Artykuły

Dulska śpiewa

MODA na przeróbki musicalowe nie ustaje. Nawet Biblia doczekała się inscenizacji musicalowej w widowisku zatytułowanym "Godspell". Aktualnie przygotowuje się musical, będący adaptacją "Przeminęło z wiatrem". Faktem jest, że musicalowe, wersje literatury cieszą się wielkim powodzeniem, co dowodzi zapotrzebowania na tego rodzaju formę sceniczną. Czego szuka widz w takim spektaklu? Na ogół zna przecież treść popularnych powieści dramatycznych. Być może kochanek, w którym odradza się uczucie przy spotkaniu ze starą miłością, z kobietą przemienioną jakby w inną dzięki zabiegom modnego fryzjera, krawca i kosmetyczki. Jeszcze raz rozbudzona w nim zostaje ciekawość. Adaptacja musicalowa nie powinna jednak zniekształcać istoty przerabianego utworu. Muzyka, taniec, pantomima, to tylko środki upiększające wedle gustów i mody. W "Człowieku z La Manchy" postać Don Kichota zachowuje swą wymowę, a miłość przedstawiona w "West Side Story" jest równie tragiczna, jak w szekspirowskiej "Romeo i Julii". Z musicali tych nie uczyniono farsy czy komedii, oba spektakle zachowują dramatyczne wymiary oryginału.

Oglądając w Teatrze Ludowym musical "Jeszcze Dulska", powstały w oparciu o znaną sztukę Gabrieli Zapolskiej, można wątpić, czy autorzy mieli na uwadze intencje autorki. Utwór Zapolskiej określony jest jako "tragikomedia kołtuńska". Do dzisiaj śmieszy dom Dulskiej i panująca w nim obłudna moralność mieszczańska. Lecz w domu tym jedna istota przeżywa: swoją tragedię i Hanka nie jest bynajmniej postacią humorystyczną, Tymczasem dramat ofiary mieszczańskiego kołtuństwa przybrał w musicalu cechy parodii. Trudno przypuszczać, aby tak właśnie chciała to widzieć Zapolska.

Autorami nowego musicalu są Janusz Minkiewicz - libretto i Jerzy Gaczek - muzyka. Należałoby także chyba uznać za współautora Aleksandra Bardiniego, który figuruje w programie jako reżyser i twórca "opracowania dramaturgicznego. Na czym polega to "opracowanie", trudno odgadnąć, podobnie jak trudno przy klasnąć reżyserii widowiska, które miało być musicalem.

W programie zacytowano fragmenty listów Zapolskiej, gdzie zwierza się ona ze swoich kłopotów, związanych z premierą "Moralności pani Dulskiej". Jak się okazało, zbyteczne były obawy autorki przed "zagryzieniem" sztuki, gdyż spektakl odniósł sukces i zdobył wielkie powodzenie. Jest w tych starych listach lekki ukłon w stronę dzisiejszej widowni. Ale i obecnie w całym musicalu zwycięstwo odnosi tylko Zapolska. tylko w momentach, kiedy przychodzi do głosu tekst Zapolskiej, ożywia się scena i widownia. Niestety nie prowokuje zainteresowania ani muzyka, ani sytuację narzuconą przez libretto. Gdyby odrzucić Zapolska, to co pozostałoby, miałoby chyba wartość "Miłości szejka", na którą przecie wylano kubły pomyj. Z tym, że w "Szejku" jest przynajmniej trochę zgrabnie się poruszającego baletu, Do realizacji "Dulskiej" natomiast nie zaproszono W ogóle choreografa, wskutek czego w numerach muzycznych aktorzy grają, jak umieją, z lekka tylko sobie podrygując. I chociażby z tego względu trudno nazwać spektakl musicalem - widowisko przypomina raczej kiepski i źle grany wodewil.

Jak dotąd, na stołecznej scenie obejrzeć można było tylko jeden bezbłędnie zrealizowany musical i to w dodatku przedstawiony przez gościnnie występujący teatr. Był to "Łeztern" w wykonaniu łódzkiego Teatru im. Jaracza. Znakomitą, reżyserie spektaklu opracował Feridun Erol, a choreografka Barbara Fijewska przygotowała z aktorami świetne ewolucje taneczne. Pod względem warsztatu realizacyjnego spektakl nie ustępował najlepszym wzorom, zachowując oczywiście ramy możliwości interpretacji aktorskiej. Chociaż artyści teatru łódzkiego, mało przecież znani, byli zaskakująco dobrzy, a sensowne i dowcipnie pomyślane układy taneczne wykonywali z werwą, swobodą i tak zgrabnie, jak zapewne przedstawiła im to Fijewska.

Występy teatru łódzkiego przeszły w stolicy bez echa - tu i ówdzie ktoś przebąknął o łódzkim musicalu. A przecież właśnie realizatorzy tego spektaklu powinni zwrócić uwagę prasy oraz dyrektorów odpowiednich teatrów. Nie wydaje się jednak, aby Barbara Fijewska, która tak znakomicie potrafi roztańczyć aktorów, była zasypywana, propozycjami realizacji musicali. Czyta się natomiast wiele na temat konieczności doszkalania w tańcu aktora musicalowego. Jest w tym na pewno sporo słuszności, powtarzam jednak uparcie, iż wystarczy dobry choreograf i reżyser, aby w ciągu prób do jednego spektaklu przygotować odpowiednio zespół aktorski. I łódzki musical stał się właśnie tego dowodem.

Wróćmy jednak do Dulskiej, którą w warszawskim musicalu odtwarzała występująca gościnnie Irena Kwiatkowska. Wybitna artystka stworzyła znakomitą kreację tej kołtuńskiej postaci, chociaż interpretacja jej nie pozbawiona była nawyków estradowych.

Teresa Lipowska przedstawiła postać Hanki środkami aktorstwa dramatycznego, wykazując przy tym świetne możliwości wokalne. Nie jest winą aktorki, że rola ta pozbawiona została ekspresji za pomocą libretta i chyba także "opracowania dramaturgicznego" reżysera. Zupełnym niewypałem była musicalowa wersja roli młodego Dulskiego. Zbyt mało wymowną stylizację mieszczańskiego domu Dulskiej przedstawili w swej scenografii Lidia i Jerzy Skarżyńscy.

Przy okazji warto zasygnalizować, iż wkrótce będzie realizowany nowy musical - Agnieszki Osieckiej. Osiecka w miły i skromny sposób mówiła o swej pracy w wielkanocnym Tele-Echu, a także czytała fragmenty swoich utworów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji