Artykuły

"Ptaki"

WSZYSTKO się w ostatnich czasach w naszych teatrach pomieszało: Krukowski gra w "Syrenie" "Romea i Julię", a Teatr Dramatyczny wystawia wobec tego "narodową szopkę" w stodolanej konwencji (i pisarskiej i scenicznej) pt. "Ptaki"), którą na kanwie genialnej komedii satyrycznej Arystofanesa napisał Andrzej Jarecki przy współudziale Agnieszki Osieckiej (teksty piosenek). Z tych arystofanesowskich "Ptaków" pozostało w widowisku warszawskim tylko pierze. Jarecki wypatroszył je dokumentnie i nadział własnym farszem. Tłumacząc się z tego zabiegu Jarecki w programie teatralnym pisze: "Mógł być Arystofanes w Atenach dwa tysiące lat temu współczesny i aktualny, budźmy i my dzisiaj w Warszawie współcześni i aktualni".

Ba - rzecz właśnie w tym, że właśnie "Ptaki" Arystofanesa są o wiele mniej, niż inne jego komedie, związane z aktualną mu współczesnością ateńską. Liczne aluzje dotyczą nie tyle ogólnej sytuacji i stosunków, co poszczególnych, drugorzędnych zresztą postaci.

Nie o to zresztą głównie chodzi, Jarecki przekornie odwrócił samą ideę "Ptaków". Podczas gdy dla Arystofanesa zbudowane przez Radzidruha ptasie państwo Chmurokukulkowo miało być obrazem idealnego społeczeństwa i państwa (w przeciwieństwie do niedoskonałej demokracji ateńskiej), z którego Radzidruh przepędza wszelkich szarlatanów i wydrwigroszów, wróżbitów i handlarzy ustaw, kacykowskich komisarzy i donosicieli - w Orlistanie (jak spolszcza Jarecki, zgodnie z założeniami całości), założonym przez nadwiślańskich rodaków Walczaka i Nowaka (ten drugi zresztą jest stopniowo spychany coraz niżej, w końcu Walczak zaprzęga go do swego królewskiego rydwanu).

Trzeba więc zapomnieć przy odbiorze przedstawienia o Arystofanesie, który posłużył Jareckiemu tylko za ramy i pretekst do napisania własnego, oryginalnego widowiska. Prócz ramowej akcji zapożycza od Arystofanesa również niektóre teksty, jeśli przylegają do jego własnej idei widowiska, ale zapożycza się też i u Mickiewicza, i u Wyspiańskiego, i u innych polskich pisarzy. Jeśli chodzi o ideową wymowę przedstawienia, to rzecz jest zbudowana według wzorów niektórych teatrzyków studenckich na zasadzie "szargania świętości", rewizjonistycznego obrachunku z historią, w którym pobrzmiewają coraz tony stodolanego "Króla Ubu". Metafory grają zresztą wielostronnie.

W realizacji widowisko jest utrzymane - jak już wspomniałem - w konwencji satyrycznych teatrzyków studenckich. Konrad Swinarski rozwija tu zresztą wiele świetnych pomysłów inscenizacyjnych, prowadzi przedstawienie w dobrym tempie, humor i satyrę tekstu wzmacnia humorem sytuacyjnym, wygrywa każdą pointę tekstu, pamiętając o tym, by treści satyryczne miały odpowiednią nośność, której na imię: "ubaw po pachy". Satyryczną stronę widowiska uwypukla i wspiera muzyka Stanisława Prószyńskiego, w której elementy różnych "rapsodów rycerskich" i "śpiewów historycznych" (kontrastujące muzycznie z tekstami) przeplatają się z elementami tanecznej muzyki jazzowej. Satyrę tę wspomaga też scenografia Andrzeja Sadowskiego.

Młodzi w większości wykonawcy świetnie się czują w tej stodolanej szopce, poznajemy tu zresztą starych znajomych z "Konia" Prym wodzą Stanisław Gawlik (Walczak) i Wiesław Gołas (Nowak). I byle tylko na dwie godziny zapomnieć, że siedzi się w "Stodole" (gdzie jest miejsce i na artystyczną, i na ideologiczną "taryfę ulgową"), a nie w jednym z czołowych polskich teatrów dramatycznych oraz przymknąć oko na różne wyskoki wywołujące nie zawsze tylko śmiech czy "cmokanie" - zabawa może być przednia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji