Artykuły

Pani Hanka

- Sztuka estradowa wymaga rzeźbienia postaci poprzez słowo i za tą sceniczną kreację ponosi się odpowiedzialność. Mnie uwierzono, że jestem warszawską przekupką i na tym polega mój sukces... - mówi HANKA BIELICKA.

Nigdy nie ukrywała swojego wieka i nie ubolewała nad przemijającym czasem. A co tu kryć? Kobieta, która potrafi sobie radzić z latami, bólem, przeżytymi cierpieniami, powinna wręcz o tym mówić, bo to wspaniała postawa, która dodaje otuchy innym.

No to zaczynajmy dziecinko, bo później jestem umówiona z manikiurzystką,

a jutro wyfruwam na Mazury i muszę się jeszcze spakować - usłyszałam przed kilkoma laty, gdy ją odwiedziłam w pięknym mieszkaniu w starej, warszawskiej kamienicy, wypełnionym antykami, starymi bibelotami rozstawionymi wśród bukietów kwiatów. Wigor, energia, nieokiełznane poczucie humoru, lawina słów. Hanka Bielicka - mistrzyni estradowego monologu, nadal młoda duchem z filuternym spojrzeniem skończy w tym roku, choć trudno w to uwierzyć - 90 lat.

Nigdy nie ukrywała swojego wieku i nie ubolewała nad przemijającym czasem. - A co tu kryć? Kobieta, która potrafi sobie radzić z latami, bólem, przeżytymi cierpieniami, powinna wręcz o tym mówić, bo to wspaniała postawa, która dodaje otuchy innym. Córka Rity Hayworth opowiadała w jednym z filmów, jak jej matka nie mogła się pogodzić z przemijającą urodą, uwielbieniem mężczyzn. Tak nie można. Kochani, bierzcie przykład ze mnie: zawsze starałam się być pogodna, nie zamartwiałam się i dziękowałam Bogu za to, co mi zesłał.

Pani Hanka, pokazując mi dwie fotografie: jedną z 1949 r., a drugą z 1998, dodała z rozbrajającym uśmiechem: Nie ma wielkiej różnicy. Tylko uroda w latach nieco się rozpłynęła: na wcześniejszej wyglądam jak sentymentalna wariatka, która myślała, że zrobi Bóg wie, jaką dramatyczną karierę, a na tej sprzed kilku lat uśmiecha się śmieszna, starsza pani. Trzeba umieć pogodzić się z faktem, że starość jest życzliwsza brzydocie.

Hanka Bielicka całe swoje życie spędziła w teatrze, na estradzie, czasami na planie filmowym i w podróży. Była w znakomitych kabaretach: "U Lopka", "Szpak", "U Kierdziołka". "Najpiękniejsza chrypka świata", jak określili jej głos Gozdawa i Stępień, sprawiła, że aktorka rozpoznawana jest wszędzie. Polskę objechała wielokrotnie, zawsze gorąco i serdecznie witana. - Jedną walizkę rozpakowywałam, drugą zapakowywałam i wio: do Krakowa, Rybnika albo do Chicago. Kiedyś, po powrocie z podróży, mama mówi do mnie: Usiądź tu, naprzeciwko mnie. Pytam: Co się stało!, a ona odpowiada: Chcę zobaczyć, jak wyglądasz en face, bo wciąż widzę cię tylko z profilu, jak wpadasz i wypadasz z domu.

Pani Hanka uważa, że podróżowanie ma w genach. - Jestem urodzona na wozie. Mama, będąc ze mną w ciąży, a przypominam, że to dawne wieki, bo czas I wojny, uciekała z ojcem spod Krakowa. Gdzieś pod Połtawą zsiadła z wozu, trzast, prast i ja się urodziłam. Czyli dziecko podróży!

Jak sama twierdzi, pogodę ducha wyniosła z rodzinnego domu, który kształtuje człowieka i rzutuje na całe jego życie. - Moje dzieciństwo było wspaniałe. Ojciec - cudowny człowiek - był chłodny, ale życie oddałby za mnie i moją siostrę. Natomiast mama była przyjaciółką, której zwierzałyśmy się ze wszystkiego.

Przed wojną pani Hanka wraz z rodziną mieszkała w Łomży. Ojciec prowadził interesy; otworzył Kasę Komunalną, żeby pomagać rolnikom poprzez udzielanie im pożyczek. Wcześniej był posłem na Sejm. A. mama zawsze w domu, najwięcej czasu spędzała w kuchni.

- Ojciec był prawdziwym autorytetem i to on uratował mi życie. W sierpniu 1939 roku, gdy dostałam propozycję do teatru w Wilnie, spytałam go: "Będzie wojna, mam zostać?". Zaprzeczył i kazał jechać do Wilna. A przecież doskonale wiedział, że wojna była nieunikniona. Nasze losy rozeszły się: dom w Łomży został spalony, ojca wywieziono na Kołymę, gdzie zmarł, a mama jeszcze przez 20 lat po powrocie z Kazachstanu mieszkała ze mną.

Aktorka studiowała romanistykę, marzyła o karierze śpiewaczki, a została artystką estradową. Po przyjeździe do Warszawy była w Teatrze Współczesnym u Erwina Axera razem z Danutą Szaflarską, Zofią Mrozowską, Andrzejem Łapickim i ze swoim mężem Jerzym Duszyńskim. Wspólnie zakładali "Współczesny". Teatr opuściła jednak dość szybko, z bólem serca rozstając się z wybitnym reżyserem - Erwinem Axerem. Wiedziała, że dla takiej aktorki jak ona nie ma miejsca w teatrze dramatycznym. - Zawsze miałam skłonności komediowe, farsowe, a farsy się w PRL-u nie grało, więc co było robić? Należało wiać do rewii. No to dałam nogę do "Syreny", i dobrze zrobiłam, bo estrada właśnie była miejscem dla mnie. Już Sempoliński mi to przepowiedział. Od początku miałam ciągoty do dialogowania z publicznością, bo języka w gębie nigdy mi nie brakowało. A że wówczas budowano Polskę, każdemu oddawanemu budynkowi towarzyszyła feta - to mnie zapraszano z koncertami. Wkraczałam do akcji ze swoją siłą przebicia, poczuciem humoru, które były wówczas bardzo potrzebne. A jak się wtedy rozpędziłam, to do dziś nie można mnie zatrzymać. Teraz trochę wyhamowała mnie choroba.

Pani Hanka nie żałuje, że nie zrobiła kariery aktorki dramatycznej. W ogóle w życiu niczego nie żałuje, nie rozpamiętuje i nie grymasi. Nigdy nie rozumiała, dlaczego sztukę estradową uważało się, i nadal uważa, za coś gorszego.

- Myślę, że mówią tak ci, którzy zazdroszczą popularności estradowcom. A przecież właśnie sztuka estradowa jest bardzo trudna. Wymaga bowiem rzeźbienia postaci człowieka poprzez słowo i za tę sceniczną kreację jest się od początku do końca odpowiedzialnym.

Mnie uwierzono, że jestem warszawską przekupką i to jest mój sukces.

Bohaterka, którą pani Hanka kreuje od dziesiątków lat, to kobieta żyjąca dniem codziennym, zmieniająca się wraz z czasami. Teksty Grońskiego i Korpolewskiego są satyrą polityczną, obyczajową, przepuszczaną przez pryzmat paniusi w kapeluszu.

- Ta miejsko-wiejska babka trochę się mądrzy, ale mówi wiele prostych prawd, bliskich przeciętnemu widzowi. Dlatego d biedni ludzie, zmęczeni, sfrustrowani, wykańczani politycznymi rozgrywkami i kłopotami dnia codziennego, chętnie jej słuchają. Pośmieją się, rozluźnią i choć na chwilę jest im w życiu lżej! Śmieję się razem z nimi i też zapewniam o swoich bólach, że tu i tam coś strzyka.

Obok estrady, od czasu do czasu, pani Hanka romansowała z kinem, choć kariery filmowej nie zrobiła. Bo też szczęścia do kina nie miała. - Tych filmów nie było tak mało - ale to nie było "To" i nie dawało wielkiej radości. Na początku: "Zakazane piosenki", "Cafe pod Minogą", gdzie grałam z Dymszą, potem "Małżeństwo z rozsądku" Barei. Były dalsze, ciekawe plany, ale Bareję zaszczuto i zmarł przedwcześnie. A poza tym w Polsce Ludowej nie były potrzebne komedie, a ja tylko w nich mogłam funkcjonować. No i jeszcze jedno: dama w kapeluszu, jak Ćwiklińska, też się nie mieściła w PRL-owskim wizerunku kobiety. No to zaczęły się produkcyjniaki, w których grałam: "Dwie brygady", "Celuloza", "Jasne łany". Po tym ostatnim dzieciaki latały i krzyczały: "Jasne łany, film zasrany".

Aktorka była też Akrobatką w "Domu bez okien", Masażystką w "Wojnie domowej", Stolnikową w "Panu Wołodyjowskim". W sumie zebrało się 21 filmów.

Przez 30 lat pani Hanka była także Dziunią Pietrusińską w radiowym "Podwieczorku przy mikrofonie". Ta rola dała jej kolejny sukces, ale pozbawiła możliwości zagrania w ekranizacji Reymontowskich "Chłopów". - Rybkowski powiedział mi: "Haniu, ja bym cię zaangażował, ale ty masz tak charakterystyczny głos, że jak krzykniesz za stodołą, to wszyscy pomyślą, że to Dziuńka, a nie chłopka". No to, co ja mogłam grać? Gosposię w "Rodzinie Połanieckich".

Przed czterema laty pani Hanka zagrała w serialu "Sukces". - Na stare lata mi się zachciało. Grałam ciotkę Mary - szaloną, pełną energii i temperamentu ciotuchnę, która przyjechała z Ameryki i robiła w Polsce biznes. Bo biznes, to ja, moje dziecko, mogłam robić tylko w roli. Gdybym na Zachodzie spędziła 65 lat na scenie - dziś byłabym milionerką. Ale sukces osiągnęłam. Tylko brak tych milionów różni mnie od podobnych, zachodnich karier.

Zabieganie, ciągłe podróże i występy nie pozwoliły aktorce założyć rodziny z prawdziwego zdarzenia. Gdy pytam, czy nigdy nie tęskniła za spokojnym domem, słyszę gwałtowną odpowiedź: A na cholerę? Pani myśli, że jak rodzina przychodzi do mnie, to ja mam spokój, czuję się prywatnie? A skąd. Też muszę odstawić choćby jeden monolog. To przecież lepiej występować dla tłumów publiczności, która jeszcze za to płaci, niż grać w domu, przy herbatce. Kiedyś ten dom był pełen ludzi. Tu, w tym pokoju, rozsuwało się stół i siadało przy nim 20, 30 osób. A mama biegała i serwowała: a to grzybki, a to śledziki, do tego nalewki. Teraz w ciszy czytam sobie "harlequiny". Lubię je czytać, bo z nich dowiaduję się, że z powodu ukochanego można mieć dreszcze po krzyżach. Ja miewałam tylko z przeziębienia.

Pani Hanka ma za sobą małżeństwo z Jerzym Duszyńskim, aktorem filmowym, który jednak kariery w kinie nie zrobił. - Rozeszliśmy się po 20 latach, bo nasze drogi poszły w przeciwnych kierunkach. Jurek chciał występować w filmie, a ja na estradzie. Mnie się udało, a jemu - tak uważam - zmarnowano karierę. Życie nas połączyło, ale przyszedł moment, że trzeba było przestać je wiązać sobie wzajemnie. Męża miałam jednego i jedną przyjaciółkę, bo na więcej nie miałam czasu.

Jest jeszcze kolekcja kapeluszy - ponoć sześćdziesięciu i eleganckich torebek, którymi aktorka może się poszczycić. Kapelusze są przeróżne, o prostych i wymyślnych fasonach, z ozdobami, piórami, zwykle duże, bo w takich czuje się najlepiej, bo odciągają uwagę widzów od nosa. A w dzieciństwie i młodości nos właśnie był dla niej źródłem kompleksów. Dlatego ściskała go spinaczem, bo wtedy wydawał jej się ładniejszy. A zgrabny był niezbędny, skoro w młodości tęskniła za rolami amantek. Tak więc kapelusz uratował jej sceniczne życie, jak żartuje aktorka. Trudno wręcz wyobrazić sobie panią Hankę bez nakrycia głowy. Chyba nikt jej bez kapelusza nie widział. O nich też pisała w książce "Uśmiech w kapeluszu" - pełnej wdzięku, humoru, w której nagadała się do woli - o tym również, o czym nie zdążyła powiedzieć z estrady.

Nie tak dawno brała udział w telewizyjnym programie "Mamy cię" polegającym na wrabianiu znanych osób w niecodzienne sytuacje. I tak też pani Hanka uwierzyła w fingowany karambol samochodowy, w którym jedno auto po drugim, prowadzone przez kolejnych kierowców, wpadało do rzeki. Była tym lekko przerażona, ostrzegała kierowców, okolicznych przechodniów, pokrzykiwała, gotowa dzwonić na policję. A potem był śmiech, bukiet kwiatów i radość z tego, że dała się nabrać.

W ubiegłym roku pani Hanka miała poważny wypadek. Przed koncertem spadła ze schodów, doznała wewnętrznych obrażeń. Musiała poddać się trudnej operacji. - Pokroili mnie, jak kurczaka, a potem, już w warszawskim szpitalu, wpuścili jakąś bakterię - szkoda gadać. Jestem jeszcze rekonwalescentką. - Czyli koncerty musi pani na razie zawiesić na haku? - pytam. - No pewnie, bo do niedawna to ja jeszcze na haku wisiałam - żartuje aktorka, choć w głosie słyszę lekkie przygnębienie. - Wszystko w rękach Boga. Na razie wywinęłam się spod kostuchy i mam nadzieję, że stanę na nogi. Wciąż do mnie dzwonią w sprawie koncertów, planują. Chcę jechać tam, gdzie na mnie czekają, i wierzę w to, że jeszcze na was nakrzyczę z estrady. A na zbliżający się Dzień Kobiet pozdrawiam wszystkie panie: Nie dajcie się! Na razie, jeśli wam mnie brakuje, to poczytajcie "Uśmiech w kapeluszu". Jak Bóg da i wyzdrowieję, to wspólnie będziemy obchodzić moje 90. urodziny.

Pani Hanka jest od 65 lat na scenie, a 45 spędziła w Teatrze Syrena. Był jeszcze "Podwieczorek przy mikrofonie" - 30 lat. Zadebiutowała w Wilnie, w 1939 roku, w Teatrze na Pohulance. Związana była z teatrami w Białymstoku, Łodzi i Warszawie. Kolekcjonuje role i... kapelusze - jednych i drugich ma dziesiątki.

Ponoć do trzeciego roku życia nie mówiła wcale. Przemówiła dopiero na widok kuzyna, który zrobił na niej ogromne wrażenie. Karierę sceniczną przepowiedział jej ksiądz. Na szkolnej akademii miała wygłosić mowę powitalną. Zapomniała tekstu. Przeprosiła publiczność, zeszła za kotarę, opanowała się i reszta poszła bezbłędnie. Wtedy usłyszała: - Będziesz artystką.

Na zdjęciu: Hanka Bielicka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji