Artykuły

"Festiwalowy tydzień"

BYŁ to tydzień niemal "festiwalowy", a w każdym razie nasycony imprezami na wielką skalę. Bo to i Telewizyjny Turniej Miast i Festiwal Teatralny TV i Rozrywkowy Konkurs Miast, nie licząc jeszcze kilku pomniejszych programów rozrywkowych. Jak na początek wakacji - wcale nieźle. Wypada tytko życzyć sobie i wszystkim telewidzom, by repertuar następnych tygodni układał się równie atrakcyjnie. Wówczas będziemy mogli z czystym sercem powiedzieć, że szklany ekran wypełnił, swoje zadania w sezonie letnim - z nadwyżką.

A wracając do ubiegłego tygodnia: na pierwszy plan, rzecz jasna, wysunął się Telewizyjny Turniej Miast. O zaletach tego programu, o jego walorach rozrywkowych i widowiskowych, a także o jego wartościach społecznych pisaliśmy już parokrotnie. Dziś nie pozostaje nic innego, jak to powtórzyć, dodając specjalne słowa uznania dla realizatorów ostatniego Turnieju - za niezwykle pomysłowy, oryginalny i barwny jego kształt. Wkomponowanie programu w piękną, naturalną scenerię zamku, Malborskiego, z odwołaniem się do historii i dawnych tradycji (łącznie z historycznym kostiumem, i zwyczajami epoki) stanowiło świetne, niebanalne nawiązanie do obchodów milenijnych - z pełnym zachowaniem elementów współczesności. (Że wspomnę choćby tylko o przyglądających się "rycerskim turniejom" - dwu "królowych" - czyli przewodniczących rad narodowych Kwidzyna i Starogardu). Zatroszczono się nie tylko o efektowna oprawę scenograficzną, lecz również o atrakcyjne treści programu. Amazonki, rodzima "corrida", żywe szachu i inscenizowane fragmenty "Krzyżaków" na dziedzińcu zamkowym - oto tylko kilka z interesujących pozycji Turnieju, w którym (nie zapominajmy również o sportowych emocjach!) po zaciętym pojedynku Starogard pokonał Kwidzyn. Zdaje się, że nasza telewizja dopracowała się swojej własnej, bardzo udanej formy widowiska - bardzo atrakcyjnego, angażującego emocjonalnie i wyzwalającego - co także ma swoje znaczenie - społeczną inicjatywę. Duże brawa i... czekamy, na następne "Zawsze w niedzielę".

NIE zawiódł też na ogół oczekiwań telewidzów ostatni Rozrywkowy Konkurs Miast, chociaż spotkałam się z wieloma uwagami krytycznymi (które podzielam) na temat ostatecznego werdyktu jury. Oczywiście, decyzje Sądu Konkursowego należy liznąć, tym niemniej wydaje mi się że nie była ona to pełni zgodna z odczuciami telewizyjnej widowni. Pierwsze miejsce Wrocławia - na pewno zasłużone. Trudno jednak pogodzić się z faktem zakwalifikowania programu szczecińskiego (pomysłowa inscenizacja, dowcipne, o zacięciu satyrycznym teksty, humor sytuacyjny) na ostatnim miejscu, wykluczającym udział Szczecina w następnej rozgrywce. Nie sposób też zrozumieć motywów, jakimi kierowano się przy udzieleniu wysokiej stosunkowo noty programowi katowickiemu, który tym razem zaprezentował, na tle reportażyku wczasowego, bardzo nieudane, chwilami wręcz płaskie i żenujące teksty piosenek. Trzeba o tym pamiętać, że oceny jury liczą się w opinii, ale też dlatego właśnie należy je formułować w taki sposób, by nie budziły one wątpliwości i sprawdzały się w odczuciu publiczności telewizyjnej. To przecież nie tylko sprawa jednorazowego werdyktu, lecz kwestia znacznie głębsza - określania poziomu artystycznego i kształcenia smaku szerokiej telewizyjnej widowni.

TRZECIA na wielką skalę telewizyjna impreza: Festiwal Teatralny. Impreza słuszna w założeniu, pożyteczna, umożliwiająca odbiorcom z całej Polski zaznajomienie się z wybitniejszymi osiągnięciami naszych scen dramatycznych. Całkowicie akceptując owe założenia, nie jestem jednak pewna, czy słusznie zrobiono, wybierając tym razem na otwarcie Festiwalu - ów spektakl z Teatru Starego w Krakowie? Ta "Żałosna i prawdziwa tragedia pana Ardena z Faversham przez nieznanego autora opowiedziana" - była naprawdę żałosna (a momentami nawet niesmaczna) i nie tylko ze względu na swą treść, lecz i wykonawstwo, ponieważ aktorzy nie mogli się zdecydować, w jakiej konwencji ów utworek zagrać, i w rezultacie oscylowali między dramatem a farsa. Jeśli do tego dodamy nie najlepszą dykcję - a w wypadku niektórych (przykładem choćby aktor grający rolę kochanka) wyrzucanie z siebie tekstu z szybkością karabinu maszynowego, całość "sama się złoży". Ale, jak wiadomo, to dobre, co się dobrze kończy, poczekajmy więc na dalsze pozycje Festiwalu z nadzieją, że dostarczą nam niekłamanych artystycznych wrażeń. Festiwal dopiero przecież się zaczął...

Wielkie telewizyjne imprezy przesłoniły inne pozycje ubiegłego tygodnia. A przecież wypada jeszcze choć tylko pokrótce - wspomnieć o paru programach. Przede wszystkim - o "Azymucie", który przyniósł nam znowu porcję interesujących treści. Myślę tu zwłaszcza o prezentacji bohaterskich żołnierzy z Pomorskiej Dywizji Desantowej (ryzykujących życie dla uratowania innych ludzi), jak i o pasjonującym reportażu filmowym z "Akcji 201", ukazującym działalność lotnictwa Wojsk Ochrony Pogranicza. Sądzę, że atrakcyjne programy tego młodzieżowego magazynu wojskowego oglądane są pilnie nie tylko przez samą młodzież, lecz również telewidzów dorosłych, którzy zyskują dzięki "Azymutowi" okazję rozszerzenia swej wiedzy o naszym ludowym wojsku - w jego dniu codziennym.

Z dziedziny publicystyki - choć w paru słowach (ze względu na brak miejsca) - odnotować trzeba nadany z Wrocławia program dokumentalny pt. "Lebensborn", poświęcony jeszcze jednej zbrodniczej akcji hitlerowskiej, mianowicie rabunkowi polskich dzieci. Należy tylko żałować, że ów wstrząsający w swej wymowie program nie został przedtem odpowiednio zaanonsowany w prasie - tego typu pozycję, ze względu na wagę historyczno-poznawczą, powinna obejrzeć jak największa liczba osób. Tym bardziej, że "Lebensborn" próbuje się obecnie w zachodnich Niemczech brać w obronę - przy równoczesnym wzmaganiu akcji rewizjonistycznej. Również na specjalną uwagę zasługiwał program historyczny Wszechnicy TV - o Stanisławie Staszicu. Była to interesująca próba spojrzenia na działalność naukową Staszica, ocenianą z perspektywy współczesnej. Obszerny materiał faktograficzny, wzbogacony przekazami pisemnymi, wsparty obrazami i sztychami z epoki oraz pięknymi zdjęciami plenerowymi, zapewnił programowi wysoką rangę.

I na koniec - wracając do dziedziny rozrywki: ciepłe słowa należą się telewizji warszawskiej za przyjemny, zgrabnie zmontowany niedzielny program rozrywkowy pt. "Tu mówi Warszawa" (zwłaszcza oklaski dla Ireny Santor i Wojciecha Młynarskiego), tudzież za powtórzony w poniedziałkowym teatrze zabawny, typowo wakacyjny spektakl, jaki stanowiła komedyjka Flersa i Caillaveta pt. "Papa", doskonale zagrana przez naszych aktorów - z Fidlerem, Mrożewskim, Surową, Janczarem i Wrzesińską w rolach głównych. O czwartkowej "Kobrze" - na razie nie piszę, bo pokazano nam (znowu!) dopiero pierwszą jej cześć. W każdym razie "Pocztówka z Buenos Aires" zaczęła się bardzo ciekawie i to zarówno w sensie treściowym jak i aktorskim. Konic wyspecjalizował się w tego rodzaju widowiskach, "Pocztówka" jest (jak na razie) również przykładem dobrej telewizyjnej roboty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji