz niedobre. Nie wiem co by powiedziano o poecie, któryby napisał w wierszu, że "ręka jest jak szpona"? Najprawdopodobniej sformułowanie nazwano by grafomańskim. I słusznie. Natomiast w spektaklu pt. "Kartoteka" widzieliśmy taką rękę. Ktoś powie, że poezja a film to przecież wielka różnica. Oczywiście, ale ręka ze skurczonymi palcami i w ogóle ręka, to rekwizyt nawet w filmie już tak wyeksploatowany, że aż wstyd go powtarzać. To jedno. Drugie dotyczyło kołdry i jej ruchów, kiedy w łóżku byli ludzie obojga płci. Może to byłoby nawet ładne gdyby było świeże. O ile dobrze pamiętam jest to powtórzone z Godardem, który w filmie "Do utraty tchu" taką właśnie scenkę pokazał. Tylko Godard pokazał to lepiej, z wdziękiem, jako element czy finał miłosnych igraszek, a Swinarski po kazał to na ponuro, na serio i przez co trochę wulgarnie wyszło.

Natomiast bardzo mi się podobał krótki film czechosłowacki pt. "Rozkosze miłości" pokazany w ramach audycji poświęconej festiwalowi krótkich filmów z Krakowa. Jest to film o sprawie pozornie banalnej, osadzonej w zwyczajnym życiu, o tym jak pogodnie, może nawet trochę nudnie przebiega życie dwojga ludzi począwszy od poznania się, przez małżeńskie współżycie do znanego wszystkim końca. Był to film o pogodnym przemijaniu losu. Dobry film.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji