Artykuły

Sztuka prawdziwie ludowa

Sezon teatralny w stolicy rozpoczął się pod dobrym znakiem: pod znakiem Brechta. Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy, który z godną uznania konsekwencją specjalizuje się w pracy nad dziełami największego socjalistycznego dramaturga naszych czasów, wystawił po "Dobrym człowieku z Seczuanu" i "Szwejku" już trzecią sztukę Brechta w ciągu niezbyt długiego czasu. Jest nią "Pan Puntila i jego sługa Matti".

Ta sztuka, napisana w roku 1940 w Finlandii na podstawie opowiadań i pomysłu fińskiej pisarki Helli Wuolijoki reprezentuje w twórczości Brechta nurt najbardziej ludowy. Bogaty dorobek autora "Mutter Courage" nawiązuje często i świadomie do plebejskich widowisk, ludowych pieśni i przypowieści, do ludowej poezji i ludowego humoru. Ale nigdzie nie występuje to dążenie w formie tak czystej i pełnej, jak właśnie w "Panu Puntili". Już sam pomysł jest jakby zaczerpnięty ze starej chłopskiej baśni., W ciele właściciela majątku Puntila tkwią dwie postacie: dobrego i złego pana. Tylko, że metamorfozy dokonują się tu nie pod wpływem zaklęć i guseł (jak w "Dziadach"), lecz w sposób znacznie bardziej prozaiczny: pod wypływem alkoholu. Pan Puntila staje s:ę ludzki, kiedy jest pijany. Natomiast kiedy trzeźwieje - dochodzą w nim do głosu najgorsze instynkty wyzyskiwacza. Ulega on wtedy - jak sam o sobie mówi-atakom choroby, której na imię wyzysk, bezwzględność i pogarda dla człowieka.

Tak jak ludowe podania i legendy jest "Pan Puntila" utworem poetyckim i optymistycznym. W gruncie rzeczy Brecht pokazuje w tej sztuce, że człowiek jest naturalnym i pierwotnym stanie istotą dobrą i przyjazną drugiemu stworzeniu, jak zwierzęta. Dopiero na trzeźwo, kiedy jest "poczytalny" i uzależniony od warunków społecznych złego nastroju - staje się zły i brutalny. Ale Brecht nie byłby Brechtem, gdyby do tej ludowej i trochę nawet naiwnej, prostej fabuły nie dodał swej wyrafinowanej intelektualnej oprawy, swego ostrego humoru, filozofii, społecznej i głębokiej mądrości, rozsianej po całej sztuce w kapitalnym dialogu. I w tym właśnie połączeniu ludowego prymitywu z wyrafinowanym intelektualizmem tkwi niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju urok sztuk Brechta.

Nie jest przypadkiem, że prawie jednocześnie z napisaniem "Pana Puntili" w r. 1940 napisał też Brecht swoje "Uwagi o sztuce ludowej". Zawierają one jego założenia ogólne, dotyczące współczesnej dramaturgii, które uświadomił sobie Brecht tak jasno, pisząc "Pana Puntilę", ale zawierają też szereg konkretnych wskazówek, jak grać tę sztukę. Twórca teatru epickiego, teatru dialektycznego, zarazem teatru ludowego w jego najszlachetniejszej i współczesnej formie prze strzegą aktorów? przed płaskim naturalizmem i żąda od nich, aby umieli wydobyć poezję nawet z najbardziej prozaicznych tekstów. "W naturalistycznej sztuce - pisze Brecht - wiele sytuacji "Puntili" musiałoby wydaje się ordynarnymi i na pewno aktor, który zagra scenę kompromitowania Ewy z 4 obrazu, jak w farsie, zatraci wszelkie jej oddziaływanie. Właśnie ta scena wymaga prawdziwego artyzmu, podobnie jak próby, jakim Matti poddaje swoją narzeczoną w obrazie 8-ym". "Bez wątpienia jest rzeczą trudną w sztuce pisanej prozą i opowiadającej o "zwykłych" ludziach mówić nie o prymitywizmie, lecz o artystycznej prostocie. Wypędzenie czterech kobiet z Kurgeli (w obrazie 7-ym) nie jest jednak prymitywnym, lecz zwyczajnym zdarzeniem i musi być grane (podobnie jak obraz 3: wyprawa po legalną wódkę i do narzeczonych) w sposób poetycki to znaczy, że piękno zdarzenia (niezależnie od tego, czy jest dno wielkie, czy małe) musi przejawiać się w scenografii, w ruchach, w wyrazie słownym". I jeszcze jedna ważna uwaga; "trzeba spróbować wystawić "Puntilę" w stylu, zawierającym elementy dawnej commedią dell'arte i elementy realistycznej sztuki obyczajowej". Nic dziwnego, że sztuki Brechta umieją tak doskonale grać artyści Piccolo Teatro z Mediolanu, którzy pod batutą Giorgio Strehlera odnieśli w tych przedstawieniach niejeden wielki sukces.

A jak wypadło przedstawienie "Pana Puntili" w Warszawie? Wydaje mi się, ze jego wielką zaletą była przede wszystkim wierność założeniom ideowym i artystycznym autora. To było przedstawienie prawdziwie epickie i dialektyczne, a zarazem ludowe. Unikało wszelkiego sentymentalizmu i "przeżywania", zmuszając widzów do myślenia, jednocześnie doskonalę ich bawiąc. Nikt się w teatrze nie wzruszał i nie sięgał po chusteczkę do ocierania łez, ale niejeden chyba spędzi! miły wieczór, a po wyjściu z teatru miał o czym mówić i nad czym się zastanawiać. Ten efekt zawdzięcza warszawski spektakl w dużej mierze reżyserowi "Pana Puntili" KONRADOWI SWINARSKIEMU, który jak widać nie darmo spędził dłuższy czas w teatrze Brechta "Berliner Ensemble" mając sposobność jeszcze za życia mistrza zapoznać się z jego teorią i praktyką artystyczną.

Ale warto tu dodać kilka słów pochwały pod adresem aktorów Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy. Częsty kontakt z twórczością Brechta i wyraźne zamiłowanie do jego nowoczesnego stylu teatralnego pozwoliło im w kilku wypadkach bezbłędnie wykonać trudne zadania aktorskie, jakie autor "Pana Puntili" przed nimi postawił. Nic jest wcale łatwo przestawić' się z "normalnego" stylu teatralnego, do którego nasi aktorzy przywykli, na styl teatru brechtowskiego. Tymczasem w "Panu Puntili" wszyscy prawie aktorzy potrafili grać z dystansem do przedstawianych, postaci, satyrycznie je komentować i doskonale podawać "na złotym talerzu" intelektualną i poetycką zawartość dialogu, ostro uwypuklając ideowe i satyryczne pointy obrazów.

Szczególnie JANINA TRACZYKÓWNA zaskakująco ciekawie zagrała rolę Ewy, córki Puntili. Grała jednocześnie postać sztuki i jej karykaturę, bardzo subtelnie jednak zarysowaną. Oddała cały poetycki wdzięk i pikantny dowcip tej postaci. Rola ta ukazuje zupełnie nowe możliwości tej utalentowanej aktorki. W dodatku znalazła ona dla swej Ewy niezwykle, trafną i wyrazistą formę zewnętrzną, nawiązując do mody i obyczajowości lat dwudziestych. Wyglądała jak skrzyżowanie słynnej ongiś aktorki filmowej Lyi de Putti i naszej Zuli Pogorzelskiej. Doskonale czuje również Brechta WANDA ŁUCZYCKA, o czym wiemy dobrze od czasu "Dobrego człowieka z Seczuanu". Jej Emma" szmuklerka była wręcz kapitalna, a scena opowiadań kobiet z Kurgeli, jej przede wszystkim zawdzięcza swój poetycki urok i mocny sens polecany. Bardzo zabawna była też jako Liza do jarka BARBARA KRAFFTÓWNA. Cichą lirykę, pełną dyskrecji i umiaru wnosiła na scenę ELŻBIETA OSTERWIANKA (Panna z apteki). Spośród mężczyzn, najtrafniej zagrał chyba swa role JÓZEF NOWAK, prosty, bezpośredni, mocny inteligentny, górujący intelektualnie nad panem Puntila, jak tego chciał autor. BOLESŁAW PŁOTNICKI dał doskonały portret salonowego durnia, zadłużonego po uszy, wytwornego dyplomaty. Był bardzo śmieszny, ale ani na jotę nie przesadził w portrecie swego bohatera.

A jaki z tytułową postacią sztuki? Rola pana Puntili jest piekielnie nudną. Ciągłe metamorfozy, i przejścia od dobrodusznej życzliwości do brutalnej bezwzględności Wymagają ogromnego talentu i wspaniałej techniki aktorskiej. JANUSZ PALUSZKIEWICZ zagrał pana Puntilę w miarę swych możliwości bardzo dobrze. Trzymał się ściśle wskazówek Brechta, który pisze: "Nie wolno ani na chwilę pozbawić roli Puntili jej naturalnego wdzięku; szczególny artyzm potrzebny jest w tym celu, aby sceny pijaństwa grać poetycko i delikatnie, a sceny trzeźwości możliwie bez brutalności i bez groteski". Paluszkiewicz wystrzega się tez słusznie wzbudzania sympatii u publiczności, zgodnie z tym co pisze Brecht w swych uwagach do sztuki: "Odtwórca Puntili musi wystrzegać się, by w scenach pijaństwa nie porwać swa żywiołowością i wdziękiem publiczności do tego stopnia, że utraci ona swobodę krytykowania go". A jednak kreacja Paluszkiewicza nie zadowala w pełni. Jest on najlepszy w środkowych scenach przedstawienia (szczególnie w obrazie zerwania zaręczyn swej córki z Attache i oddania jej ręki Mattiemu). Natomiast w wielkiej scenie na szczycie Hatelmy --zawodzi, co ujemnie ciąży na zakończeniu całego spektaklu.

Spośród licznych aktorów uczestniczących w przedstawieniu trzeba jeszcze koniecznie wymienić bardzo zabawną JANINĘ PORĘBSKĄ (Pastorowa), delikatną KRYSTYNĘ MIECIKÓWNĘ (Fina pokojówka) wyrazistego MARIANA TROJANA (Surkkała) i straszliwie zmęczonego pijaństwem STEFANA WRONCKIEGO (Kelner).

Do uwag krytycznych dorzucić by należało chyba jeszcze jedno zdanie na temat oschłości i pewnego ascetyzmu spektaklu. Wydaje się, że niepotrzebnie poszły w tym kierunku niektóre skróty tekstu, jak również nadmierna powściągliwość w sytuacjach scenicznych (np. w łaźni). Teatr ludowy lubi w tym względzie więcej krwistości, bez popadania oczywiście w wulgaryzację. Szkoda też, że pominięto w spektaklu bardzo mocną scenę z robotnicami na giełdzie pracy, choć sam Brecht zezwala na jej opuszczenie w razie potrzeby, publikując ewentualną, skróconą wersję sztuki. Sądzę jednak, że była to koncesja na rzecz teatrów, wystawiających "Pana Puntilę" w krajach kapitalistycznych. U nas ten skrót nie wydaje mi się celowym, potrzebnym i słusznym.

Brecht nie uważał "Pana Puntili" za sztukę tendencyjną i nie chciał, aby tak ją grano. Była to i jest po prostu sztuka, która mówi prawdę o życiu i ludziach i, to mówi ją w sposób niezwykle dowcipny i zabawny. I dlatego właśnie jest sztuką socjalistyczną, nawiązującą do najlepszych tradycji Majakowskiego, szczególnie do tradycji "Misterium-Buffo", z jego ludowością, poezją i humorem. Dobrze więc, że teatry nasze sięgają do tego najszlachetniejszego źródła socjalistycznej sztuki. Gdyż wnosi ona to czego nasz teatr najbardziej potrzebuje: nową treść w nowej formie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji