Artykuły

Staram się być lojalny wobec samego siebie

- Na koncert w Toruniu przygotowałem wybór hiszpańskich i włoskich pieśni operowych, bo to jest ważna część pracy każdego tenora. Orkiestrą dyrygować będzie David Giménez, z którym pracuję już od 15 lat - wielki artysta, który kocha głosy i śpiewaków. Tak samo czujemy muzykę - mówi José Carreras, który wystąpi dziś na stadionie żużlowym Motoarena, z okazji 777-lecia nadania Toruniowi praw miejskich.

José Carreras zaśpiewa na najnowocześniejszym na świecie stadionie żużlowym. Melomani z całego kraju zastanawiają się, czy obiekt sprosta wymaganiom koncertu. Sam śpiewak nie ma takich obaw. - Zdaję sobie sprawę z tego, że w takich miejscach jest inna akustyka niż w salach koncertowych i operach - opowiadał śpiewak na specjalnej konferencji prasowej, która odbyła się na początku lipca w Barcelonie. - Dziś jednak nowoczesne systemy nagłośnieniowe doskonale odtwarzają charakter i barwę głosu śpiewaka, więc tak naprawdę nie będzie różnicy między tym, czy występuje się w plenerze, czy w sali. Każdy artysta stara się jak najlepiej przekazać swoje emocje; nieważne, czy śpiewa przed 200-osobową publicznością, czy dla 200 tys. ludzi.

Repertuar toruńskiego koncertu Carrerasa tworzą przeboje muzyki operowej, utwory z popularnych musicali, pieśni hiszpańskie i włoskie. Tenorowi akompaniować będzie Toruńska Orkiestra Symfoniczna pod dyrekcją Davida Giméneza. W pierwszych dwóch częściach widowiska usłyszą po dziewięć utworów w wykonaniu zarówno Carrerasa, jak i ukraińskiej sopranistki Natalii Kovalovej.

Na koncercie zabrzmi m.in. słynna "Granada" Augustina Lary. Hiszpan jest uważany za najlepszego wykonawcę tej pieśni na świecie. Tenor wspólnie z piosenkarką Justyną Steczkowską zaśpiewa także słynny przebój "All I Ask of You" z musicalu Andrew Lloyda Webbera "Upiór w operze".

Grzegorz Giedrys: Kilkanaście dni temu minęła 20. rocznica pana głośnego koncertu z Placido Domingo i Luciano Pavarottim w Termach Karakalli w Rzymie. Wówczas narodzili się słynni trzej tenorzy i wielki fenomen popkulturowy: miliony zaczęły się interesować operą.

José Carreras: Ma pan rację. To było wyjątkowe widowisko. Niezwykle cenne pod względem artystycznym, bo dostąpiłem zaszczytu występu z największymi tenorami naszych czasów. I przepiękne spotkanie, bo wtedy narodziła się wspaniała przyjaźń między nami trzema. Cieszyliśmy się po prostu swoją obecnością. Ludzie, którym z wielu powodów nie odpowiadała wizyta w operze - a to nie znali repertuaru, a to nie umieli tego słuchać - pokochali dzięki nam muzykę poważną. Dotarliśmy do mas. Do dziś dostaję wiele listów od fanów, którzy przyznają, że dzięki trzem tenorom odkryli nieprzemijające piękno muzyki operowej. To był chyba najważniejszy efekt tego wyjątkowego spotkania.

No i zostaliście gwiazdami pop.

- O tak. (śmiech) Ale pragnę podkreślić, że zawsze starałem się przekuć tę popularność w coś pozytywnego. Tak zresztą myślał każdy z tenorów. 22 lata temu - zaraz po swojej zwycięskiej walce z białaczką - założyłem fundację wspierającą osoby dotknięte tą śmiertelną chorobą. Najpierw powstała w mojej rodzinnej Barcelonie, później w Wielkiej Brytanii, Szwajcarii i Niemczech. No cóż, bez fałszywej skromności mogę powiedzieć, że robimy kawał dobrej roboty. Ale to i tak za mało. Białaczka zabiera życie zbyt wielu pacjentów. Jesteśmy zaangażowani w wiele projektów, wiele programów i będziemy walczyć do końca, dopóki białaczka nie będzie w pełni wyleczalna w każdym wypadku.

Gdy przyjechał pan do Polski, dał pan kilka koncertów na rzecz chorych na białaczkę.

- Wspaniała sprawa. Dzięki dwóm koncertom w Warszawie udało się zebrać pieniądze na organizację specjalnego oddziału szpitalnego dla chorych. To dla mnie wielki zaszczyt, że mogłem się do tego przyczynić. W ten sposób spłacam swój dług wobec tych, którzy ponad 20 lat temu wygrali walkę o moje życie.

Jak pan myśli, czy pojawią się kolejni trzej tenorzy?

- Tego nie wiem. Są znakomici tenorzy młodszej generacji. Ale Trzech Tenorów nie tworzyły głosy. Ważna była kwestia odpowiedniego ducha i przede wszystkim przekonania, że to jest najważniejsza rzecz, jaką się dotychczas robiło w życiu. W trio liczyła się też osobowość: Luciano, Placido i mnie dzieliło w zasadzie wszystko: mieliśmy inne głosy, inaczej interpretowaliśmy utwory i komunikowaliśmy się z publiką, odróżniała nas też fizyczność. Ale te wszystkie różnice w połączeniu tworzyły niezwykłą chemię.

W tym roku upływa 40. rocznica pańskiego debiutu scenicznego - w 1970 roku wystąpił pan w operze "Lucrezia Borgia" Dionizettego. W jaki sposób świętuje pan ten jubileusz?

- Tak naprawdę nie myślałem o tym, żeby w jakikolwiek specjalny sposób to świętować. Dla mnie najlepszym sposobem uczczenia tej mojej prywatnej rocznicy jest po prostu wyjście na scenę i śpiewanie dla ludzi.

Pytam o rocznicę z tego powodu, że przed rokiem mówił pan brytyjskiej prasie, bodaj w wywiadzie dla "The Daily Telegraph", że po 40-leciu rozważy pan decyzję o końcu kariery.

- Nie, nie. To było chyba jakieś lekkie nieporozumienie. Powiedziałem dziennikarzowi jedynie, że zamierzam śpiewać znacznie mniej kawałków operowych, ale najwyraźniej on wszystko pomieszał. Rzeczywiście, od jakiegoś czasu nie występuję w rolach operowych, ale to wcale nie oznacza, że zarzuciłem tego rodzaju występy. Cały czas dopuszczam możliwość wzięcia udziału w takiej produkcji, o ile spodoba mi się tytuł.

Jak pan teraz dobiera sobie repertuar?

- Przede wszystkim staram się być lojalny wobec samego siebie. Realizm też się przydaje (śmiech).

Co to znaczy?

- Inaczej się śpiewa, mając 63 lata; inaczej brzmi głos, gdy się ma trzy dekady mniej. Opowiem może tak: wielcy kompozytorzy pisali role tenorów z myślą o przekazaniu opowieści dotyczących bohaterów romantycznych - ludziach młodych, niezwykle żarliwych i pełnych różnego rodzaju namiętności. Baryton jest w zasadzie najbliższy naturalnemu głosowi mężczyzny, a w tenorze ukrywa się połączenie męskości z młodzieńczością. Tenor w operze przypomina akrobatę cyrkowego, który wykonuje figury bez siatki zabezpieczającej. Bo kiedy trzeba uderzyć w wysokie C, tej siatki rzeczywiście nie ma. Na te momenty w sposób szczególny czeka publiczność. W takim wieku należy na wszystko uważać, należy być - nie bójmy się tych słów - wystarczająco inteligentny, aby wiedzieć, jakie są koszty podejmowania takiego ryzyka. Tak czy inaczej nadal wybieram repertuar, którym mogę siebie wyrażać. Na koncert w Toruniu przygotowałem wybór hiszpańskich i włoskich pieśni operowych, bo to jest ważna część pracy każdego tenora. Orkiestrą dyrygować będzie David Giménez, z którym pracuję już od 15 lat - wielki artysta, który kocha głosy i śpiewaków. Tak samo czujemy muzykę.

Po koncercie w Toruniu podobno wybiera się pan na urlop.

- Bardzo krótki urlop, jedynie trzy tygodnie. Później wszystko wróci do swojego dawnego rytmu. Zacznę trasę koncertową po Wielkiej Brytanii, Irlandii, Niemczech, pojawię się też w La Scali. No i pojawiły się plany nagraniowe. Wiosną zamierzamy wyjść do studia. No ale jest pewien problem...

Jaki?

- Proszę pana, zrealizowałem 160 płyt, więc repertuar, jaki mogę wykonywać, coraz silniej się kurczy. Gorączkowo szukam więc konceptu na tę płytę. Może taki pomysł pojawi się w Polsce?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji